Budżetowy stan wyjątkowy

Dzisiejsza wątpliwa normalność polskiego budżetu i finansów publicznych to blisko 50 mld zł deficytu budżetowego, ponad 940 mld zł długu sektora rządowego i samorządowego, ponad połowa polskiego długu w rękach zagranicy, dramatycznie wysokie bezrobocie, zarówno wśród ludzi młodych jak i tych powyżej 50 lat. Nowy minister finansów zachowuje optymizm, mimo, że zatrudnienie w gospodarce narodowej spadnie w 2014 r. o 0,1-proc., a liczba osób żyjących w ubóstwie znacząco wzrośnie. Nowy minister finansów M. Szczurek albo jeszcze nie do końca zdaje sobie sprawę jaki pasztet i spustoszenia zostawił po sobie „Tajfun Vincent”, albo udaje niepoprawnego marzyciela. Nie można przecież wykluczyć bardzo negatywnych skutków dla rynku polskich obligacji z powodu ograniczenia tzw. luzowania polityki pieniężnej w USA czy poważnego załamania na światowych giełdach w tym również na GPW. Wyniki dużych firm działających w Polsce z udziałem Skarbu Państwa nie napawają zbyt dużym optymizmem, a KNF właśnie zezwolił bankom, w tym zagranicznym, na transfer 100 proc. zysków w ramach wypłaty dywidendy. Trzeba będzie oddać miliardy złotych emerytom, którzy zawiesili swe emerytury oraz osobom sprawującym opiekę nad niepełnosprawnymi. Wielce problematyczne może się okazać zapowiadane przyspieszenie inwestycyjne, albowiem polskie samorządy są gigantycznie zadłużone, a Polacy muszą oszczędzać coraz bardziej ze względu na pustki w portfelu. Aż dziw, że młody, bystry i wykształcony człowiek jakim niewątpliwie jest nowy minister Szczurek dał się wpuścić w przysłowiowe maliny i wziąć pełną odpowiedzialność za wyczyny „Sztukmistrza z Londynu”. Kowal zawinił – Cygana powiesili. Bajki o zielonej wyspie, gwałtownym ożywieniu gospodarczymi, o tym, że jest nam lepiej od dziesięcioleci oraz o tym że „priorytetem tego rządu jest los pracowników” może przyprawić Polaków o palpitację serca lub zajady ze śmiechu.