Tragedia, której można było uniknąć

Ze wstępnych ustaleń wynika, że Jarosław S. nie dostosował prędkości do warunkach panujących na drodze, dlatego na zakręcie stracił panowanie nad oplem, a następnie rozpędzone auto uderzyło w klinkierowe słupki i metalową bramę – relacjonuje Jarosław Janicki, rzecznik prasowy KMP w Białej Podlaskiej. Do Dąbrowicy Dużej przybyły także cztery zastępy straży. Przy pomocy sprzętu hydraulicznego strażacy uwolnili zakleszczonych w rozbitym pojeździe 24-latków. Rzecznik bialskiej policji dodaje, że mężczyzna kierował pojazdem w okresie sądowego zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych. – Od Jarosława S. pobrano krew w celu badania na zawartość alkoholu. Wskutek obrażeń klatki piersiowej, 24-latek nie mógł poddać się analizie na urządzeniu przenośnym. Informacja o jego stanie trzeźwości dotrze do nas z lubelskiego laboratorium za kilka tygodni. Nie możemy też oceniać stanu technicznego pojazdu, bo uległ on kompletnemu zniszczeniu. Zapewne prokuratura, która prowadzi śledztwo w tej spawie powoła biegłych w zakresie wypadków drogowych – wyjaśnia Janicki. Jak dowiedzieliśmy się od Joanny Kozłowiec, rzecznika Szpitala Wojewódzkiego w Białej Podlaskiej, natychmiast po transporcie do szpitala, Magda M. znalazła się na bloku operacyjnym. – Kobieta trafiła do nas w bardzo ciężkim stanie. Pomimo walki lekarzy, nie udało się jej uratować, zmarła podczas operacji. Natomiast stan mężczyzny jest stabilny, nie istnieje bezpośrednie zagrożenie życia. Pacjent ma liczne obrażenia całego ciała, ale nie jest on zaintubowany, jego rokowania nie są złe – informuje Kozłowiec. Magda M. i Jarosław S. żyli w wolnym związku. Wspólnie wychowali dwójkę dzieci. Niebawem na świat miał przyjść ich trzeci potomek. Para mieszkała w Dąbrowicy Dużej, niedaleko rodziców mężczyzny. Z kolei, kobieta pochodziła z pobliskiej wsi – z Zalutynia. Feralnej nocy wracali ze świątecznej zabawy w Tucznej. Na tej samej dyskotece była też córka Katarzyny Sidoruk, sołtys Dąbrowicy Dużej. – Wątpię aby przyczyną wypadku była brawurowa jazda, bo miejscowi wiedzą, że jeżeli jest zabawa w Tucznej to w okolicy są rozstawione patrole policyjne – mówi Monika. Rodzina Sidoruków podkreśla, że zarówno Jarosław S, jak i Magda. M. byli spokojnymi ludźmi. – Znam ich i złego słowa o nich nie mogę powiedzieć. Trudno uwierzyć w to, co się stało. Tym bardziej, że Jarek doskonale znał tę trasę. Nie wiem dlaczego to on kierował autem. Splot niefortunnych czynników powoduje, że będzie on głównym podejrzanym w tej sprawie – przypuszcza sołtys wsi. Pan Dejneka, właściciel posesji z ogrodzeniem, w które uderzył Opel Vectra, przyznaje, że pobliski zakręt na którym doszło do wypadku to pechowy punkt na mapie drogowej okolicy. – Będę naprawiał ogrodzenie już chyba piąty raz. Służby drogowe postawiły tablice kierunkowe tzw. „sierżanty”, ale to nic nie pomogło. Samochód był tak rozbity, że wyglądał jak harmonijka. Tej nocy był przymrozek, w wtedy nawierzchnia jest zdradliwa – komentuje Dejneka. Zawrotna prędkość, brak wyobraźni kierowcy czy pechowy zakręt? Bez względu na przyczynę wypadku – wypadku, którego można było uniknąć – jego skutki są nieodwracalne. Warto pamiętać o tym tragicznym wydarzeniu, nim wsiądzie się za kierownicę…