A to przecież polscy kierowcy w formie obciążeń podatkowych wpłacają do budżetu 50 mld zł rocznie. Już wkrótce mamy dostać w prezencie od nowego wicepremiera kolejne innowacyjne rozwiązania podatkowe: opłatę od śmieci, deszczu i powierzchni dachów, nowy podatek od radia i tv nazywany dla zmyłki opłatą audiowizualną, czy też nowy podatek od rur i kabli przechodzących pod naszą działką, od garaży czy wreszcie opłaty z tytułu wypłaty własnych pieniędzy z bankomatów. Za wszelką cenę chce się nam zafundować dietę cud i to nie tylko z powodu szaleńczo drożejącej żywności. Chce się zmusić Polaków do chodzenia spać z kurami z powodu jednych z najwyższych w Unii cen energii elektrycznej i gazu w relacji do naszych nędznych zarobków. Władza skutecznie zniechęca nas do posiadania rodziny i dzieci tnąc becikowe, podnosząc VAT na ubranka i utrzymując zasiłki rodzinne na poziomie 2 butelek taniej wódki. Tolerowane jest przez instytucje nadzorcze i Ministerstwo Rolnictwa dodawanie soli drogowej do żywności, produkowanie parówek z piór, pazurów i żył, rozcieńczanie mleka, masła czy śmietany, dodawanie koniny do wołowiny, sprzedawanie ryb wielokrotnego użytku – odmrażanych i ponownie zamrażanych – czy wreszcie produkowanie kiełbasy krakowskiej ze strusia. Bezkarność pospolitego złodziejstwa, zawyżania rachunków i opłat, powszechne oszukańcze praktyki instytucji finansowych i banków, czy zagranicznych koncernów jest gwarantowana odgórnie. Skutecznie wybito nam z głowy poczucie równości obywateli wobec prawa i poczucie sprawiedliwości, bo polskie sądy są coraz bardziej nieobliczalne, wydają coraz bardziej zaskakujące, często wręcz absurdalne wyroki. W opinii wielu Polaków, „rozgrzanych” sędziów i spolegliwych prokuratorów przybywa i sędzia Tuleya nie jest tu wyjątkiem. Mamy przestać, jako społeczeństwo, myśleć, czytać, pisać i pytać, a zwłaszcza żądać i wymagać czegoś od władzy. Mamy przestać rozwodzić się na internetowych polach i dawać upust swej wściekłości, bo rozkwita cenzura, a mowa nienawiści ma być surowo karana, nawet więzieniem. Lepiej, żebyśmy nie chodzili na marsze wolności, niepodległości czy na stadiony i mecze piłkarskie, bo za wykrzykiwanie antyrządowych haseł można trafić na wiele miesięcy do aresztu. Uchowaj nas Boże przed próbami rozkręcenia własnego biznesu. Tu na naiwnych czeka droga przez mękę, zabójcze wilcze doły, setki pułapek skarbowości i urzędniczej wrogości. Każdy pacjent, uczciwy przedsiębiorca czy klient, który upomni się o swoje, jest w najlepszym razie lekceważony, ale bywa często, że puści się go w przysłowiowych skarpetkach. Nawet przy programie inwestycyjnym budowy autostrad i Euro 2012, mając do dyspozycji miliardy euro, udało się władzy skutecznie wykończyć krajową branżę budowlaną, a wyprzedając prawie cały wartościowy majątek narodowy doprowadzić państwo na skraj bankructwa. 2 mln młodych Polek i Polaków skutecznie już wybito z głowy wiarę w ojczyznę, podobnie jak uświadomiono młodym Polkom, by rodziły dzieci na Wyspach Brytyjskich, na Islandii czy w Norwegii, byle nie u nas. Obrzydzono nam też starość wydłużając wiek emerytalny do 67 lat, choć pracy brakuje dla młodych i wykształconych. Rabuje się resztki naszych emerytalnych oszczędności strasząc nas dodatkowo bankructwem ZUS. Polacy mają chcieć jedynie wody w kranie i dziadowskiego państwa, albo wiać, gdzie pieprz rośnie. Media wpajają nam, że mamy mieć wstręt do krzyża i wykazywać niechęć do nauki historii, do tradycji i normalności. Polskość ma oznaczać nienormalność. Polacy mają kochać władzę, przepraszać swych oprawców i liczyć na jałmużnę z UE. Żyjemy dziś w państwie wrogim wobec własnego obywatela, gdzie trwa niewypowiedziana wojna z własnym społeczeństwem. Żyjemy w kraju, który jeszcze wielu Polaków kocha, ale w którym młodym i starym żyć godnie już się nie da. Władza coraz wyraźniej mówi nam: bój się Polaku, a jak ci się nie podoba – to won. Czas najwyższy powiedzieć basta, to my jesteśmy u siebie, chcemy normalności, a nie kraju absurdów i pogardy dla zwykłego obywatela.