WĘDRUJEMY ŚLADAMI TURYSTÓW

– Wczasowicze podnoszą poprzeczkę coraz wyżej. Naszym zadaniem jest sprostanie tym wymaganiom. Zajmuję się tym od 25 lat i powiem jedno, w tym biznesie trzeba kochać ludzi – wyjawia pan Andrzej. Kiedy Dudziak budował swój ośrodek, był pionierem. Obecnie podobnych miejsc przybywa z każdym rokiem. – Ludzie, którzy do nas przyjeżdżają, szukają spokoju, bezpieczeństwa i komfortu. Przemęczeni wielkomiejskim tempem liczą na odpoczynek i relaks. Sprzyja temu sąsiedztwo Bugu i sosnowego poszycia leśnego. Turyści doceniają też leczniczy mikroklimat o ujemnej jonizacji – opowiada właściciel „Uroczy”. Sama oferta noclegowa („Urocza” posiada ponad 180 miejsc) to jednak niewystarczający wabik. – Klientów trzeba zaskakiwać i oferować im urozmaiconą ofertę. Dlatego proponujemy kajaki, rowery, rejs statkiem, przejażdżki bryczką, survival, boiska do gry w siatkówkę. Wkrótce wystartujemy z rejsami łodzią Wikingów – wylicza Dudziak. Za całodniowe wypożyczenie kajaku wczasowicz „Uroczy” zapłaci 25 zł, z kolei na dzień z rowerem wyda 35 zł, a cena półgodzinnego rejsu statkiem, to 8 zł.

 

Niepozamiatane ale urokliwe

Kilkaset metrów za ośrodkiem pana Andrzeja znajdziemy kolejne miejsce wypoczynkowe. Grażyna Owczaruk prowadzi „Skarpę” od 15 lat. Właścicielka nie podziela optymizmu Dudziaka. – Zmiany są, ale wcale nie na lepsze. Porównując sytuację sprzed 10 lat obecnie przyjmujemy drastycznie mniej turystów. Przypuszczam, że przyczyną jest kryzys finansowy. W Polsce zanika klasa średnia, która jeszcze kilka lat temu stanowiła naszą kluczową klientelę – uważa pani Grażyna. Właścicielka Skarpy zwraca uwagę na „brudny” problem Serpelic. Miejscowość jest zaniedbana. – Tereny przy linii Bugu należą do Wspólnoty Gruntowej Wsi Serpelice, część do Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej – tłumaczy wójt gminy Sarnaki Andrzej Lipka."W

Kodeńskie smaki

Z nurtem nieokiełznanej rzeki dotarliśmy do Kodnia. Cudowny obraz ściąga wiernych nie tylko z Lubelszczyzny. Zresztą oprócz maryjnego kultu nadbużańska miejscowość kryje w sobie inne rarytasy. Z Zofią Sacharczuk, przewodnikiem po tutejszym sanktuarium, spotykamy się na terenie Kalwarii Kodeńskiej, dawnym terenie zamkowym książąt Sapiehów. Ojcowie Oblaci urządzili tam ogród zielny, a w zamkowych podziemiach – dokąd prowadzi nas pani Zofia – sklep z tradycyjnymi produktami regionalnymi. Oprócz oprowadzania grup wycieczkowych Sacharczuk wgłębia się w tradycyjne receptury zakonnych specjałów. Część z nich można zakupić w przyklasztornym kramiku. Znajdziemy tam witaminy eremity, wyrabiane na bazie czarnego bzu, nektar św. Eugeniusza z mniszka lekarskiego, oliwę kodeńską, nalewki, kwas chlebowy, miód pitny, herbatki ziołowe i pieczywo, które codziennie wypieka pani Zofia. – Wiele tych specjałów zostało zarejestrowanych na Liście Produktów Tradycyjnych. Wytwarzamy je na bazie historycznych przepisów. Wielu pielgrzymów chwali lecznicze walory tych specjałów – przyznaje Sacharczuk. W czasie letniego sezonu przez Kodeń przewijają się tysiące turystów. Zdzisława Kwapień z Gliwic odwiedza „ścianę wschodnią” po raz drugi. – W czasie tych kilkunastu lat zaszły ogromne zmiany. Na szczęście wciąż są tu miejsca z nieskażoną przyrodą, takie których tak nam na Śląsku brakuje. Turyści z Gliwic przyznają, że na Podlasiu znajdują wyciszenie i niesamowite smaki regionalnych specjałów.