Z tamtego okresu zapamiętałem skromnego księdza w wytartej sutannie, który nie zabiegał o poklask, stanowiska czy zaszczyty, za to zawsze znalazł czas na rozmowę i wysłuchanie drugiego człowieka – i to także nie zmieniło się po dziś dzień. To, czego nie docenili nawet niektórzy przełożeni Księdza Stanisława, docenili zwyczajni ludzie, weterani walk o wolność Polski, żołnierze AK i reprezentanci młodego pokolenia w osobach harcerzy. Przekonałem się o tym naocznie, odwiedzając wraz z księdzem Stanisławem, jak co roku, 1 sierpnia kwatery bohaterskich Powstańców z 1944 roku na warszawskich Powązkach. Z tak spontanicznymi wyrazami sympatii, uznania i szacunku, jakie wyrażały pod adresem tego skromnego kapłana setki osób odwiedzających w tym dniu powstańcze kwatery, nie spotkałem się nigdzie i nigdy dotąd. Gdzieś w Przyszłości, która przecież czeka każdego, przechodząc na Drugą Stronę, ten niezwykły ksiądz – podobnie jak ksiądz Kazimierz Korszniewicz z Międzyrzeca Podlaskiego – idąc za słowami Świętego Pawła z pewnością będzie mógł powiedzieć: „w dobrych zawodach wystąpiłem, wiary dotrzymałem”.