PRO MEMORIA

Poległo w nim lub zostało zamordowanych przez Niemców około 20 tys. powstańców i 200 tys. cywilów. Symbolicznym, podlaskim „akcentem” Powstania Warszawskiego – jednym z wielu – były losy Wiesława Olszowskiego z radzyńskiego AK. Jego historia to przykład, który niczym w pigułce pokazuje bohaterstwo i tragizm pokolenia „Kolumbów” na Podlasiu. Gdy w sierpniu 1939 roku ojciec otrzymał kartę powołania, 15-letni Wiesław Olszowski poszedł na front razem z nim, na ochotnika. Do domu powrócili dopiero w końcu października, gdy zaciągnęli się do oddziału majora Witolda Petlury i w jego szeregach działali na tyłach nieprzyjacielskiej armii jeszcze w października 1939. Zaraz po powrocie z „września” obaj – ojciec i syn – wstąpili do konspiracji. Wiesław Olszewski działał w Szarych Szeregach, m.in. na odcinku produkcji granatów, pracował na tajnej radiostacji na obszarze całego południowego Podlasia i brał udział m.in. w walkach pod Radzyniem. Miał 16 lat, gdy został aresztowany przez gestapo i poddany brutalnemu śledztwu. Po aresztowaniu syna matka podjęła dramatyczne starania uwolnienia go, pisała nawet do kancelarii Rzeszy, skąd miała nadejść pomyślna dla niej odpowiedź. Istotnie – po sześciu miesiącach został zwolniony. Gdy go wypuszczono, był w stanie agonalnym – potwornie skatowany i poraniony na całym ciele, m.in. miał połamane żebra, ropiejące pośladki i powybijane zęby. Przez kilka miesięcy leczyła go Kazimiera Litwiniukowa, lekarz obwodu ZWZ AK – Lublin, a gdy wyzdrowiał, walczył, wraz z ojcem, w Powstaniu Warszawskim. Po jego upadku przedostał się za Wisłę, gdzie został aresztowany przez NKWD. Olszewskiego wraz z kilkoma kolegami załadowano na ciężarówkę i wywieziono do wsi Krasówka, gdzie na terenie ogrodzonym zasiekami znajdowała się tzw. tiurma (polowe więzienie). Umieszczone ich w ziemiankach zwanych dołkami (doły bez szalunku, nakryte deskami przysypanymi ziemią, z warstwą słomy na ziemi). W takiej ziemiance znajdowała się 12 więźniów. Po dwutygodniowym pobycie w takich warunkach nieszczęsnych żołnierzy przewieziono do podobnego „więzienia” w Worsach pod Radzyniem Podlaskim. Tam Olszewski – którego ojciec zginął w Powstaniu Warszawskim – i inni żołnierze AK byli wielokrotnie bici i przesłuchiwani przez NKWD. Po kolejnych kilku tygodniach kolegów Olszewskiego przeniesiono do obozu dla internowanych w Charkowie. On sam za sprawą matki – która dotarła do majora Jerzego Borejsza i opowiadając o tragicznym losie syna, a także zwracając uwagę na jego młody wiek, wybłagała uniknięcie deportacji – trafi ł, jako „ochotnik”, do oddziałów LWP. Mimo to nie darowano mu akowskiej przeszłości. Aresztowano go ponownie pod koniec kwietnia 1945 roku. Po kilkudniowej rozprawie Wiesława Olszewskiego skazano na karę śmierci. Wyrok wykonano. Miał wówczas 20 lat. Jego zwłoki zakopano bezimiennie. Na wiadomość o wykonaniu wyroku jego matka napisała do Sądu Wojskowego list, w którym z tragiczną goryczą stwierdzała m.in. : „Przerażające smutne jest to, że młodzież – przyszłość Narodu eliminuje się z życia, że nie zna się miłosierdzia i to brat brata spycha w grób”.