– Osiągnęliśmy poziom stabilizacji: praca, dom, unormowana pozycja zawodowa, wydawało się, że za Oceanem zostaniemy na stałe. Stało się inaczej – wspomina Ryszard Jagieluk.
Ocalić ducha świąt
– Tęsknoty za „utraconym” krajem nie zrozumie nikt, kto nie spróbował życia na emigracji. To tęsknota zdecydowała o powrocie. Najtrudniej było w święta Bożego Narodzenia. Nostalgia tak wielka, że niekiedy łzy same napływały do oczu. Trudno słowami wyrazić to nieokreślone „coś”, co zwłaszcza przy dzieleniu się opłatkiem tysiące kilometrów od Polski chwytało za gardło i wywoływało wzruszenie, nad którym trudno było zapanować – wspomina Maria Jagieluk. Jagielukowie – rodzice wyjechali, syn Mariusz z żoną Martą i urodzonym w Stanach Zjednoczonych wnuczkiem Alkiem zostali. Ale opierali się niewiele dłużej. – Planowałem zapuścić korzenie w Ameryce, bo czego by nie mówić, pod względem ekonomicznym żyje się tam łatwiej. Ale przecież pieniądze to nie wszystko, więc gdy rodzice wrócili do Polski, także i my zaczęliśmy rozważać powrót – mówi Mariusz. Perspektywy za Oceanem mieli dobre, a i mieszkańcy Stanów Zjednoczonych, przynajmniej ci, których młodzi Jagielukowie poznali, okazali się ludźmi sympatycznymi, otwartymi i optymistycznie nastawionymi do życia. A jednak coś „kazało” im wracać do Polski, zwłaszcza w okresie świąt Bożego Narodzenia, bo wtedy było najtrudniej. – Okres okołoświąteczny Amerykanie w dużej mierze sprowadzają do obdarowywania siebie nawzajem i wspaniałego przystrajania domów oraz ulic, co akurat jest miłe, ale zupełnie zapominają o duchu tych Świąt. Bez Wigilii, bez opłatka, bez drugiego dnia Świąt, bez niepowtarzalnej atmosfery, specyficznej otoczki i tego nieokreślonego „czegoś”, co wszyscy odczuwamy w ten niezwykły czas w Polsce, to nie było to. Nostalgia i tęsknota za krajem odczuwane zwłaszcza w ten czas są nie do opisania – wspomina Marta, która po chwili zastanowienia dodaje: – Ktoś kiedyś powiedział: „tam twój dom, gdzie serce twoje”. To jest prawda. I dlatego musieliśmy wrócić.
Dom pełen miłości
Iwona Maj skończyła studia teologiczne, a następnie przez kilka lat uczyła w szkole religii. Z kolei jej mąż, Sławomir, pracował w firmie produkującej ogrzewacze do wody. Mieli mieszkanie, posady i marzenia o gromadce dzieci. – W 1998 roku dowiedzieliśmy się o możliwości prowadzenia rodzinnego domu dziecka w budynku po starej szkole w Bohukałach. Szybko podjęliśmy z mężem decyzję o przeprowadzce z Kielc nieomal na drugi kraniec Polski – wspomina Iwona. Dziś, oprócz dwóch synów i dwóch córek biologicznych, małżeństwo opiekuje się dziewięciorgiem dzieci. Najmłodsze mają sześć lat, najstarsze są w wieku studenckim. – Różne bywają te nasze dzieciaki, ale wszystkie kochamy jednakowo, jak własne. Doskonale pamiętamy każde dziecko, które przewinęło się przez nasz dom i o każdym moglibyśmy opowiadać godzinami. Nie tracimy z nimi kontaktu, gdy nas opuszczają – nadmienia Iwona. Przy okazji świąt Bożego Narodzenia w Bohukałach robi się naprawdę tłoczno, bo do domu często przyjeżdżają ci, którzy założyli już własne rodziny, ale o „cioci” i „wujku” nie zapominają. Bywały takie wigilie, na których spotykali się w gronie trzydziestoosobowym. Rodzice na pełen etat, jak o sobie mawiają, zgodnie przyznają, że święta są dla nich magicznym czasem. – Przygotowanie posiłku dla kilkudziesięciu osób to dla nas nie sztuka. Najpierw wspólnie czynimy przygotowania. Przynajmniej trzy dni spędzamy w kuchni, pieczemy ciasta. Jest intensywnie, ale mamy przy tym wiele radości. Dzieci oczywiście dostają prezenty. Poza tym dni świąteczne są okazją do odpoczynku – wyjaśnia mama licznej gromadki. Majowie