Ciszej nad tą świnią
Wydawałoby się, że niskie ceny zbóż powinny stymulować rozwój hodowli trzody. Tymczasem tak nie jest. Od lat pogłowie systematycznie spada, choć ubój wzrasta. Słowem: zjadamy więcej niż produkujemy. Mamy wolny rynek – nie mamy gwarantowanych cen minimalnych w odróżnieniu od tych krajów – znacznie bogatszych od Polski – z których sprowadzamy świnie. I to jest prawdziwy problem. Głośna obecnie sprawa uboju rytualnego zaś – to typowy temat zastępczy.
Mount Everest hipokryzji
Tzw. wolny rynek to w istocie rynek pośredników, którzy niczym nie ryzykują, nie są narażeni na pogodowe anomalie, a zyskują wielokrotnie więcej od producenta. Dyktują ceny konsumentom. A przecież każdy producent jest zarazem konsumentem. Po II wojnie światowej zniszczono oddolną spółdzielczość. Powstała w jej miejsce państwowa karykatura, upowszechniła w świadomości ludzi koślawy obraz spółdzielczości i skutecznie zniechęciła rolników do organizowania zrzeszeń producenckich i przetwórczych, dzięki którym do kieszeni pośredników nie wpływałyby takie kwoty, jak obecnie. Współczesne państwo nic zresztą nie robiło i nie robi, by stymulować powstawanie takich zrzeszeń, a istniejące – wspierać.
Egzystencja za dopłaty
Dopłaty są stałym i pewnym dochodem naszych rolników. Wiadomo jest, że mniejszych dopłat rolnych – począwszy od przyszłego roku z budżetu UE – nie zrównoważą w Polsce przewidziane przez „światłą i zatroskaną losami naszego kraju Unię Europejską” dopłaty krajowe, skoro już teraz cięcie wydatków, gdzie tylko się da, trwa w najlepsze. Zwykle kosztem najuboższych rolników, którym w bieżącym roku rząd Najjaśniejszej RP obciął zasiłki. No ale kto się upomni o „małorolnych” w tym kraju? Europa! Już to robi, kusząc wyższymi dopłatami za zalesianie. Kto zalesi? Bezmózgowiec. I o to chodzi!!! Będzie można tu przyjeżdżać na polowania i sprzedawać bezrolnym Polakom żywność po księżycowych cenach. Mało kto wie – poza leśnikami – że zalesianie byłych użytków rolnych choćby po 30 latach nie przyniesie oczekiwanych korzyści, nawet w przypadku gatunków szybkorosnących. Wyrosną drzewa małowartościowe, z tego powodu, że użytki rolne mają zasadowy odczyn gleby, a las wymaga kwaśnej. Żeby zatem doczekać się drewna dobrej jakości trzeba ów las wyciąć i obsadzić na nowo. I czekać na efekty następne 50 lat. Ale to przecież nic nie znaczący szczegół z punktu widzenia Warszawy. „Światła” Europa widzi to inaczej: Polacy obsadzą, będą kupować naszą żywność, a lasów i tak u nich dostatek.
Rolnicy – pomóżcie państwu!
Zaciskanie pasa w związku z rosnącym deficytem budżetowym państwa polskiego to szukanie oszczędności kosztem nie tylko urzędów wojewódzkich, ale i centralnych. Wygwizdany przez rolników w Częstochowie Stanisław Kalemba, minister rolnictwa, „zaoszczędził” ponad 463 mln, z czego 365 mln stanowią pieniądze przeznaczone pierwotnie na dopłaty do kredytów preferencyjnych dla rolników, a 98 mln to przychody z tytułu sprzedaży i dzierżawy państwowych gruntów, większe od planowanych.
Chocholi taniec?
Tymczasem trwają dożynki, gdy to – jak napisał Janusz Wojciechowski:
Kolega marszałek, kolega starosta Znów wieńców korowód przyjmują. A mnie się kojarzy ta fraza zbyt ostra: Wy wieńców nie dajcie tym panom. I jeszcze Wam powiem – pyskatą mam gębę – To fakt, że jest dobrze niektórym. Jest dobrze Pawlakom, Sawickim, Kalembom Jest dobrze Struzikom i Burym.