TERESA STRZELEC WRÓCIŁA DO DOMU

w Brześciu. Jarosław Strzelec, mąż pani Teresy, zasygnalizował wtedy, że jego żona jest u kresu wytrzymałości psychicznej i fizycznej. – Nic się nie dzieje w jej sprawie. Została zatrzymana niesłusznie, nikt nie raczy sprawdzić dlaczego. Dlatego zdecydowała się na ten ostateczny krok. Może ktoś teraz zareaguje – mówił z przejęciem jej mąż. Po kilku dniach do pani Teresy zadzwonił dziennikarz niezależnej prasy białoruskiej. 11 kwietnia, czwartek. „Ja już wolna jestem?! Jezu. Nie wierzę…” – to była pierwsza reakcja Polki na informację o decyzji władz białoruskich. Uładzimir Arłouski z Państwowego Komitetu Celnego na Białorusi zawiadomił media, że „nie zważając na fakt, że polska obywatelka nie uiściła należnych opłat związanych z autem pozostawionym na Białorusi, strona białoruska ze względów humanitarnych wydała zgodę na jej powrót do kraju. Może opuścić Białoruś w dowolnym czasie. Jednocześnie zwracamy uwagę, że pani Strzelec poważnie złamała przepisy celne. I cała ta kwestia znajduje się wyłącznie w sferze prawnej”. 12 kwietnia, piątek. O godzinie 9.00 na polsko-białoruskim przejściu w Terespolu gromadzą się dziennikarze z całej Polski. Pojawia się pan Jarosław, wyczerpany kilkutygodniowym napięciem i wyczekiwaniem, ale szczęśliwy. – Ulżyło mi. Dzwoniłem do żony. Jest w trakcie załatwiania spraw formalnych, towarzyszy jej Anna Nowakowska, Konsul Generalny RP w Brześciu – relacjonował Strzelec. Po dwóch godzinach za szlabanem widać samochód służby konsularnej. Stało się – po 38 dniach pani Teresa wróciła do domu, do męża i syna. Kobieta próbuje wydostać się z samochodu, podbiega do niej tłum dziennikarzy, wtedy ona wtula się w męża. Cała się trzęsie i płacze, nie może wydusić z siebie słowa. Dopiero po kilkunastu minutach powie: – Czuję się szczęśliwa. Polskie służby konsularne i dyplomatyczne pomogły mi, jak mogły. Mam żal do celników – przyznała. Kobieta dodała, że najbardziej tęskniła za domem. – Marzę o tym, aby wreszcie posprzątać, ugotować obiad, marzę o normalności. Na terespolskim przejściu granicznym konsul Anna Nowakowska zaznaczyła, że polskie służby konsularne wyczerpały wszelkie możliwe ścieżki dyplomatyczne w sprawie mieszkanki Ortela Królewskiego. – Jednocześnie przypominam, że postępowanie sądowe jest nadal w toku. Kwestia samochodu i opłat celnych nie jest rozstrzygnięta. Teraz znaczącą rolę ma adwokat państwa Strzelców – podkreśliła Nowakowska, która zaapelowała do obywateli Polski, aby za każdym razem zapoznawali  się z przepisami prawnymi obowiązującymi w państwie, do którego się udają. – Jeżeli Polacy mają kłopoty za granicą, należy bezzwłocznie powiadomić konsulat – mówi Konsul Generalna RP w Brześciu. Co zaważyło o zgodzie na wyjazd Teresy Strzelec z kraju Łukaszenki? Pan Jarosław docenia wkład mediów, które nagłośniły białoruski koszmar żony, a pani Teresa jeszcze na przejściu w Terespolu podziękowała Ryszardowi Godlewskiemu, który jako pierwszy zajął się jej problemem. Kiedy Polka przekraczała granicę, w Warszawie trwała konferencja prasowa. – Cieszymy się, że po miesiącu przymusowego pobytu na Białorusi pani Teresa Strzelec wróciła dzisiaj do Polski. Cieszymy się, że służba konsularna MSZ oraz wysiłki dyplomatyczne w Warszawie i Mińsku ku temu się przyczyniły – mówił rzecznik MSZ Marcin Bosacki. O skomentowanie przypadku Teresy Strzelec poprosiliśmy dr. Adama Bodnara, wiceprezesa Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. – Wszystko wskazuje na to, że Polka stała się ofi arą polsko- białoruskich przepychanek. Władzom białoruskim chodziło o upokorzenie i wykazanie nieudolności polskich władz. Zaistniałe nieporozumienie rozwiązano w sposób, który narusza prawa wolności pani Teresy. Niestety, nie spodziewam się, by postępowanie przeciwko władzom Białorusi o odszkodowanie przyniosło rezultaty – wyjaśnia Bodnar. 15 kwietnia, poniedziałek. Minęło kilka dni, a u Strzelców wciąż gorąco. – Media nie dają nam wytchnienia. Pierwszy szok już minął, ale jeszcze nie doszliśmy do siebie. Marzymy o spokoju – powiedział nam pan Jarosław. Przed nimi jeszcze batalia z białoruskim prawem. Czekają na wyrok Najwyższego Sądu Białorusi. Raczej nie wierzą, że odzyskają samochód, ale czy będą musieli płacić wysokie cło? Odpowiedź poznamy niebawem.