Magia Podlasia

Na Białoruś w zasadzie mógłbym chodzić sobie stamtąd piechotą. W zasadzie nigdy tego nie robiłem, bo i tamta strona granicy nie różni się specjalnie od naszej. Takie same wioski, takie same lasy a i ludzie w sklepach mówią tą samą gwarą. Ale mógłbym. Podlasie jest czymś cudownym. Jest krainą, która w odczłowieczonych czasach, w których żyjemy wydaje się być nierealna. Zrozumiałem to dopiero, kiedy stamtąd wyjechałem. Wcześniej cała ta magia była moją codziennością i nie była niczym nadzwyczajnym. Całkiem zwyczajne wydawało mi się przenikanie różnych kultur. Polskiej z białoruską, katolickiej z prawosławną. I tatarską. Zachód i wschód. Spokój, prawdziwe jedzenie. Prawdziwe, również w swojej złożoności, stosunki międzyludzkie. Czy potraficie sobie wyobrazić atmosferę sennych, żyjących, od nie wiadomo kiedy, własnym życiem, falującym jak niekończące się linie poziomych ogrodzeń łąk, wiosek? Wiosek, pomiędzy którymi w mniej lub bardziej otwarty sposób przemykają nielegalni emigranci, papierosy i bimber? Wiosek, przez które wielki świat przepływa jak przez durszlak, zostawiając niewiele ze swojej nieludzkiej istoty? Wiosek, w których obecność telefonów komórkowych nie przeszkadza obecności mistycyzmu i refleksji? Wiosek, w których ławeczka przed domem jest ciągle ważniejsza od telewizora i Internetu? Wiosek, w których wiąże się czerwone wstążeczki bydłu i prowadza dzieci do „szeptuchy”? Nie? To nie zdajecie sobie sprawy z tego ile tracicie.