Gdy sobie przypomnę, to aż nie chce mi się wierzyć. Ale wróćmy do naszego śnieżnego bohatera. Wyczytałem ostatnio, że pierwsze udokumentowane wzmianki o bałwanie pojawiają się w datowanym na rok 1380 manuskrypcie przechowywanym w Bibliotece Królewskiej w Hadze. Bałwany były też przyczyną jednego z największych skandali politycznych, jaki miał miejsce w Brukseli, ale to było w 1511r. kiedy to śnieg otulił obecną stolicę Europy. Miejscowa ludność zaczęła gremialnie wychodzić na ulice i zastawiała skrzyżowania ulepionymi ze śniegu jegomościami o marchewkowych nosach. Niestety, już wtedy mieszkańcy Brukseli byli bardziej „postępowi” niż reszta Europejczyków. Brukselskie bałwanki miały często twarze nielubianych miejscowych polityków. Generalnie jednak bałwanek wyzwala pozytywne emocje. Często jest bardzo kreatywną formą spędzania czasu na świeżym powietrzu. Nawet sam Michał Anioł zaczynał swoją karierę rzeźbiąc bałwana na zamówienie Wawrzyńca Medyceusza. Niestety, obecne prognozy pogody wskazują, że lepieniem bałwana zajmiemy się dopiero po świętach, podczas zimowych ferii. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Jak wiadomo, my Polacy, uwielbiamy objadać się, przesiadując godzinami przy świątecznym stole. Jak wszyscy wiemy, prym w tej „dyscyplinie” wiodą Amerykanie, którzy są najbardziej otyłym społeczeństwem. Właśnie oni wyliczyli, że przy lepieniu bałwana spalamy 238 kalorii na godzinę, więcej niż podczas aerobiku czy joggingu. Zatem po odejściu od świątecznego stołu, jeśli pogoda na o pozwoli, wyjdźmy i lepmy bałwany, nawet o twarzach naszych nieszczęsnych polityków. Lepsze takie wyładowanie swoich emocji niż bezproduktywne obrzucanie się błotem w Internecie. Polepszymy ponadto swoją kondycję fizyczną, ale również psychiczną. Kończąc tym miłym akcentem, życzę Wam, Drodzy Czytelnicy, wielu łask Bożych, odpoczynku, pogody ducha, dystansu aby z Nowym Rokiem przyszła do Was nowa nadzieja, że W asze marzenia się zrealizują.