zaznaczają, że każda Wigilia jest wyjątkowa ze względu na dzieci, które do nich trafiają. – Najmocniej zapisała nam się w pamięci pierwsza wieczerza w Bohukałach, czternaście lat temu. Ale była też taka, trzy lata temu, gdy 23 grudnia trafi ł do nas mały chłopczyk z interwencji. Maleństwo płakało przez całe Święta. Okazało się, że miał wirusa pokarmowego, którym zaraził całą rodzinę. Szczęśliwie po dwóch miesiącach chłopczyk powrócił do swoich biologicznych rodziców – opowiada nasza rozmówczyni. Iwona i Sławomir nigdy nie wybierali sobie dzieci, które do nich trafiły. Przyjęli wszystkich podopiecznych skierowanych przez Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie. – Zabranie od biologicznych rodziców zawsze będzie dla dziecka traumą. Staramy się zapewnić im poczucie bezpieczeństwa, komfortu i miłości. Ważne, by wzrastały w przekonaniu, że pomimo dramatycznych doświadczeń życie toczy się dalej – przekonuje Iwona. Na pytanie o świąteczne i noworoczne życzenia, Majowie odpowiadają, że przydadzą się im nowe pokłady cierpliwości na codzienne troski. – Oby tej miłości, która w nas drzemie, nigdy nie zabrakło, bo aby być z dziećmi trzeba je naprawdę kochać. Jak dotąd, Pan Bóg obdarza nas tą łaską.
Wigilia bez najbliższych
Ponad 350 skazanych z bialskiego Zakładu Karnego spędzi Boże Narodzenie za kratami. Pomimo że będą z dala od rodziny, poczują świąteczną atmosferę. – Kilka dni przed 24 grudnia w więzieniu odbywa się spotkanie opłatkowe kadry ze skazanymi. Przygotujemy biały obrus, świąteczne potrawy, a nasz kapelan odczyta fragmenty Pisma Świętego. Podzielimy się opłatkiem, zaśpiewamy kolędy – wyjaśnia Sławomir Miroński, kierownik Działu Penitencjarnego. Okazuje się, że tylko 40 osadzonych skorzysta z przepustki i na Święta pojedzie do domu.
Trudno słowami wyrazić to nieokreślone „coś”, co przy dzieleniu się opłatkiem tysiące kilometrów od Polski wywoływało wzruszenie, nad którym nie sposób było zapanować.
Reszta w Wigilię uda się do więziennej kaplicy, gdzie o godzinie 21 odprawiona zostanie Pasterka. Wcześniej tego dnia wychowawcy odwiedzą każdą celę i złożą skazanym życzenia. Również 25 grudnia więźniowie będą mogli uczestniczyć we Mszy Świętej. Ci, którzy zechcą, skorzystają ze spowiedzi. W pierwszy i drugi dzień świąt Bożego Narodzenia regulamin zabrania widzeń z rodzinami. Pozostaje możliwość rozmowy telefonicznej i wysyłka listów oraz paczek. – Ze względów ochronnych nie wszystko możemy dostarczyć – nadmienia kierownik Działu Penitencjarnego. I tak, regulamin zakazuje np. przekazania osadzonemu ciasta, bo może zawierać… alkohol. Niektórzy za skazanych decydują się na choinkę lub inne dekoracje, jednak wcześniej muszą otrzymać zgodę kadry na indywidualny wystrój celi. W ubiegłych latach skazani wykonywali ozdoby świąteczne w ramach projektu „Bombka”. Warsztaty prowadzili członkowie Koła Naukowego Twórczych Pedagogów Resocjalizujących UMCS. Następnie odbywał się kiermasz, na którym sprzedawano rękodzieło, a środki przekazywano na cele charytatywne. Zachęceni ubiegłorocznym sukcesem, skazani wraz z wychowawcą Wojciechem Nastajem postanowili również w tym roku wystawić przestawienie „Herody”. Próby trwają od kilku tygodni. Jeden z osadzonych, Irek, który wciela się w postać kata, przyznaje, że poprzeczka została postawiona wysoko. – Chcemy przebić ubiegłoroczny sukces. Wystąpimy w barwnych kostiumach i maskach, udoskonaliliśmy też stroje i mamy więcej rekwizytów – wyjaśnia Irek, skazany, pracujący w więzieniu jako fryzjer. Wojciech Nastaj, który jest jednocześnie reżyserem bożonarodzeniowej sztuki, przypomina, że w 2011 roku więźniowie wystawili „Herody” kilkanaście razy. Zainteresowanie było tak duże, że z niektórych wystąpień musieli rezygnować. – Pomysł inscenizacji, w której występuje dziesięć osób, podsunął jeden z więźniów. Przyjęliśmy to z entuzjazmem. Nie mieliśmy zamiaru wychodzić z tym na zewnątrz. Dopiero po namowie księdza dziekana Mariana Daniluka skazani wystąpili w kościele, a później także w innych miejscach – wspomina Nastaj. Zwieńczeniem sukcesów „Herodów” było I miejsce w Ogólnopolskim Przeglądzie Sztuki Więziennej w Sztumie. Więźniowie mają opłatek, Wigilię, „Herody”, ale w święta Bożego Narodzenia szczególnie mocno brakuje im tego, co najważniejsze – wolności i obecności bliskich. Ci, którzy spędzają Boże Narodzenie za kratami, bardzo tęsknią za domem. W tym roku Irek dostanie przepustkę i przez kilka dni nacieszy się rodziną. – Bywało jednak, że w święta siedziałem w celi z kolegami. Unikałem rozmów, bo mimochodem człowiek wchodzi w nostalgię i zadumę – mówi smutno. Szczególny czas, szczególne miejsce i więźniowie, którzy w ten świąteczny czas szczególnie mocno pragną tego samego co wszyscy ludzie: obecności drugiego człowieka i nadziei, która nie przemija.
Ksiądz prałat Mieczysław Lipniacki: Najważniejsze, byśmy przy okazji świąt Bożego Narodzenia nie zapomnieli, że są to właśnie święta Bożego Narodzenia, czyli zawarta w Piśmie Świętym tajemnica wcielenia Słowa Bożego. Patrzymy na narodzonego Jezusa jako małe dziecię, pamiętając, że to nasz Zbawiciel, który narodził się po to, aby dać świadectwo Prawdzie, zwyciężyć śmierć i dać nam życie wieczne. Wszystko inne, piękna bożonarodzeniowa tradycja i rozbudowana otoczka, to jedynie dodatki do tego, co najważniejsze i co stanowi kwintesencję tych Świąt. |
Czas nadziei
Przybyszów odwiedzających Dom Pomocy Społecznej w Kozuli już dwa tygodnie przed Świętami powitały świąteczne dekoracje: choinki zdobione ręcznie robionymi bombkami i kolorowymi światełkami oraz ogromne sanie Świętego Mikołaja. Jednak dla mieszkańców okres przedświąteczny, to czas najtrudniejszych w roku: czas nadziei i obaw. Mieszkańcy czekają na wizytę bliskich, czekają z mieszanką nadziei i obawy, czy zostaną zabrani na rodzinne Święta – ze wskazaniem na obawę, bo jednak wyjeżdża niewielu. – To dlatego paradoksalnie najlepiej funkcjonują w tym czasie samotni, ci, którzy już na nikogo nie czekają – mówi dyrektor DPS, Krystyna Czyżewska. Domownicy włączają się w świąteczne przygotowania i tak, jak w każdym innym domu, przygotowują wigilijne potrawy, ubierają choinki, odświeżają w pamięci kolędy, jednym słowem współtworzą świąteczną atmosferę. W wigilijny wieczór wszyscy idą na Mszę Świętą, a następnie zasiadają do wspólnej wieczerzy przy obficie nakrytym stole, z siankiem pod obrusem. Zofią Szatałowicz, mieszkanka Domu Pomocy Społecznej od dziesięciu lat, wspomina, że do Kozuli przeprowadziła się z Warszawy wraz z mężem. Nie mieli dzieci, a z rodziny została tylko siostra. Na wspomnienie męża w oczach pani Zofii pojawiają się łzy. Zmarł w kwietniu, nadchodzące Święta będą więc pierwszymi, w których zabraknie go przy świątecznym stole, a przecież spędzili wcześniej razem pięćdziesiąt siedem wspólnych Wigilii. – Tegoroczne Święta będą dla mnie trudnym i smutnym czasem – mówi pani Zofia, ale przysłuchująca się rozmowie Wanda Marciniuk, mieszkająca w Kozuli od szesnastu lat, szybko zaprzecza. – Jak w każdej większej zbiorowości, mamy tu konglomerat ludzkich losów i historii, od radosnych po dramatyczne, ale nie pozwolimy, by ktokolwiek w wigilijny wieczór był samotny czy smutny. Zawsze znajdzie się tu ktoś, kto przyniesie pociechę, a jeśli taka będzie potrzeba, obetrze także łzy.
