Polskie rolnictwo – czas dożynek i czas dorzynania

W obecnej, kolejnej wygranej kadencji ów rząd zachowuje się inaczej: niczym gubernator zamorskiej kolonii. Koalicja Platformy Obywatelskiej I Polskiego Stronnictwa Ludowego sprzeniewierza się nie tylko swoim nazwom, wyborcom, ale i żywotnym interesom całego Narodu. Jawnie lekceważy symptomy sprzeciwu, za nic mając petycje o narodowe referenda w kluczowych dla obywateli kwestiach, poparte 1-2 milionami podpisów i czyni zakusy na smutne resztki ich własności: lasy i SKOK-i. A ziemia? Przecież polska jest ziemia – zauważy ktoś.

Tradycje – reforma rolna

Ziemia dla tych, którzy ją uprawiają!!! Chlubne, wzniosłe? Niekoniecznie. „Obdarowani” przez komunistów paroma hektarami ziemi ludzie nie mieli prawa wznoszenia na niej jakichkolwiek budynków. To był pierwszy krok do tworzenia kołchozów, do czego – dzięki determinacji polskich rolników – nie doszło. Fakt ten przemilczany jest w obecnej historiografii. Podobnie jak trud prawdziwej reformy, podjęty przez biedniutkie władze zdewastowanego kraju zwanego Polską, powstałego po 123-letnim okresie zaborów. Niewielu wie, że to już wówczas, biedne jak mysz, odrodzone państwo polskie podjęło reformę rolną: parcelację, tworzenie 25-30 hektarowych gospodarstw rolnych, wyposażonych w niezbędne maszyny… Ta prawda – wobec obecnej sytuacji nie tylko podlaskich rolników – brzmi jak bajka. Wtedy wszyscy chcieli budować ten kraj. Obecnie ci, którzy jeszcze tu pozostali, wiążą swoją przyszłość z emigracją. Dlaczego?

Podsumowanie

Trwający obecnie okres dożynek to dla rolników czas zasłużonej radości i krótkiego wytchnienia przed jesiennymi pracami: zbiorami warzyw i owoców, wykopkami… To nie był dla nich dobry rok. Ulewne deszcze, a w konsekwencji zbiory zbóż nawet o połowę mniejsze od ubiegłorocznych i niskie ceny skupu, odczuwane są szczególnie boleśnie w naszym regionie, gdzie dominują niewielkie – w większości – gospodarstwa i ziemie IV-VI klasy. A co przyniesie przyszłość: ta bliższa i dalsza?

Perspektywy

Jedno jest pewne. Niska opłacalność produkcji na pewno nie powstrzyma ucieczki młodych, agroturystyka zaś, choć wymaga wysokich nakładów, nie stanie się źródłem dużych zysków, wobec postępującego ubożenia całego społeczeństwa. Względny spokój udaje się w tym państwie utrzymać tylko kosztem zadłużania kraju, które dawno już przekroczyło bezpieczne granice. Taką schedę ten rząd zagwarantował już kolejnym pokoleniom nie tylko rolników. W tzw. środkach masowego przekazu statystyczny mieszczuch nie wyczyta/nie usłyszy informacji o wzroście cen nawozów, środków ochrony roślin czy oleju napędowego. Usłyszy za to o wzrostach cen żywności. Co pomyśli? Pomyśli, tak jak chce ten rząd za pośrednictwem swoich mediów i według takiegoż słownika: „tym rolnikom to już się we łbie przewraca”. Maksyma „dziel i rządź” była znana już starożytnym Rzymianom. Do tematu wrócimy za tydzień.