TANIEJ NIE BĘDZIE

Byłam pewna, że mam do czynienia z pracownikami PGE (główny dostarczyciel energii w lubelskiem – przypis redakcji). Propozycja wydała się korzystna, bo płaciłam 300 zł za prąd. Nie pytali, na jaki okres umowy się zgadzam, sami odhaczyli 5 lat – opowiada rozgoryczona kobieta. Pani Anna ma niepełnosprawną córką, dlatego przypuszcza, że akwizytorzy EC podsunęli jej „bonus” do umowy – ubezpieczenie zdrowotne z pakietem usług medycznych i zniżką w aptece. – Dopiero później zauważyłam, że ubezpieczenie, to koszt 34 zł miesięcznie. Chciałam się wycofać, ale okazało się, że nie mogę, dlatego wysłałam pismo odnośnie rozwiązania umowy. Czekam na odpowiedź – relacjonuje Brzozowska, która, niestety, będzie musiała ponieść karę 500 zł za odstąpienie od umowy po upływie 10 dni od zawarcia. Analogicznych przypadków jest więcej. Z naszych ustaleń wynika, że firma najczęściej wyszukuje emerytów, rencistów i ludzi samotnych. Katarzyna Wawiórko, bialski rzecznik konsumentów przyznaje, że trafi a do niej wielu „poszkodowanych” – jak sami o sobie mówią – przez EC. – Nie rozumiem tylko, dlaczego klienci nie czytają dokumentów, które podpisują – zastanawia się Wawiórko.

 

Energetycznym zamieszaniem zainteresował się Kamil Paszkowski, pracownik branży energetycznej. Zwraca uwagę, że klientów EC mogą słono kosztować opóźnienia w płaceniu rachunków. Jeśli firma wyśle SMS-a z przypomnieniem o należnościach – konsument płaci 3 zł, jeśli zadzwoni – 10 zł, jeśli wyśle monit – 15 zł, a ponaglenie – 30 zł. – Mało tego. Po podpisaniu umowy z EC będziemy otrzymywać dwa rachunki. Jeden za zużycie prądu (+ opłata handlowa), drugi za to, co opłacaliśmy dotąd (opłaty abonamentowe i sieciowe) u dotychczasowego dostawcy.

Zaznacza, że umowy EC są skonstruowane zgodnie z prawem. Niemniej techniki stosowane przez agentów EC świadczą o nieprzestrzeganiu zasad etyki. Bo jak np. wytłumaczyć przypadek 82-letniej Zofii Trębickiej z Białej Podlaskiej. – Jestem ciężko chora, miałam 8 operacji, rzadko wstaję z łóżka – opowiada. Przedstawiciele EC odwiedzili bialczankę 2 miesiące temu. – Chłopak i dziewczyna, uprzejmie poinformowali, że niedługo prąd będzie droższy o 20 procent, a oni oferują tańsze usługi. Kiedy napomknęłam, że miesięcznie wydaję 800 zł na leki, wychwalali korzyści płynące z ubezpieczenia – relacjonuje. Agenci obiecywali dostęp do lekarzy bez kolejek i pieniędzy. – Gdy zorientowałam się, że to obietnice bez pokrycia, próbowałam zrezygnować, dzwoniłam na infolinię, ale tylko zapłaciłam przez to ponad 100 zł za telefon – skarży się pani Zofia. Jak twierdzą niektórzy z naszych rozmówców, handlowcy z EC zapowiadali też wymiany liczników elektrycznych i tutaj także są „nieścisłości”. – Urządzenia te są naszą własnością, bo po naszej stronie jest obsługa linii. Jeśli wymiana będzie konieczna, poinformujemy odbiorców – wyjaśnia Dorota Szkodziak, rzecznik prasowy PGE Dystrybucja. Z listą pytań udaliśmy się do bialskiego biura CTW – Energy, partnera EC. Żadna z osób nie była jednak upoważniona do udzielania informacji mediom. Co ciekawe, spółka będąca członkiem międzynarodowej grupy kapitałowej nie ma nawet rzecznika prasowego. W końcu udało nam się skontaktować z Marcinem Orłowskim z CTW – Energy, firmy zajmującej się outsourcingiem w ramach partnerstwa z CE. Orłowski dementuje informacje o zmianie liczników. – Podpisanie umowy dotyczy tylko sprzedaży prądu. Integralną częścią umowy jest ubezpieczenie. Bezpośrednio po spotkaniu klient otrzymuje od nas tzw. „welcome call”. Dzwonimy, by dowiedzieć się, czy nasz przedstawiciel poinformował o wszystkich warunkach umowy – zaręcza. Kto ma rację? Liczba klientów, którzy czują się oszukani, rośnie. Z drugie strony klienci nie czytają umów podsuwanych przez EC, a więc – jak tłumaczy rzecznik praw konsumentów – po trosze sami są sobie winni. Jedno nie ulega wątpliwości – taniej raczej nie będzie.