To tylko pasja

Grupa z Lubenki zyskała ogólnopolskie uznanie dzięki oryginalności scenariuszy, zachowaniu tradycji, gwary i folkloru. Wróćmy jednak do początków. Pan Kazimierz od 1977 roku kierował domem kultury w Lubence. – Przedsiębiorstwo „Ruch” wysłało mnie na Uniwersytet Ludowy w Gardzienicach. Tam uporządkowałem wiedzę o obrzędach i zwyczajach ludowych – opowiada Kusznierow. Teatr w swoim repertuarze ma widowiska na każdą porę roku – Herody, Sobótki, Wereję czy tzw. chodzenie z królewną. – Wereja to obrzęd związany z zakończeniem żniw, a „chodzenie z królewną” miało przynieść urodzaj na polach i chronić przed gradobiciem – wspomina członkini teatru Barbara Zdunek.

Pakują cały autokar

W sezonie dożynkowym zespół Czeladońka nie ma wolnego weekendu. – Cały autokar pakujemy. Trzydzieści osób obsady, kiedyś woziliśmy nawet miniatury domów z drewna, teraz zabieramy makiety z płyt. W scenografii wykorzystujemy snopki, kwiaty, ławeczki, płotki i stroje – opowiada Rafał Panasiuk. Nie mają instrumentów, ale nadrabiają donośnym śpiewem, wartką akcją i oryginalnymi strojami. – Na dożynkach występujemy zwykle wieczorem. Pojawiamy się na scenie przebrani w płócienne koszule i kaftany, spódnice i chustki, boso, w rękach z grabiami albo wiązkami słomy, śpiewamy albo recytujemy i ludzie od razu lecą pod scenę – wyjaśnia Kusznierow.

Nie odchodźcie

Kilka lat temu członkowie zespołu sami wybudowali w Lubence plenerowy amfiteatr i miniskansen. Dostali na start kilka tysięcy złotych dofinansowania od Bialskopodlaskiej Lokalnej Grupy Działania. I tak teren po wykopalinach gliny stał się miejscem kulturalnych wydarzeń. – Odtworzyliśmy kilka chałupek z drewna, postawiliśmy wiatrak, zbudowaliśmy scenę. Planujemy dodać basztę, cerkiew i karczmę. Co roku organizujemy tutaj festyny – mówi pan Kazimierz. – Niektórzy mówią, że „z kultury chleba się nie najecie”. Tu akurat się nie mylą, dlatego każdy z nas ma swoje zajęcia, z których żyje. Za występy pobieramy symboliczne opłaty, ale tak naprawdę to dokładamy z własnych kieszeni do „interesu”, bo to nasza pasja – podkreśla Ludwika Bandzarewicz. Zapewne pasję i autentyczność dostrzegł w aktorach Czeladońki uznany fotograf pochodzący z Białej Podlaskiej, Adam Pańczuk. Zrealizował z zespołem kilka sesji, m.in. pt. „Karczeby” oraz „Aktorzy”. Pierwsza zdobyła I miejsce w konkursie fotograficznym National Geographic Polska 2006. Jego prace pokazujące mieszkańców Lubenki, trafi ły do galerii we Francji, USA, Hiszpanii, Korei, Japonii i Australii. Jeżeli kiedyś usłyszycie: „Przed państwem wystąpi zespół obrzędowy Czeladońka z Lubenki pod kierownictwem Kazimierza Kusznierowa” – nie odchodźcie za daleko, bo stracicie przyjemność obcowania z piękną sztuką, która odchodzi do przeszłości.