Teraz jesteśmy świadkami orgii wygłupów pod tytułem – szybko do euro, a będzie dobrze. Byle szybko, byle naród się nie wypowiedział, nie daj Boże referendum – bo wiadomo już, co myśli w tej sprawie 68 proc. Polaków. Według TNS-OBOP tyle właśnie uważa, że zamiana złotego na euro będzie mieć negatywny wpływ na sytuację gospodarstw domowych. Galopada rządu PO-PSL z szybkim przyjęciem euro może zakończyć się jak bieg kulawego konia pod górę. Tym bardziej, że w samych Niemczech powstaje partia, która ma dość zarówno strefy euro, jak i samej wspólnej waluty, i już cieszy się ogromnym poparciem na starcie. Niemcy, Włosi, Austriacy, Francuzi już w połowie chętnie by powrócili do narodowych walut, a Szwedzi w ponad 80 proc. są przeciw przyjęciu euro. Niedawni „szczęśliwcy” Słoweńcy, Słowacy, Cypryjczycy, Grecy, Hiszpanie, Portugalczycy ledwo dyszą. Zwolenników euro w Polsce – czyli euroidiotów – powinny na baczność postawić weekendowe wydarzenia z Cypru – członka strefy euro. Oto bowiem władza na Cyprze pod naciskiem Niemiec właśnie zagarnęła 10 proc. pieniędzy klientów zgromadzonych w bankach w formie nowego nadzwyczajnego podatku z powodu kryzysu. Te twórcze metody unijnej lichwy i zwykłego złodziejstwa można przecież w razie kryzysu wprowadzić w każdy weekend w każdym kraju. Czy te innowacyjne metody zawitają również nad Wisłę? Niewykluczone. Czas najwyższy porzucić mrzonki o europejskim tygrysie gospodarczym odżywiającym się na zielonej wyspie szczawiem i mirabelkami. Potrzeba mniej propagandy, nie wystarczy nadzieja w happy end. Trzeba walczyć o to, co możliwe i należne. Trzeba odzyskiwać głupio oddany i tanio wyprzedany majątek narodowy. Lepiej niech premier Tusk nie liczy na wspólnych Dziadków, bo rodzinna stypa wydaje się bardzo realna.