Napad na stację paliw

Położyłem się na ziemi, bo przecież nie miałem szans w starciu z trzema uzbrojonymi bandytami. Związali mnie sznurkiem, zniszczyli telefon, zabrali z kasy 800 złotych i zniknęli. Uwolnienie z więzów zajęło mi około półtorej godziny i gdy tego dokonałem, pobiegłem do kolegi, od którego zadzwoniłem na policję. Po tym napadzie szef podjął decyzję, że stacja nocami będzie nieczynna. Szkoda zdrowia, a może nawet życia, bo przecież nie jest to pierwszy napad na stację paliw w pobliżu Wisznic. A ja, no cóż, czuję się trochę tak, jakbym od czwartku zaczął liczyć swoje dni od nowa. Nie od razu to do mnie dotarło, ale nazajutrz sobie uświadomiłem, że przecież to wszystko mogło się skończyć dużo gorzej. Dziękuję Bogu, że tak się nie stało”.