Zabłocka kapliczka pełna łask

13-letniej Justynie Szafryńskiej i 12-letniej Basi Samulowskiej. Objawienia w Gietrzwałdzie zostały oficjalnie uznane przez władzę kościelną. Natomiast zabłocka historia nie została jak dotąd należycie udokumentowana. Niemniej jednak wzmianki o wydarzeniach w Zabłociu znalazły się m.in. w publikacjach Józefa Geresza, profesora nauk humanistycznych z Międzyrzeca Podlaskiego. – Pod koniec XIX wieku tamtejsza ludność unicka była prześladowana przez kozaków. Mieszkańcy wiosek musieli płacić wysokie kontrybucje i utrzymywać dwie roty wojska rosyjskiego za to, że nie chcieli przejść na wiarę prawosławną. Prześladowania trwały 40 lat. Dlatego nikt nie wychylał się z opowieściami o objawieniach – sugeruje profesor z Międzyrzeca. Najstarsza informacja dotycząca wizyty Matki Bożej w Zabłociu, na którą natknął się Geresz, pochodzi z dzieła Józef P. Bojarskiego „Czasy Nerona w XIX wieku pod rządem moskiewskim czyli ostatnie chwile Unii w diecezji chełmskiej” z 1879 roku. Miejscowi przekazują sobie opowieść z pokolenia na pokolenia. – Zanim Maryja pojawiła się na sośnie, ukazała się w studni pewnego Żyda w Sworach – twierdzi Elżbieta Dorosz. Na drzewie zachowały się ślady stóp Maryi i Jezusa, podobne znaki można było znaleźć na leżących w lesie głazach. Niestety, w latach 60. XX wieku w wyniku prac melioracyjnych kamienie zniknęły. – Pamiętam, że ślady na drzewie blakły na zimę, a wiosną znowu wyglądały jakby były wypalone na nowo. Ludzie zaczęli obrywać korę z sosny, bo dowiedzieli się o przypadku mężczyzny chorego na raka, który po wypiciu wywaru z tej kory całkowicie wyzdrowiał. Drzewo niestety uschło. Później je ścięto i wybudowano w tym miejscu kapliczkę, w której znajduje się pień ze śladami stóp – opowiada pani Elżbieta. Obiekt stał się miejscem kultu – parafianie gromadzą się tam na okolicznościowe nabożeństwa albo różaniec. Inni pielgrzymi odwiedzają cudowne miejsce wraz ze swoimi intencjami. Piotr Sęczyk z pobliskiej Sycyny przyznaje, że wielokrotnie słyszał o łaskach które spłynęły na ludzi modlących się przy kapliczce w Zabłociu. – Człowiek, który remontował kapliczkę, był chory na łuszczycę, po kilku miesiącach schorzenie zniknęło bezpowrotnie. Albo małżeństwo, które długo nie mogło mieć dzieci, dzięki modlitwom doczekało się potomka – podaje Sęczyk. Pani Elżbieta przekonuje, że podobnych świadectw jest o wiele więcej. Ciekawe zjawisko związane z Zabłociem zaobserwował także profesor Geresz. – Wspólnie z kolegą zrobiliśmy zdjęcie na miejscu objawień. Po wywołaniu okazało się, że nad Matką Bożą unosi się coś przypominającego świecący krążek. Początkowo przypuszczałem, ze to światło słoneczne, ale fotograf wykluczył taką możliwość – mówi nam naukowiec z Międzyrzeca Podlaskiego. Jak wytłumaczyć te i inne historie związane z Matką Bożą? Wystarczy uwierzyć, a odpowiedź przyjdzie sama.