Pierwsi przyszli Sowieci

1 września Niemcy zaatakowali położone 20 kilometrów od nas lotnisko w Białej Podlaskiej i tak przyszła do nas wojna. Samoloty niemieckie latały bardzo nisko, można było widzieć twarze pilotów. Z dnia na dzień informacje z frontu były coraz bardziej przerażające, a uciekinierzy z zachodu swoimi opowieściami potęgowali strach. Na wieść o zbliżaniu się Niemców ludzie w Łomazach zaczęli zabijać zwierzęta. Mówiono, że jak przyjdzie Niemiec, to spali dobytek, a liczono, że tak uratuje się chociaż część mienia i przy okazji będzie zapas żywności. Najbardziej zaskakujące było dla nas to, że któregoś dnia pojawili się we wsi nie Niemcy, tylko Rosjanie. Byli mizerni, karabiny mieli na sznurkach i w ogóle w porównaniu do żołnierzy polskich, których wcześniej widziałem, czy Niemców, którzy przyszli później, byli bardzo słabo uzbrojeni. Wielu z tych Rosjan kupowało żywność od chłopów, tę z zabitych zwierząt, którą wszyscy masowo chowali, szykując się na przyjście Niemców. Płacili tymi swoimi rublami. Rosjanie nie mieszkali we wsi, stacjonowali w ziemiankach pod lasem. Pamiętam, że jak przyszli, to do naszej wsi zewsząd zjechali się Żydzi, którzy wiwatowali na ich cześć. Założyli policję w Łomazach, nałożyli czerwone opaski i wspomagali naszych najeźdźców. Płakałem, jak zobaczyłem, że policja żydowska razem z Sowietami gna grupę polskich żołnierzy bez broni, w podartych ubraniach, do pociągu, który jechał do Białej Podlaskiej, a stamtąd pewnie dalej, na wschód… Po kilkunastu dniach Rosjanie odeszli, a w ich miejsce przyszli Niemcy. Ci od pierwszego dnia mordowali Żydów całymi rodzinami, często zakopując żywcem w miejscowych lasach. Pamiętam, jak któregoś razu kosiłem łąkę z ojcem i bratem, a nieopodal w lesie słychać było lamenty i wołanie litość kilku Żydówek. W pewnym momencie rozległo się kilka strzałów, po czym nastała cisza… Ludzie wtedy mówili, że teraz Niemcy mordują Żydów, a później wezmą się za nas. Wszyscy byli zrozpaczeni i przerażeni…

 

Karolina Pieńkowska