Życiomuzyka i dziedzictwo

Niegdyś słynęła z tertunów z soczewicą – myślałem jadąc wzdłuż szeregu nowych w większości domów. W jednym z nich mieszka Tadeusz Sójka – absolwent szkoły muzycznej w Łukowie, wieloletni nauczyciel, organista i animator życia muzycznego, wielbiciel akordeonu.

Tradycja i rodzina to Polska

Wszystko zawdzięczam rodzinie – wspomina pan Tadeusz – nie tylko zainteresowania muzyczne: dziadek grał na klarnecie w orkiestrze strażackiej, rodzice pięknie śpiewali. Historii też uczyłem się od rodziców, bo ta – za komuny – była zakłamana. I udało mi się te tradycje przekazać synom: Maciej skończył Akademię Muzyczną w Warszawie w klasie klarnetu, Paweł – w klasie akordeonu, a Rafał Akademię Muzyczną w Bydgoszczy w klasie klarnetu i dyrygentury chóralnej.

Z folklorem za pan brat

7 lat prowadziłem wraz z żoną zespół „Brzozowianki” – wylicza pan Tadeusz – 23 lata zespół ludowy „Echo” w Przychodach. Największą radość sprawia mi chyba jednak zespół „Tęcza” z Brzozowicy Małej, w którym obok pięciu pań występują cztery dziewczynki: niby narybek, a przecież kontynuatorki rodzimej tradycji i muzyki. Ci, którzy drwią z folkloru, nie pamiętają, że gdyby nie muzyka ludowa – nie byłoby mazurków Chopina.

Czujemy radość , gdy ludzie dobrze się bawią

Oczkiem w głowie pana Tadeusza jest od 12 lat zespół „Harmonijkowe Echo”  czyli czterech panów w kapeluszach. „Żelazny skład”: skrzypce, akordeon, bęben i klarnet okazjonalnie uzupełnia saksofon, mandolina, a nawet… liść. Grają muzykę ludową i biesiadną. Wiedzą, że są potrzebni, dzięki tego rodzaju muzyce koncertowali w Wielkiej Brytanii, Belgii, na Białorusi i Ukrainie. Bywa, że zwłaszcza za granicą, ludzie płaczą ze wzruszenia, słysząc zapomniane – wydawałoby się – melodie, ale również świetnie bawią się z nami: tańczą i śpiewają.