Atlantyda

Przyszły 2013 rok to wcale nie musi być kryzysowe science-fiction, ale całkiem realna smutna rzeczywistość. Ci, którzy jeszcze nie wierzą, że benzyna może być po 7 zł, euro po 5,50 zł, że kolejne 25 tys. nauczycieli straci pracę, a bezrobocie spokojnie wzbije się na poziom ok. 18-20 proc., niech wytężą wyobraźnię. Szczególnie poszukiwane mogą okazać się lampy naftowe i piecyki, tzw. kozy, nowoczesne stadiony mogą się wypełnić kolorowymi namiotami tych, którzy już nie dali rady spłacać kredytów walutowych z powodu franka, który urwał się eurouwięzi. Nadchodzi rok bankrutów, przed nami kryzys, o jakim się rządzącym nie śniło. Stypa na „zielonej wyspie” może się przekształcić w mityczną katastrofę Atlantydy. Wyczerpał się już urzędowy propagandowy optymizm, wyczerpały się sztuczki kreatywnej księgowości, teraz władza będzie schładzać nastroje i aspiracje Polaków, zachęcać do ograniczeń i wyrzeczeń. Atlantyda nad Wisłą coraz bliżej. Powrócą sceny jak z „Misia”, w razie wątpliwości władza odpowie nam: „Nie oddamy Panu palta i co Pan nam zrobi”.