Sceniczny zwierzak nadchodzi

Jak to się stało, że znalazła się Pani w programie „Must Be the Music”?

Muszę przyznać, że przez pewien okres byłam sceptycznie nastawiona do telewizyjnych talent show.

Zorientowałam się jednak, że trafiają tam prawdziwe talenty, które mają szansę zabłysnąć. Pomyślałam – dlaczego ja miałabym nie spróbować… Poszłam na żywioł. A tak poważnie, to poczułam się na tyle dojrzała, aby zaprezentować swoje projekty muzyczne szerszej widowni. Udział w „Must Be the Music” traktuję jako sposób na promocję.

Jak wspomina Pani swój występ przed jury?

Przed nagraniem powiedziałam sobie – idziesz i robisz swoje. I niezależnie od tego, co miało się stać, pozostałam sobą. Wcale nie byłam pewna, że powalę członków jury na kolana. Niemniej jednak byłam zadowolona po swoim występie. W rzeczywistości wszystko trwa znacznie dłużej w porównaniu do tego, co widzimy w telewizji. Opinie członków jury były bardzo budujące i ciepłe. Co ciekawe, to mój pierwszy udział w tego rodzaju programie. Obecnie jestem w zawieszeniu, bo nadal nie wiem, czy Polsat wybierze mnie do dalszych etapów. Wszystko wskazywałoby na to, że przejdę dalej, ale to loteria.

Kiedy odkryła Pani swoje wokalne umiejętności?

Już jako mała dziewczynka udzielałam się artystycznie, uczestniczyłam w akademiach szkolnych. Później, jako nastolatka, eksperymentowałam wspólnie z bratem – ja śpiewałam, a on robił bity, założyliśmy nawet zespół. W pewnym momencie, poczułam się na tyle dojrzała, aby stworzyć własny materiał. W rezultacie, posiłkując się sprzętem, który mam, przygotowałam płytę demo. Zamierzam powysyłać swoje utwory do wytwórni, tak aby płyta nabrała profesjonalnego szlifu. Wiem, że mój materiał póki co nie jest doskonały, zwłaszcza po względem technicznym, ale pokazuje mój muzyczny temperament. Uwielbiam soul i R&B, gatunki, które są sensualne, emocjonalne i wyrafinowane. Zanim jednak odnalazłam się w czarnej muzyce, słuchałam wielu innych kapel, np. Radiohead, Stinga, Air czy Zero 7. To nie jest tak, że poza soulem świata nie widzę.

Czy po występie w telewizyjnym show Pani życie w jakiś sposób się zmieniło?

Nagle okazało się, że stałam się rozpoznawalna. Wchodzę do sklepu czy urzędu i od razu słyszę gratulacje. Na ulicy ludzie podszeptują, moi uczniowie proszą, abym im śpiewała na lekcji. Tymczasem nie należę do osób, które zabiegają o popularność, to mnie raczej deprymuje. Jestem tą samą nauczycielką języka angielskiego, stawiam oceny, odpytuję i zadaję prace domowe. O moich wokalnych umiejętnościach wiedzieli tylko najbliżsi. Zaskoczona była nie tylko młodzież, ale również kadra liceum, w którym pracuję. Do tej pory sporadycznie występowałam na kameralnych koncertach. Dlatego to nowe doświadczenie bycia rozpoznawalną przyjęłam z szokiem.

Jakie ma Pani plany związane z muzyką?

Przede wszystkim dążę do wydania profesjonalnej pyty. Sama tego nie zrobię, potrzebny jest menager. Poza tym poszukuję muzyków, bo chciałabym koncertować. Jestem scenicznym zwierzakiem, dobrze czuję się przed publicznością. Jest adrenalina, jest moc!