NASZ – WASZ TYGODNIK

dyktafon i zawodową czujność. W piątkowy poranek jeszcze nie do końca wiedziałam, co mnie czeka. Siedziałam już na swoim stanowisku obok kolportera. Jechał z nami jeszcze sprawca całego zamieszania – świeżutki numer Tygodnika Podlaskiego. W miarę kolejnych kilkudziesięciu przystanków na naszej trasie, gazetowy nadbagaż stawał się mniej uciążliwy, a ja gromadziłam coraz cenniejsze dziennikarskie łupy. Niektóre zebrane w pośpiechu, inne wyrwane prosto z serca, nieliczne wymamrotane od niechcenia – najważniejsze, że wszystkie uwagi i spostrzeżenia pochodzą od Was – od naszych Czytelników. Poznaliśmy się, chwilę porozmawialiśmy, wymieniliśmy opiniami. Przetarliśmy dziewiczy szlak.

"Pan

Czytelnicy przychylni, ale też krytyczni

"PaniJuż na samym początku naszej całodniowej drogi okazało się, że lektura naszej gazety to dla wielu z Was weekendowe przyzwyczajenie. Nie wyobrażacie sobie piątkowych zakupów bez szeleszczących kartek naszego pisma. Zapewne dlatego tak szybko znikamy ze sklepowych półek. W Leśnej Podlaskiej Marek Pietruczuk dobrowolnie ujawnił się jako nasz stały czytelnik. – Liczyłbym na więcej stron, bo artykuły mogą zaciekawić. A apetyt rośnie w miarę jedzenia – spointował nasz pierwszy rozmówca. Podobną opinię miała większość osób, z którymi spotkałam się na trasie. W Leśnej Podlaskiej zaczepił nas również pan Marian, który chętnie poczytałby na naszych łamach więcej ciekawostek i informacji kryminalnych. Z kolei w Konstantynowie dyskutowałam z Zofią Mitura i Iloną Kowaluk. – Chude jest modne, ale ja wolałabym, aby nasz tygodnik był grubszy – żartowała pani Ilona, która docenia bieżący charakter naszej gazety. Trudno się nie zgodzić – staramy się być na czasie, dlatego trzymamy linię. W Janowie Podlaskim ucięłam sobie pogawędkę z panią Beatą, mieszkanką Nowego Pawłowa. Rozmówczyni okazała się być bardzo przychylną, wręcz bezkrytyczną czytelniczką. – Wszystko podoba mi się w waszym – naszym piśmie. Odpowiada mi jego zawartość i mnogość informacji bieżących.

Anna Romanko, ekspedientka z Małaszewicz: – Weekend bez was jest weekendem straconym

Lubię wiedzieć, co się dzieje w regionie – powiedziała nam pani Beata. Na tym nie koniec, przystanek w Janowie przyniósł wiele zaskakujących punktów widzenia. Panowie Witek i Michał, z zawodu strażacy, przekonywali mnie, że w gazecie powinien pojawić się horoskop. Na pytanie „dlaczego?” odpowiedzieli wymijająco – doceniając nasz kącik kulinarny. Dobrze wiedzieć, że nie tylko panie wypróbowują nasze przepisy. Z kolei Marian Kosiński zaproponował, abyśmy z większą uwagą traktowali w Tygodniku Podlaskim wydarzenia z gminy Janów Podlaski. – Oczekiwałbym informacji o gospodarce, podatkach, podwyżkach, oświacie i o naszym Stowarzyszeniu Turystyczno-Kulturalnym.

Tygodnik dobry na wszystko

W niektórych opiniach moi rozmówcy prezentowali odmienne stanowiska, zwłaszcza jeżeli chodzi o dział ogłoszeń. Jedni z Was pochwalają ten pomysł, inny narzekają, że zajmuje on niepotrzebne miejsce. Kto ma rację? Aby wymigać się od odpowiedzi, udaliśmy się w dalszą trasę, tym razem do Rokitna. "MarianTutaj mamy sporo do nadrobienia, bo choć mieszkańcy nas znają, to niekoniecznie chcą się z nami dzielić swoimi uwagami. Pomimo tego, że na naszych łamach nie rozpieszczamy ostatnio Terespola, moi rozmówcy chętnie przedstawiali swoje obserwacje. – Polityka mnie nie interesuje, a tej w tygodniku nie mało, wolę inne tematy – podkreślił pan Jan. 80-letnia Maria z Nepli przyjechała do Terespola, jak co tydzień na zakupy i jak zawsze sięgnęła po Tygodnik Podlaski. – Lubię go czytać, dlatego studiuję pismo od deski do deski. Poza tym macie ode mnie plus za program telewizyjny i krzyżówki – opowiadała 80-latka. W Małaszewiczach pan Piotr zadał mi podchwytliwe pytanie. – Czy Tygodnik podpowiada, co kupić na Dzień Kobiet? Odpowiedziałam: – Dobrym prezentem będzie nowy numer naszej gazety. Pan Piotr kupił czekoladki, wziął też nasze pismo. Przy wyjściu dodał, że za rzadko bywamy w Małaszewiczach. Zatem czas to zmienić. Na reporterskim szlaku spotkałam kilka osób, które trwają przy nas od samego początku. Anna Romanko z Małaszewicz, ekspedientka: – Weekend bez was jest weekendem straconym. Czytam właściwie wszystko, począwszy od treści politycznych, aż po felietony i sport. Na jednym z ostatnich przystanków piątkowej eskapady trafi łam na Pawła i Jakuba, 12-latków z Kodnia."Anna Chłopcy śledzą naszą stronę internetową, a wersję papierową przekazują rodzicom. Tak też można. Misja pod hasłem „Reporter w drodze” zakończona, a ja już myślę o kolejnych spotkaniach z Wami. Jest jeszcze wiele podlaskich miast i miasteczek do których dotrzemy. Dlaczego? Bo warto się spotykać i rozmawiać. Zatem do zobaczenia!

Ewelina Burda