JAK KAMIENIE PRZEZ BOGA RZUCANE NA SZANIEC

czy Przemysławem Gosiewskim przyjaźniliśmy się zresztą całymi rodzinami.

 

Dziś żadnego z wymienionych pańskich przyjaciół już z nami nie ma, ale pozostał ich testament – silna, suwerenna, dostatnia Polska.

Ze swojej strony uczynię, co w mojej mocy, by pomóc w realizacji tego testamentu. Przez wiele lat, podzielając wizje moich przyjaciół, pozostawałem w cieniu. Doradzałem Prezydentowi i pomagałem Przemkowi np. w przygotowaniu ustawy konsumenckiej czy antylichwiarskiej, ale nie działałem na pierwszej linii.

Moi przyjaciele mówili wprost: „oni nas kiedyś za to wszystko zabiją”. Nie mówili „za co wszystko”, nie precyzowali owych „onych”, ale dla nas było oczywiste, że mówimy o ludziach, którzy nie mogą znieść pewnej wizji Polski – wolnej i niepodległej.

Z pewnych względów była to konieczność, z pewnych innych było to wygodne. 10 kwietnia zmienił wszystko. Gdybym po tym, co się wydarzyło, pozostawał z boku, popełniłbym ciężki grzech zaniechania, który obciążałby moje sumienie. Zrozumiałem, że teraz to ja muszę stanąć w pierwszym szeregu w batalii o w pełni wolną i suwerenną Polskę, że jestem to winny moim przyjaciołom, którzy zginęli w Smoleńsku.

Obawiam się, że niektórzy nie zrozumieją, o czym mówimy. Mamy przecież demokrację, paszporty w domach itd., a my rozmawiamy o braku w naszej Ojczyźnie wolności i niepodległości…

Bo to nie jest Polska naszych marzeń, o którą walczyliśmy w czasach pierwszej Solidarności i o której pisał w swojej książce Jarosław Kaczyński – nie za taką Polskę oddawali tysiącami życie Powstańcy Warszawscy, nie za taką Polskę poniósł męczeńską śmierć Błogosławiony Ksiądz Jerzy Popiełuszko, nie o takiej Ojczyźnie, Polsce Naszych Marzeń, rozmawiałem po wielokroć z przyjaciółmi, którzy zginęli w Smoleńsku. Powiem teraz coś, o czym nie mówiłem dotąd nikomu: Oni liczyli się z tym, że mogą zginąć.

Jak to rozumieć? Liczyli się z tym, że mogą ponieść najwyższą ofiarę za swoją działalność dla Polski?

Dokładnie tak. Moi przyjaciele, którzy zginęli w Smoleńsku, czasami mówili o tym, że za podjęcie misji, którą przyjęli – Budowę Polski Naszych Marzeń – być może dane im będzie zapłacić cenę najwyższą. Pamiętam takie spotkanie, w którym mówili wprost: „oni nas kiedyś za to wszystko zabiją”. Nie mówili „za co wszystko”, nie precyzowali owych „onych”, ale dla nas, uczestników tego spotkania, było oczywiste, że mówimy o ludziach, którzy nie mogą znieść pewnej wizji Polski – Polski wolnej i niepodległej. Przyjaciele, których straciłem w Smoleńsku byli, niczym przywoływane w „Testamencie” Juliusza Słowackiego „kamienie przez Boga rzucane na szaniec”, mieli świadomość, że znajdują się na pierwszej linii walki o Polskę. Także Pan Prezydent, Lech Kaczyński, miał tę świadomość i wynikające z niej poczucie zagrożenia, które powodowało, że nie czuł się bezpiecznie w swoim własnym kraju…

Skąd u Prezydenta Lecha Kaczyńskiego poczucie zagrożenia, o którym Pan mówi? Czy były jakieś przesłanki, które to poczucie uzasadniały?

