TO NIE BYLI „KOLEKCJONERZY”

Zapowiedzi nie tylko rosyjskich kibiców, ale także ministra sportu Federacji Rosyjskiej Witalija Mutko – który mówił publicznie, że rosyjscy kibice będą nosić w Polsce w trakcie Euro koszulki i flagi z komunistycznymi symbolami – wskazywały jasno na wysokie prawdopodobieństwo konfrontacji. Mimo takich zapowiedzi prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz- Waltz i minister (ministra?) sportu Joanna Mucha zgodnie zaaprobowały niezwykle ryzykowny pomysł przemarszu na stadion kilkutysięcznej grupy rosyjskich kibiców. Jak informowaliśmy przed tygodniem, zapobiec takiemu scenariuszowi lub choćby ograniczyć jego ryzyko, mogły polskie służby celne, które powinny zablokować wwożenie na terytorium Polski symboli totalitaryzmu. Izba Celnej w Białej Podlaskiej schowała jednak głowę w piasek i absurdalnie sugerowała, że do Polski przyjadą nie kibice, lecz tysiące…rosyjskich kolekcjonerów, dla których emblematy komunistyczne, to jedynie materiały kolekcjonerskie. Prawda, niestety, okazała się inna, bo „materiały kolekcjonerskie”, czyli flagi z sierpem i młotem powiewały nad rosyjskim pochodem. Prowokacja okazała się skuteczna, podrażnieni Polacy na zaczepkę odpowiedzieli agresją i teraz według niektórych mediów tylko oni są winni konfrontacji. Czy aby jednak na pewno? Trudno nie wyciągnąć dwóch wniosków: że ktoś pomylił skutek z przyczyną i jeszcze – że ryzyko konfrontacyjnej sytuacji można było ograniczyć, gdyby na granicy w Terespolu nie schowano głowy w piasek i rosyjskich prowokatorów nie traktowano, jak kolekcjonerów, którymi nigdy nie byli.