Manii droga do domu

Właściciele pieska rozwiesili w mieście plakaty, zamieścili również ogłoszenie na łamach „Tygodnika Podlaskiego”, ale nie do końca wierzyli w szczęśliwe zakończenie tej historii. Pies jest mały, nie rzuca się w oczy. Na szczęście, prawie tydzień po zaginięciu został zauważony przez Marcina Kasińskiego. – Jechałem samochodem ulicą Grabarską i w krzakach, w śniegu dostrzegłem wystraszone maleństwo. Piesek telepał się z zimna, był cały w błocie, wychudzony. Nie chciał podejść, ale po jakimś czasie zaufał mi. Bez wahania, zabrałem jamnika do domu – wspomina znalazca. Mania trafiła na miłośnika „braci mniejszych”, który w domu ma już spory zwierzyniec. Po kilkudniowych przejściach zwierzę zostało wykąpane, nakarmione, ogrzane. – Gdyby w schronisku „Azyl” nie byłoby miejsca dla Manii, wzięlibyśmy psa do siebie – dodaje Kasiński, który prowadzi firmę komputerową. Okazuje się, że pan Marcin współpracuje z bialskim schroniskiem, m.in. założył i prowadzi ich stronę internetową. – W „Azylu” znaleźliśmy plakat z ogłoszeniem o zaginięciu pieska. Od razu zadzwoniliśmy – informuje nas Kasiński. Jeszcze kilka dni na dworze spowodowałoby, że jamnik zdechłby z głodu lub zimna. – Dlatego jesteśmy bardzo wdzięczni znalazcy, który nie chciał od nas nawet nagrody za znalezienie naszego pupila – wyjaśnia Katarzyna Kondratiuk. Nie bez kozery mówi się, że miarą człowieczeństwa jest nasz stosunek do zwierząt.