Trzej Królowie zamiast Mikołaja
Święta bez śniegu i św. Mikołaja? Ale za to z bożonarodzeniową szopką, migdałowym nugatem i prezentami od Trzech Króli. Pochodząca z Białej Podlaskiej Agnieszka Nowak od kilku lat mieszka w Hiszpanii i tam spędza święta Bożego Narodzenia. Nasza stała – internetowa – Czytelniczka opowiada, że Hiszpanie, podobnie jak Polacy, zaczynają robić przedświąteczne zakupy już na początku grudnia. Na ulicach miast pojawiają się dekoracje i fantazyjne iluminacje. – Mocnym symbolem Świąt jest tutaj szopka bożonarodzeniowa, która pojawia się w centrach handlowych, kościołach oraz w większości domów. Tradycja dekorowania choinki nie ma tak wielkiego znaczenia, jak w Polsce – tłumaczy Agnieszka. Dwa dni przed Wigilią na Półwyspie Iberyjskim odbywa się wielka loteria zwana El Gordo, w której do wygrania są spore kwoty pieniędzy. Ludzie wierzą, że szczęśliwe numery wyśpiewują dzieci z madryckiej szkoły dla sierot. – 24 grudnia, podobnie jak w Polsce, Hiszpanie całą rodziną zasiadają do świątecznej wieczerzy. Zanim to jednak nastąpi, popołudniem Hiszpanie spotykają się w barach i restauracjach z przyjaciółmi, gdzie popijają wino albo chocolate con churros (gorącą czekoladę z podłużnymi racuszkami) – relacjonuje Agnieszka. Na wigilijnym stole królują owoce morza, ryby, pasztety oraz jamon (suszona szynka). Jako danie główne podaje się tego dnia pieczone jagnię albo prosię. Na deser nie może zabraknąć sprzedawanego jedynie w czasie świątecznym rodzaju nugatu z migdałami tzw. turron. Po kolacji Hiszpanie udają się na pasterkę zwaną la misa del gallo (msza koguta). Określenie związane jest z podaniem, iż to kogut obwieścił światu narodzenie Jezusa. Na prezenty mieszkańcy Półwyspu Iberyjskiego muszą trochę poczekać. 5 stycznia w każdym mieście odbywają się wesołe parady na cześć nadejścia Trzech Króli. – Rankiem 6 stycznia dzieci odnajdują prezenty we wcześniej przyszykowanych butach. W Hiszpanii podarunki przynoszą Trzej Królowie, a nie św. Mikołaj. Tego dnia jada się tradycyjne ciasto z kandyzowanymi owocami zwane roscón de reyes – opowiada nasza „korespondentka”. Agnieszka Nowak przyznaje, że święta na Półwyspie Iberyjskim upływają – jak mówi – „multikulturowo”. – Wigilię spędzamy u ciotki męża, Javiera, gdzie łączymy polsko-hiszpańsko-amerykańsko -kubańskie tradycje. Kolację zaczynamy od czytania Pisma Świętego i modlitwy. Nasze menu też jest „multikulturowe”: barszcz czerwony z uszkami (akcent polski), sałatka z owoców morza oraz pudding z tuńczyka (przystawki hiszpańskie), czarna fasola z ryżem (danie kubańskie) oraz pieczona szynka z ananasem (element amerykański). Po wieczerzy wszyscy siadamy przy choince i śpiewamy kolędy – relacjonuje Agnieszka. Pierwszego dnia Świąt nasza czytelniczka wraz z rodziną udaje się kościoła, a następnie do sąsiadów na wspólne śpiewanie kolęd. Świąteczne wieczory, tak jak większość Hiszpanów, spędza w restauracji z przyjaciółmi. – Święta w Hiszpanii przebiegają w bardziej zrelaksowanej formie niż w Polsce, bo miejscowi lubią spędzać ten czas aktywnie, np. wybierają się całą rodziną na łyżwy czy na spacer, mniej niż w Polsce przesiadując za stołem. Agnieszka mówi, że w Święta w szczególny sposób tęskni za swoją polską rodziną, podlaską atmosferą Świąt i… śniegiem. – Z chęcią zjadłabym w tegoroczne święta karpia, rybę po grecku i śledzia – rozmarza się nasza hiszpańska „korespondentka”, która niniejszym przesyła Czytelnikom „Tygodnika Podlaskiego” najserdeczniejsze życzenia Błogosławionych świąt Bożego Narodzenia.