ZAWSZE BLISKO BOGA TAKA NORMALNA RODZINA

Młodych małżonków życie nie rozpieszczało. Na początku mieszkali w jednym pokoju z dwójką dzieci i mamą Teresy. Dopiero po kilku latach dorobili się większego mieszkania. Stanęli również przed ogromnym wyzwaniem, gdy na świat przyszedł Michał, z wrodzoną wadą nóg. Sprawność motoryczna chłopca stała pod wielkim znakiem zapytania. Dziecko przeszło kilka poważnych operacji, długą i uciążliwą rehabilitację. – Żona musiała skorzystać z urlopu wychowawczego, aby zająć się dziećmi i otoczyć szczególną troską Michała. Najważniejsze, że teraz chłopak biega, gra w piłkę, wszystko skończyło się dobrze – podsumowuje Marek.

Rodzina to opoka

Matki, które posiadają więcej niż jedno dziecko twierdzą często, iż ich życie to pasmo poświęceń i wyrzeczeń na rzecz rodziny. Teresa do nich nie należy. – Nie mam wrażenia, że życie przeszło gdzieś obok mnie, że zajmowałam się jedynie sprzątaniem, praniem i gotowaniem. Pracowałam i jednocześnie zajmowałam się domem. Było to możliwe dzięki pomocy mamy i męża. On od najmłodszych lat wdrażał dzieci do obowiązków domowych. Sam też pomagał we wszystkim co było do zrobienia w domu. Teraz dużo czasu zabiera mu działalność związkowa – stwierdza Teresa. Dzieci wychowywali wspólnie. Tata był wymagający i stanowczy, a mama bardziej pobłażliwa i opiekuńcza. – Postanowiliśmy ponadto ukończyć studia, najpierw studiowałem ja, potem żona. Gdy my zakończyliśmy kształcenia, na studia poszły nasze dzieci – śmiejąc się mówi Marek. Rodzice są z nich dumni. Czas i troskę, jakie im poświęcili przyniosły oczekiwane efekty. Najstarszy Paweł ukończył bankowość na UW, Marcin międzynarodowe stosunki gospodarcze na UG, Damian studiuje w Akademii Obrony Narodowej, Michał jest w Seminarium Duchownym, a najmłodsza Ania chodzi jeszcze do szkoły podstawowej. – Nie wybieraliśmy dróg życiowych dla dzieci. Każdy musi to zrobić sam. – wyjaśnia Marek. Rodzice wspierają dzieci i mają nadzieję, że prawidłowo przygotowali je do życia. Obecnie w domu została tylko najmłodsza córka Ania. Cała rodzina zbiera się dwa razy w roku – na święta Bożego Narodzenia i Wielkanoc.

Zawsze blisko Boga

Pniewscy od wielu lat należą do Domowego Kościoła Ruchu Światło-Życie i działają w Diakonii Życia. Wspierają i modlą się za życie – od poczęcia do naturalnej śmierci. Wiary nie ograniczają do niedzielnego uczestnictwa we mszy. Jest ona obecna każdego dnia: wspólna modlitwa, dialogi małżeńskie przy świecach, czytanie Pisma Świętego, wyjazdy na rekolekcje, pielgrzymki. – Wspólna modlitwa i szczera rozmowa pomagają przezwyciężyć problemy, nawiązać porozumienie, po prostu pomagają w życiu – mówi z przekonaniem Teresa. W ich domu od 16 lat nie ma alkoholu. Oboje wstąpili do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, tym samym zobowiązując się do abstynencji. Marek przyznaje, że na początku było mu ciężko. W tamtych czasach niepijącego mężczyznę traktowano jako chorego lub podejrzanego osobnika. Obecnie podejście ludzi do spożywania alkoholu zmieniło się, i to diametralnie. Nikt nachalnie nie zachęca do picia, a fakt odmowy nikogo już nie bulwersuje. Rodzina i znajomi Pniewskich zaakceptowali ich abstynencję.

Najważniejsze – życie według kanonów wiary

– Nie oznacza to, że w naszym domu zawsze panuje idylla, cisza, spokój i wszyscy są radośni. Niekiedy zdarzają się nieporozumienia i ostre wymiany zdań. Ale nawet wówczas nie padają słowa pogardy i przekleństwa. Nawet wtedy nie zapominamy o szacunku. Po takiej burzy potrafi my się prędko pogodzić, bowiem jak wieczorem klękać wspólnie do modlitwy będąc skłóconym – mówi wprost Marek. – Tak. Jesteśmy zwykłą, normalną rodziną. Jakich jest wiele – dodaje Teresa. Zwykła, normalna rodzina – jakich jest wiele. Dla zbyt wielu dzieci pozostaje na zawsze marzeniem.