Z WOŁYNIA DO LASÓW PARCZEWSKICH

Nie można nazwać inaczej niż brylantową dywizją formowana była od stycznia 1944 na Wołyniu, w przededniu powtórnej, sowieckiej okupacji tych terenów. To był ostatni, rozpaczliwy wysiłek resztek Polaków z Wołynia, ocalałych z mordów i zsyłek podczas pierwszej sowieckiej okupacji tych terenów w latach 1939-1941 i późniejszego ludobójstwa. 27 DP AK utworzona została – wobec zbliżającego się frontu sowiecko- -niemieckiego – z oddziałów, stanowiących wcześniej obronę ludności polskiej przed napadami UPA. W marcu liczyła ponad 6,5 tys. żołnierzy. Jej oddziały biły się z Niemcami ramię w ramię z sowiecką armią. Po ustabilizowaniu się frontu i nieudanych próbach przedarcia się na stronę rosyjską dywizja wyrwała się z okrążenia i w czerwcu – w ciągłych walkach – przekroczyła Bug. W Lasach Parczewskich wygłodzonymi, obdartymi i zawszawionymi żołnierzami zaopiekowali się mieszkańcy okolicznych wiosek. Oddziały zasiliło 100 ochotników. Na terenie stacjonowania dywizji powstała Rzeczpospolita Partyzancka – Niemcy nie mieli tam wstępu, podobnie jak bandy rabunkowe. Dywizja nie otrzymała jednak od oddziałów AL i partyzantów sowieckich zrzutowej amunicji, wbrew zawartej jeszcze na Wołyniu umowie. Nikt nie znał wtedy dyrektywy naczelnego dowództwa Armii Czerwonej z 14 lipca 1944, nakazującej rozbrajanie oddziałów Armii Krajowej. Taki los spotkał dywizję po wkroczeniu Sowietów.

Polskie drogi

Polskie drogi nie miały nic wspólnego z powszechnie znanym telewizyjnym serialem pod tym samym tytułem. Żołnierzy 27 Wołyńskiej DP AK – podobnie jak wcześniej akowców wileńskich, a później i wszystkich innych żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego (jedynego takiego państwa w Europie) spotkał ten sam los. Podstępnie uwięzione dowództwa natychmiast wywożono do Rosji, pozostałych mordowano na lubelskim zamku i w Kąkolewnicy lub więziono w specjalnym obozie NKWD w Skrobowie, skąd trafiali oni do sowieckich łagrów. Ocaleli: bezkompromisowi i ci, którzy nie mieli żadnej możliwości legalizacji i ukrycia się na tzw. Ziemiach Odzyskanych, dołączyli do oddziałów walczących do początku lat 50. ubiegłego wieku. Przetrwanie tych oddziałów tak długo nie byłoby jednak możliwe – podobnie jak w 1944 roku – bez pomocy wielotysięcznej rzeszy bezimiennych ubogich mieszkańców Lubelszczyzny i Podlasia.

Chichot historii

W 1683 roku wojska RP Obojga Narodów ocaliły nie tylko Wiedeń i Austrię, ale i Europę przed zalewem tureckim. W 89 lat później Austriacy „odwdzięczyli się” – rozbiorem Polski. W 1920 r. Cud nad Wisłą – bo trudno inaczej określić zwycięstwo źle uzbrojonej polskiej młodzieży nad oddziałami sowieckiej regularnej armii – uratował Europę po raz wtóry. Ledwie 25 lat potem postanowienia mocarstw na konferencji jałtańskiej w 1945 roku, podjęte – o ironio – w byłym pałacu Potockich, przypieczętowały los Polski.