Pamiętam, jak po wygranych wyborach prezydenckich, ale jeszcze przed zaprzysiężeniem, Lech Kaczyński wyjechał na krótkie wakacje do Włoch. Choć miał już wówczas ochronę BOR, funkcjonował w stanie zagrożenia – w sytuacji, którą trudno krótko uzasadnić, bo składało się na nią wiele pozornie drobnych niuansów, ale która była niemal fizycznie odczuwalna. Dziś wiemy, że nie był to stan irracjonalny, że w tamtym czasie istniały plany, by za wszelką cenę nie dopuścić do zaprzysiężenia Lecha Kaczyńskiego na prezydenta. Jeden z pomysłów, o którym informowały media, mówił o rzekomo planowanym zamachu Al Kaidy w dniu zaprzysiężenia, co miało stanowić pretekst do uniemożliwienia bądź choćby opóźnienia Lechowi Kaczyńskiemu podjęcia powierzonej mu przez Naród misji. Wówczas jeszcze się to nie udało…To nie była zresztą jedyna sytuacja zagrożenia, o której opowiadał mi Pan Prezydent. Niedługo po wyborach parlamentarnych – w wyniku których władzę przejęła Platforma Obywatelska – w siedzibie Prezydenta pojawili się żołnierze z bronią wyposażoną w ostrą amunicję. Nic sobie nie robiąc z immunitetu najwyższego urzędu w państwie weszli jak do siebie i zabrali z siedziby Lecha Kaczyńskiego dokumenty, które ich interesowały.

Co mogło się zdarzyć, gdyby wówczas została podjęta próba zatrzymania tych uzbrojonych żołnierzy?

Ależ chodzi właśnie o to, że taka próba w ogóle nie została podjęta! Nikt im nie przeszkodził, nikt nie stanął w obronie Prezydenta Polski. Tak naprawdę to właśnie wówczas Leszek zrozumiał, jak iluzoryczne i kruche jest jego bezpieczeństwo. To właśnie wówczas zrozumiał – jak mówił – że „ci ludzie” nie pozwolą mu na wypełnienie jego misji, a już na pewno nie na reelekcję.

Jak Pan sądzi, co wydarzyło się w Smoleńsku?

Czekamy na ostateczne dowody, na tzw. „kropkę nad i”. Ale kto ma oczy i rozum, z którego potrafi czynić użytek, ten wie, że tak wielki poziom kłamstw i manipulacji, jaki już został wykazany w tej historii, nie pojawił się bez przyczyny. Poczekajmy – prawda w tej sprawie niebawem wyjdzie na światło dzienne. Jestem o to spokojny.

Druga rocznica tragedii smoleńskiej przypada w czasie wyjątkowym, tuż po Świętach Zmartwychwstania Pańskiego. To nie tylko dla najbliższych, którzy w tej tragedii stracili rodziny i przyjaciół, także dla milionów Polaków zbieżność tych wydarzeń spowoduje, iż będzie to niezwykły czas…

Święta Zmartwychwstania Pańskiego, to czas szczególny – zwycięstwa życia nad śmiercią, nadziei nad rozpaczą. W naszej, polskiej tradycji, już od czasów zaborów Święta te zostały wzbogacone także o aspekt narodowy: liczono, że jak Zmartwychwstał Nasz Pan, tak zmartwychwstanie też Nasza Ojczyzna. Dziś można

Lech Kaczyński mówił, że „ci ludzie” nie pozwolą mu na wypełnienie jego misji, a już na pewno nie na reelekcję.

by rzec – tyle się zmieniło, a nic się nie zmieniło. Wciąż liczymy i modlimy się o Polskę naszych marzeń, w pełni wolną i niepodległą. Tu, na Podlasiu, gdzie ludzie cenią wartości, za które nasi rodacy przez lata oddawali życie – Bóg, Honor, Ojczyzna – wiem, że nie muszę prosić o godne uczczenie rocznicy tej tragedii i poległych w niej wielkich Polaków, którzy na zawsze pozostaną w naszej pamięci, naszych sercach i w naszych modlitwach.

Rozmawiał: Wojciech Sumliński