– Mogłabym narzekać, że mieszkam na wsi – w Suchowoli k. Radzynia Podlaskiego – że nie mam samochodu, ani pieniędzy. A ja znalazłam najtrudniejszą z dróg – swoją własną życiową drogę. Od 2009 roku Marta pracuje, jako analityk internetowy. Przez siedem godzin dziennie wyszukuje wskazane informacje i wprowadza je do programu Excel. Dzięki lubelskiej fundacji Fuga Mundi skończyła kursy komputerowe, które umożliwiają jej zarobkowanie. Wspomina, że rodzice nie zdecydowali się na zasiłek, by poświęcić się całkowitej opiece nad niepełnosprawną córką – i to była dobra decyzja. – Mam rodzeństwo, dlatego na szczęście nie wsadzono mnie w „kokon nadopiekuńczości” – mówi. Po nauczaniu indywidualnym na poziomie szkoły podstawowej trafi ła do Centrum Kształcenia i Rehabilitacji w Konstancinie- Jeziornej, gdzie ukończyła Liceum Ekonomiczne. Nie wyniosłam jednak stamtąd miłych wspomnień. – Nakarmiono mnie zapewnieniami, że nigdy nie wstanę z wózka. Było, minęło…Marta zaznacza, że nie jest typem domatorki, uwielbia jeździć, poznawać, smakować. Najchętniej zrobiłaby prawo jazdy, ale wrodzona wada wzroku dyskwalifikuje ją jako kierowcę. Najczęściej porusza się publicznymi środkami transportu. – Nie chcę nadużywać życzliwości bliskich – tłumaczy. Mieszkanka Suchowoli ma wiele pasji i zainteresowań, m.in. pisze – jak mówi – od zawsze. Do publikacji – na łamach internetowych portali literackich, później w formie książkowej – namówiła ją poetka Halina Hnatów. – Na jednym z turnusów rehabilitacyjnych wstąpiłam na spotkanie autorskie. Postanowiłam kupić tomik i chwilę porozmawiać. Słowo do słowa i pani Halina zgodziła się zrecenzować moją twórczość. Dzięki jej przychylnej ocenie wyciągnęłam wiersze z szafy – opowiada. Na liryce twórczość 32-latki się nie kończy, do kolekcji dokłada prozę i bajki. Jest osobą samodzielną, jej przyjaciele twierdzą, że potrafi załatwić wszystko. Marta nie zaprzecza. – Szperam w Internecie, szukam telefonów, dzwonię, piszę emaile. Podobnie wyglądała procedura znalezienie pracy, czy wydania tomiku – opowiada o tym tak, jakby to rzeczywiście było banalnie proste. – Bo dla chcącego nic trudnego – mówi. Po chwili zastanowienia dodaje. – Wiem, że moja choroba będzie ze mną do końca życia, ale to przecież nie zmienia faktu, że jestem nie tylko osobą niepełnosprawną, lecz przede wszystkim człowiekiem, kobietą – mówi śmiało. – I chciałabym, by ludzie postrzegali mnie właśnie w ten sposób. To chyba niedużo, prawda?