Powstańczy koszmar dziewięciolatki

– To była przedziwna więź, której dzisiaj mi  brakuje. Co się z nami stało- zastanawia się nasza rozmówczyni.

 

Warszawa stawała się jednym wielkim gruzowiskiem. – Straciliśmy wszystko. Było biednie, racje żywnościowe były nikłe. Powstańcy podpowiadali nam gdzie mamy szukać schronów. W jednej z takich kryjówek, spotkaliśmy kobietę która w czasie powstania, tam w podziemiach urodziła bliźniaki. Chwilę później zobaczyłam ją martwą na ulicy. Zmasakrowane ludzkie ciała były powstańczą rzeczywistością, z którą musiałam się zmierzyć jako dziewięcioletnia dziewczynka! To właśnie wtedy po raz pierwszy pomyślałam aby zostać pielęgniarką – wspomina 78-latka, która dzisiaj jest już na emeryturze, a wcześniej pracowała w szpitalu właśnie jako pielęgniarka.

 

Pani Elżbiecie zapadł również w pamięć widok żerujących psów i szczurów. – Do dzisiaj mam przed oczyma psa który w pysku trzymał kawałek ludzkiej nogi. Mama mówiła mi później, że długo nie mogłam dojść do siebie po tym zdarzeniu. Ale pamiętam również kilka jaśniejszych sytuacji. Kiedy Niemcy prowadzili nas na Dworzec Gdański, po drodze znaleźliśmy na działkach pracowniczych, krzaki żółtych pomidorów. Rwaliśmy je, jedliśmy, zabraliśmy ze sobą. Do dzisiaj kupuję żółte pomidory, i tylko jako  jedna w rodzinie je lubię – przyznaje nasza rozmówczyni.

Zanim mała Ela wsiadła z rodziną do pociągu obejrzała się za siebie, chciała zobaczyć Warszawę. Ale nie był to pokrzepiający obrazek.  – Wszystko płonęło, nad miastem unosił się dym, w powietrzu czuło się potworny odór. Tylko Niemcy stali wypasieni, w nieskazitelnych mundurach, z olbrzymimi karabinami – opowiada. Dziewięciolatka wraz z rodziną trafiła do obozu przejściowego w Pruszkowie, a stamtąd do Częstochowy. – Spędziliśmy tam rok, w koszmarnych warunkach, śpiąc  na słomie. Z tego brudu i  głodu  ciężko zachorowałam. Do dzisiaj czuję na sobie wzrok niemieckiego lekarza który mnie wtedy diagnozował – wzrok obrzydzenia – podkreśla bialczanka.

Ostatecznie, pani Elżbieta znalazła się w  Białej Podlaskiej. – Moja mama chciała wrócić do miejsca swojego urodzenia. Dlatego ukryliśmy się w  wagonie towarowym i po 11 dniach dotarliśmy do Białej – wspomina Elżbieta Chaberska, działaczka „Solidarności”, emerytowana pielęgniarka, laureatka konkursu „Wyjątkowa Bialczanka” oraz aktywna działaczka Uniwersytetu Trzeciego Wieku przy PSW. 1 sierpnia 2013 roku – gdzie wtedy będzie 78 – latka? – Co roku uczestniczę w obchodach rocznicy Powstania Warszawskiego w stolicy.  O godzinie „W” będę przy Pomniku Gloria Victis  na Cmentarzu Wojskowym na warszawskich Powązkach.