– W tym momencie w mieszkaniu jest ośmioro naszych dzieci, bo najstarszy, 26-letni syn już się usamodzielnił. W październiku dwójka wyjedzie na studia – opowiada pani Basia. Zostaje jeszcze piątka pociech w wieku szkolnym i najmłodszy dwulatek. Matka licznej gromadki przyznaje, że przedział wiekowy sprawia, iż ci młodsi to już zupełnie inne pokolenie. Pomimo tego wzorują się na starszym rodzeństwie. – Dzieciaki podrosły, aktywnie włączają się w opiekę nad młodszymi. Zresztą, nigdy nie mieliśmy niani. Nawet w okresie, gdy pracowałam, dawaliśmy radę. W sytuacjach awaryjnych pomagają sąsiedzi. Nigdy nie odmówili. Mieć takich sąsiadów to skarb – zaznacza. W rodzinie Komoszyńskich każdy ma swoje zadania, ale nie ustalają sztywnego grafiku, bo i tak czują się zmotywowani. Pani Basia dodaje, że najwięcej zamieszania dzieje się rano, zwłaszcza jeżeli chodzi o łazienkę. Problem sprawia też segregacja skarpetek. Dlatego opatentowali zabawę w tzw. „kopciuszka” – każdy szuka pary do swojej skarpetki. Chęci do wspólnego spędzenia czasu zapewne są, ale co z logistyką? – Raz w roku jedziemy wszyscy na święta wielkanocne do dziadków, ale musimy się podzielić na dwa samochody. Natomiast przed Wigilią tradycyjnie lepimy razem uszka – opowiada Komoszyńska.
Od stycznia 2013 roku rodzinom wielodzietnym z Białej Podlaskiej powinno być łatwiej. Zacznie wtedy obowiązywać program „Duża rodzina” na mocy którego kilkaset rodzin otrzyma ulgi m.in. przy zakupie biletów komunikacji miejskiej, przy wejściu na basen czy na inne biletowane imprezy kulturalne w mieście. Zaprawione w bojach matki – Barbara Komoszyńska, Katarzyna Bielińska i Sylwia Kowalczyk – liczą także na miejscowych przedsiębiorców, sklepy, itp. Rodziny, które chcą przystąpić do Związku Dużych Rodzin „Trzy+”, mogą zapisywać się w biurze posła Adama Abramowicza przy ul. Krótkiej1-3. Natomiast rodziny zainteresowane udziałem w programie „Duża rodzina” muszą wyrobić sobie specjalne karty które upoważnią do zniżek. Wnioski o wydanie kart można składać w Urzędzie Miasta Biała Podlaska. |
||
Nie mówimy o pieniądzach
Życie weryfikuje codzienny rytm rodzin wielodzietnych, bo nowy dzień przynosi nowe wyzwania, oczekiwania i potrzeby. – W tym roku nie mogliśmy pozwolić sobie na zakup nowych plecaków czy butów, bo przybory i podręczniki szkolne pochłonęły zbyt wiele. A przecież tylko mąż pracuje – dorzuca nasza rozmówczyni. Zdaniem pani Basi w rodzinach wielodzietnych najmniej mówi się o pieniądzach. Codzienne troski, rozmowy czy zwyczajne „bycie” z dziećmi wypełniają skutecznie czas. Paradoks? A jak wytłumaczyć fakt, że dzieci z rodzin wielodzietnych są zazwyczaj bardziej zadbane, uczuciowe, bardziej samodzielne od swoich rówieśników? – W naszym społeczeństwie wciąż żywy jest stereotyp wielodzietnej rodziny patologicznej. Stąd na każdym kroku ludzie czekają na nasze potknięcia, nawet ci, po których najmniej się tego spodziewamy. Kiedyś przejmowałam się tymi opiniami. Ale trzeba podnieść głowę do góry i żyć. Być dumnym z siebie i swoich dzieci – mówi ze wzruszeniem Komoszyńska. Okazuje się, że przy dziewięcioosobowej gromadce rodzice mają czas na marzenia, póki co jeszcze niezrealizowane. – Od dwóch lat planujemy z mężem weekend tylko dla siebie, może nawet jeden dzień gdzieś nad Bugiem. Ale jeszcze się nam nie udało. Zawsze znajdą się ważniejsze wydatki bieżące. Są dni, kiedy tęsknię za spokojem, ale z drugiej strony nie wiem, czy bym się w tej błogiej ciszy odnalazła – zastanawia się nasza rozmówczyni. Bo 11-osobowa rodzina to 11 powodów, dla których warto żyć.