Wszystko za sprawą niezwykłego gościa, Jacentego Ignatowicza, który dał niezwykły koncert muzyki poważnej i rozrywkowej. Podczas spotkania artysta zagrał utwory Beatlesów, Chopina, Mozarta i Franka Sinatry. W całej sprawie nie byłoby może nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że dużą część utworów artysta zagrał na pile i liściu. (pozostałe m.in. na fujarce, skrzypcach, saksofonie i piszczałce). Jacenty Ignatowicz to nie tylko wybitny multiinstrumentalista, który potrafi zagrać wszystko, czego dusza zapragnie, na osiemnastu instrumentach, ale i showman. Uraczył widzów gawędą góralską, a wykonanie „Tanga z różą w zębach” dmuchane… nosem porwało wszystkich gimnazjalistów i nauczycieli. Zagrał też na liściach szkolnego kwiatka doniczkowego. W czasie koncertu zachęcał młodych ludzi do gry na instrumentach, powtarzając: „wszystko jest muzyką, uwierz w to, a możesz grać lepiej ode mnie”. Jak podkreślał, jest pasjonatem, nie posiada wykształcenia muzycznego. Ten niezwykły muzyk folklorysta pochodzi z Parczewa. Tu się wychowywał i chodził do szkoły. Skąd w nim taka miłość do muzyki? – W dzieciństwie pasłem krowy w naszym gospodarstwie. Wszystko mi grało, wiatr, trawa, liście na drzewach. Kiedy dowiedziałem się od starszych, że na tych listkach można wykonywać muzykę, zacząłem muzykować. Pierwszym konkretnym instrumentem na jakim zacząłem grać, były skrzypce. Chodziłem do domu harcerza, w którym instruktor zachęcił mnie do gry na flecie – opowiada muzyk. Potem był klarnet i saksofon – wspomina. W 1979 roku Ignatowicz przeniósł się do Żywca i tu zafascynowała go muzyka góralska. Tu także wzmogło się odkrywanie przez niego muzyki wszędzie wokół, w otaczającym świecie przyrody. Z czasem przyszły wyróżnienia, nagrody, laury. Parczewski góral został laureatem wielu festiwali, m.in. ostatnio dotarł do półfinału muzycznego show „Mam Talent”, w którym pierwszy raz w historii programu wykonał bis na życzenie publiczności, a rektor Uniwersytetu Śląskiego poprosił go, by wykładał folklorystykę na uniwersytecie. – Będę może nieskromny, jeśli powiem, że wśród górali mam status takiej trochę gwiazdy – mówi pan Jacenty. I dodaje: – Po prostu odczytałem niuanse w muzyce, na które oni nie zwrócili uwagi. Bo zawsze mówiłem, że wszystko wokół jest muzyką, tylko trzeba chcieć ją usłyszeć.