NA WASYLÓWCE U ALBICZUKA

– Co roku w rocznicę śmierci Albiczuka odprawiamy tutaj panichidę, czyli prawosławne nabożeństwo za spokój duszy zmarłego – wyjaśnia ks. Jan Kulik z parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Zahorowie. Batiuszka dodaje, że twórca z Dąbrowicy wyróżniał się umiłowaniem do ziemi i szacunkiem do drugiego człowieka. – Jego dobro emanuje nieustannie poprzez jego spuściznę artystyczną – przekonuje ks. Kulik. Po modlitwie na cmentarzu, uroczystości kontynuowano w wiejskiej świetlicy. Spotkaliśmy tam Pawła Krata, bliskiego przyjaciela Albiczuka. – Znaliśmy się czterdzieści lat. Obserwowałem, jak tworzył swoje obrazy, siedział wtedy w ogrodzie, czasami radził się mnie, które kwiaty warto namalować. Czasy mu nie sprzyjały, żył biednie. Mieszkał sam, bardzo skromnie. Chodził po polach, zbierał dzikie kwiaty, które sadził na swojej działce, rosło tam na pewno ponad 200 gatunków. By dorobić, imał się wielu zajęć. Dopiero gdy dostał wojskową emeryturę, zaczął żyć inaczej. Wybudował dom i wokół niego pielęgnował swój raj, czyli ogród – opowiada Krat.

 

Sztukę malarza z Dąbrowicy trudno jednoznacznie zaszufladkować. Alicja Mironiuk- Nikolska, kiedyś pracownik Muzeum Południowego Podlasia, obecnie Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie, przyznaje, że jego dzieła wpisują się w nurt prymitywizmu, nazywanego również sztuką naiwną. – Jego obrazy nie należały do sztuki profesjonalnej ani ludowej. Były oryginalne, bo podyktowane wielkim talentem – podkreśla etnograf. Dodajmy, że podlaski Nikifor ukończył tylko cztery klasy szkoły powszechnej, nie uczył się nigdy podstaw rysunku, a jednak jego dzieła trafi ły do zbiorów prywatnych i muzealnych na całym świecie. – Ludwig Zimmerer, niemiecki dziennikarz, a także wybitny kolekcjoner polskiej sztuki ludowej, wielokrotnie podkreślał, że Albiczuk wynalazł bajkowy świat ogrodów, który wyróżnia się prostotą kompozycji i jednoczesnym bogactwem detalu – wyjaśnia Alicja Mironiuk- Nikolska. Co więcej, malarz samouk bawił się w botanika i ogrodnika. – Obserwował przyrodę, czynił notatki, przesadzał rośliny, które przynosił z pól i lasów. Niepozorne byliny stawały się w jego ogrodowych kompozycjach prawdziwymi perełkami. Inni w swoich obejściach kopiowali jego styl – przyznaje etnograf. Na tym nie koniec, artysta wykazywał również zdolności muzyczne – m.in. grał na weselach, pisał także wiersze. Niektóre z jego oryginalnych szkiców znajdują się w izbie pamięci urządzonej kilka lat temu w wiejskiej świetlicy. – Wszystko co udało nam się tutaj zgromadzić, to darowizny od mieszkańców wsi i innych osób, które znały malarza. Mamy tutaj m.in. oryginalne łóżko artysty. Oprócz szkiców pozyskaliśmy również korespondencję, którą prowadził z kolekcjonerami i znawcami sztuki z całego świata. Nasza izba pamięci to obecnie jedyne miejsce w Dąbrowicy poświęcone Albiczukowi – komentuje Bożena Chazan, która wraz z Marią Martyniuk opiekują się tym minimuzeum.

Po śmierci artysty posiadłość najpierw przejął Skarb Państwa, a później sprzedano ją prywatnemu właścicielowi. Obecnie, dom stoi pusty, a po pięknym ogrodzie ani śladu. Jan Kurowski, wójt gminy Piszczac, podkreśla, że kilka lat temu gmina pielęgnowała ogrody Albiczuka, ale w związku z brakiem funduszy zaprzestała. Wszystko wskazuje jednak na to, że pamięć o podlaskim Nikiforze nie zginie, choćby dzięki takim inicjatywom jak Wasylówka, którą w tym toku połączono z plenerem malarskim. – Powstało ponad osiemdziesiąt prac. Wzięliśmy sobie do serca hasło przewodnie, czyli „Śladami Bazylego Albiczuka – podlaskiego Nikifora”. Poziom pleneru uważam za wysoki – mówi Janusz Maksymiuk, komisarz artystyczny. Dodajmy, że największy zbiór obrazów Bazylego Albiczuka znajduje się w Muzeum Południowego Podlasia w Białej Podlaskiej.