ŚLĄZAKÓW SUKCES NA PODLASIU

Okazuje się, że wyzwania popłacają. Nad Bug trafili przypadkiem w 1995 roku. – Do Bubla ściągnął nas kolega, który stąd się wywodził. Pokazał nam tereny, które widzieliśmy pierwszy raz. Byliśmy tak zachwyceni, że z miejsca zdecydowaliśmy się na kupno działki – opowiada pani Halina. Spontaniczna decyzja nie była emocjonalnym odruchem, bowiem w Tarnowskich Górach Zimni prowadzili biuro podróży. – Ten krajobraz wydał nam się inny, nieokiełznany, naturalny. Na 0,5 ha ziemi którą kupiliśmy, były tylko zarośla i to, co stało się naszym skarbem, bezpośrednie dojście do Bugu – mówi właścicielka agroturystyki „Sami Swoi”. W ciągu dziesięciu lat rodzina ze Śląska rozwinęła infrastrukturę i obecnie dysponuje blisko 50 miejscami noclegowymi. Wszystkie obiekty są drewniane. – Od razu wiedziałam, że nie możemy postawić murowanych budynków. To kłóciłoby się z otoczeniem. Dlatego domki, które znajdują się na naszej działce, zostały przeniesione z innych wsi. Były rozbierane i u nas na nowo składane – wyjaśnia pani Halina. Turyści doceniają nie tylko uroki nadbużańskiego krajobrazu, ale również myśl przewodnią „Samych Swoich”. – W agroturystyce nie może być miasta, to natura wiedzie prym – przekonuje Zimna. W 1995 roku, kiedy inaugurowali swoją działalność, byli pionierami, nie tylko w Bublu Łukowiskach, ale również w skali regionu i kraju. Obecnie we wsi przeważają weekendowi mieszkańcy, którzy wykupili działki nad Bugiem i mają tutaj swoje dacze. – Kiedyś znajomi drwili z naszej decyzji. Pytali, „kto tam będzie do was przyjeżdżał, na taką wieś?”. Okazało się, że bliskość Bugu, od którego dzieli nas 80 metrów, spowodowała, że z roku na rok zainteresowanie nasza ofertą wzrasta. Mamy wielu stałych gości, którzy powracają do nas rokrocznie – podkreśla Zimna. Do etatowych bywalców zaliczyć należy np. uczestników letniej Międzynarodowej Szkoły Muzyki Tradycyjnej, która rozpocznie się 8 lipca. – Nasi goście doceniają ciszę i spokój. Przyjeżdżają z większych miast, wyłączają komórki, odcinają się od telewizji i Internetu, nasłuchują odgłosów ptaków, które potrafi ą zagrać koncert już od 5 rano – opowiada pani Halina. Właścicielka wyjaśnia, że turyści zachłannie chłoną regionalizm. Najchętniej korzystają z miejscowej kuchni. – Wieś stała się modna – wtrąca nasza rozmówczyni, której nie przeszkadza, że – jak mówi – „zawsze będzie tu trochę obca”. – Są różnice w mentalności, czasami wydaje mi się, że my „emigranci” i ludzie miejscowi, mówimy różnymi językami, ale to nie jest bariera nie do pokonania – mówi „śląska emigrantka”, która snuje już kolejne plany. Jednym z pierwszych na ten rok będzie budowa przystani kajakowej.