Czy to już otwarta wojna w lubelskiej Platformie?

 

W rezultacie zarząd krajowy PO nakazał ponowny wybór regionalnej komisji rewizyjnej i sądu koleżeńskiego oraz uzupełnienie ludźmi posła Żmijana rady regionu i grupy delegatów na konwencję krajową. Jednak podczas drugiej części regionalnego zjazdu w minionym tygodniu ponownie doszło do ostrego starcia. Ludziom Karpińskiego nie spodobały się kandydatury zgłoszone przez Stanisława Żmijana do rady regionu. Międzyrzecki poseł wstał i wezwał swoich zwolenników do opuszczenia zjazdu. Razem z nim z sali wyszło 140 osób. –

Mieliśmy ustalone parytety w zamian za moją rezygnację z kandydowania na przewodniczącego regionu. (…) Porozumienie zostało złamane i nie chcę uczestniczyć w tej hucpie – komentował to zachowanie poseł Żmijan.

W kuluarach jego zwolennicy tłumaczyli, że nie mogą poddać się dyktatowi ludzi Karpińskiego, ponieważ stracą jakikolwiek wpływ na decyzje wojewódzkich władz partii, m.in. ustalanie list wyborczych.

Wybory lubelskich władz Platformy w mediach ogólnopolskich nie przebiły wprawdzie afery związanej z rywalizacją Schetyny i Protasiewicza na Dolnym Śląsku, jednak były obecne za sprawą posłów Twojego Ruchu. Janusz Palikot i Andrzej Rozenek mówili publicznie, że w wyborach na szefa PO w woj. lubelskim doszło do kupowania głosów. Rozenek ujawnił, że chodziło o posady w spółce Skarbu Państwa – PGE. Informacje na ten temat mieli przekazać ludzie z frakcji posła Żmijana. A tajemnicą poliszynela jest, że Stanisława Żmijana i Janusza Palikota łączą przyjacielskie stosunki, i ten drugi trafi ł swego czasu do PO dzięki poręczeniu posła z Międzyrzeca.

Obecnie podziały w lubelskiej Platformie są już tak głębokie, że nawet mediacja Donalda Tuska niewiele tu pomoże. Premier może co najwyżej rozkazać członkom swojej partii publiczne milczenie.