Opłaty za śmieci: nie będzie ani konsultacji, ani podwyżek, kontrowersyjna uchwała wróciła do komisji

Kwestie proceduralne przerywane były okrzykami podenerwowanych: może o śmieciach teraz, bo do pracy musimy iść!

Prezydent potknął się na własnej sztuczce

Przypomnijmy: grupa radnych – z inspiracji prezydenta – wniosła projekt uchwały, zakładający 300% podwyżki za odbiór odpadów. W mieście zawrzało, jak zapewne przypuszczał prezydent Czapski, przedkładając drugi projekt, przewidujący podwyżki rzędu 50 – 140%. Mieszkańcy jednak – postraszeni trzykrotnym wzrostem opłat – nie przełknęli gładko prezydenckiej „łagodniejszej” propozycji, jak to zapewne sobie projektodawca umyślił.

Myśląc o ekonomii nie wolno zapominać o człowieku

To credo, które zawarł w swoim wystąpieniu inaugurującym dyskusję nad podwyżkami poseł Adam Abramowicz, przyświecało zresztą wszystkim oponentom „prezydenckiej” uchwały. – To decyzja bardzo ważna dla ludzi, którzy ledwie wiążą koniec z końcem – podkreślił poseł, opisując twardą rzeczywistość bialskich rodzin na przykładzie tej, w której na głowę przypada 307 zł na miesiąc. – Obecne stawki ludzie zaakceptowali i opłaty wnoszą regularnie. Podwyżka może spowodować, że przestaną płacić – przestrzegał. W trakcie późniejszej dyskusji padł zarzut o upolityczniania debaty, ponieważ poseł reprezentuje PiS. – Polityka? A właśnie, gdzie są pozostali posłowie, gdy rozstrzygają się tak ważne dla nas sprawy? – pytali mieszkańcy.

Irytacja mieszkańców

– Przed podwyżką płaciłem 45 zł. rocznie za 6-osobową rodzinę. Zawsze sortowałem śmieci. Teraz babcia zmarła, dwoje dzieci wyjechało na studia. Co takiego się stało, że za 3 osoby mam płacić rocznie 10 razy więcej? – irytował się Robert Zabielski. – Od wyliczeń są specjaliści, apeluję do waszych sumień, szanowni radni – nie nakładajcie na najuboższych ciężarów nie do uniesienia. Gdzie są pańskie solidarnościowe korzenie, panie prezydencie? – pytał Stanisław Błonka, mieszkaniec Białej Podlaskiej. Kolejny, Marek Bazylczuk, wnosił o przeprowadzenie referendum, argumentując, że pensje bialczan nie wzrastają.

Podwyżka albo redukcja wydatków na odśnieżanie i budowę dróg

Taką alternatywę przedstawił prezydent. Jednak niektóre jego argumenty wzbudzały salwy śmiechu, jak ten choćby: „Każdy z kim rozmawiałem, płacił w starym systemie 40 – 50 zł miesięcznie”. Przyznał się również do błędnych, przedlipcowych, szacunków, że śmieci segregować będzie 80% domków i 20% bloków, tymczasem czyni tak odpowiednio: 20% i 5%. W odpowiedzi na wniosek Dariusza Stefaniuka o przeprowadzenie konsultacji społecznych w sprawie podwyżek za odbiór śmieci, prezydent wycofał swoją uchwałę.

Niepisana jednomyślność

Tylko jeden radny był za tym, aby głosować w sprawie uchwały o podwyżkach za odbiór śmieci na wtorkowej sesji rady, Anatol Kierdaszuk z ugrupowania prezydenta Czapskiego, 2 wstrzymało się od głosu, 17 było przeciw. Uchwała została skierowana do dalszych prac w komisjach. – Radni PiS i radni PO przeforsowali obecnie obowiązujące stawki opłat za odbiór śmieci na poziomie 5 i 8 zł, niższe od proponowanych wówczas przez prezydenta – powiedział Dariusz Stefaniuk, wiceprzewodniczący rady miasta. – Prezydent bardziej bronił mieszkańców Warszawy niż Białej Podlaskiej. Żalił się, że dopłaty do śmieci będą m.in. z „Janosikowego”, a ten podatek w większości płacą mieszkańcy stolicy. PiS uważa, że jeśli mieszkańcy miasta ze swoich podatków pomogli wybudować zakład segregacji odpadów, wartości 94 mln zł., to obecnie, gdy ma on rocznie zarabiać na śmieciach przeszło 2 mln zł. – te pieniądze nie powinny iść na nagrody dla prezesów i zarządu. Te pieniądze powinny zasilić system gospodarki odpadami, co pozwoli zachować ceny na obecnym poziomie – zakończył Dariusz Stefaniuk .