NASZA SUWERENNOŚĆ JEST ZAGROŻONA

 

Wydarzyła się rzecz znacznie gorsza. Polski premier podpisał akces o przystąpieniu do europejskiego mechanizmu stabilności, który to pakt de facto zmiania kształt Europy. Jeśli polski Parlament ratyfikuje tę decyzję, da rządowi wolną rękę do bezwarunkowego decydowania o losach Polski, na teraz i na przyszłość, bo skutków tego, co nastąpi, cofnąć się już nie da. Innymi słowy Polska będzie całkowicie zależała do woli Donalda Tuska, od woli jednego człowieka będzie zależało, czy mamy być wolni, czy też nie. Nie waham się użyć słów tak mocnych, bo nasza suwerenność jest zagrożona!

Istotnie to bardzo mocne słowa. Ale w czym tkwi to niebezpieczeństwo przystąpienia do europejskiego mechanizmu stabilności, którego nawet nazwa kojarzy się jednoznacznie pozytywnie, a o którym Pan mówi używając aż tak dobitnych sformułowań? Z ogólnodostępnych informacji wynika przecież, że bez ratyfikacji porozumienia o europejskim mechanizmie stabilności – które, przypomnijmy, ma wejść w życie w lipcu tego roku – nie byłoby możliwe otrzymanie ewentualnej pomocy finansowej.

Niebezpieczeństwo tkwi w powstaniu superośrodka ekonomicznego, instytucji o władzy na niewyobrażalną skalę, którą kierować będą osoby obwarowane superimmunitetami. I tak np. ani EMS ani kierujący tą instytucją nie będą mogli być pozwani przez jakikolwiek trybunał – np. Europejski Trybunał Sprawiedliwości – a będą decydować o takich np. kwestiach, jak dodatkowe wpłaty do unijnej kasy dokonywane przez poszczególne państwa. Kraj wezwany do wpłaty kwoty określonej przez EMS będzie zobowiązany owej wpłaty dokonać w terminie 7 dni i to bez możliwości odwołania. Innymi słowy powstaje instytucja o ogromnych wpływach na wszystkie europejskie narody i będzie to instytucja działająca poza jakąkolwiek demokratyczną kontrolą. To może doprowadzić do wielokrotnego powielenia wariantu greckiego, który w uproszczeniu polega na tym, że Grecja jest dziś zmuszana do oddania niewyobrażalnego majątku tym, którzy doprowadzili do jej zadłużenia. A co do ładnej nazwy to przypomnę, że jedna z największych tyranii w dziejach świata zawierała człon, w którym była mowa o „związku republik”. Też brzmiało ładnie, ale wszyscy pamiętamy, jak wyglądało naprawdę.

Kto będzie kierował tym „superośrodkiem ekonomicznym” o tak olbrzymich możliwościach wpływania na losy niemal wszystkich państw europejskich?

Decydujące znaczenie ma wielkość wkładu finansowego, a tu, jak wiadomo, pierwszolanowa rolę odgrywają Niemcy. Ten kraj – i może jeszcze w mniejszym stopniu Francja – de facto będzie mógł narzucać swoją wolę wszystkim innym we wszystkich kluczowych kwestiach, które dotyczą ekonomii i gospodarki.

Jakie skutki dla Polski – tak bardzo wprost – przyniesie podpisanie porozumienia o europejskim mechanizmie stabilności?

Mówiąc najkrócej – w sytuacji ratyfi – kowania tego dokumentu przez Polskę, jeżeli będziemy np. zmuszeni prosić o wsparcie ze środków europejskich, to wpierw będziemy musieli sami wpłacić około 26 mld euro, czyli niemal jedną czwartą naszego budżetu. Możemy się też spodziewać szeregu innych negatywnych następstw, które będą miały katastrofalne skutki dla naszego kraju, jak np. wyrównanie podatku dochodowego i VAT we wszystkich krajach UE. Polacy pracują dziś najdłużej w Europie, ale jednocześnie mają najmniejszą wydajność pracy w Europie. Dzieje się tak z wielu względów, które wynikają z bardzo trudnej sytuacji, w jakiej nasz kraj znajdował się przez ostatnich kilkadziesiąt lat. I ta sytuacja, ta słabość narzędzi, jakimi dysponujemy, jest niwelowana m.in. niższym opodatkowaniem. Podpisanie przez premiera Tuska dokumentu o przystąpieniu do europejskiego mechanizmu stabilności zbliża nas do sytuacji, w której przy głodowych pensjach będziemy płacić takie podatki, jak Niemcy czy Francuzi, co zagrozi konkurencyjności naszej gospodarki i zniszczy popyt wewnętrzny. To będzie dramat dla milionów Polaków i dlatego musimy zrobić wszystko, by do tego nie dopuścić. Przestrzegać, bić w dzwony na larum, jedni się opamiętają, inni zlękną się oceny historii. Naród ma prawo wiedzieć dokąd jest prowadzony i rozstrzygać o swoim losie w referendum.