NOWY ROK DAWNIEJ

O naszych dawnych obyczajach pozostały nieliczne tylko świadectwa. Dlaczego? To, jak obchodzono nowy rok, było dla ludzi dawniej żyjących tak oczywiste, że nie warto było tego opisywać. Mamy jednak to szczęście, że w XIX wieku, gdy zachowały się jeszcze lokalne zwyczaje, polscy działacze na bazie odrodzenia narodowego „poszli w lud”, aby odszukać je i zachować dla potomnych. Jednym z nich był Oskar Kolberg, który opisał jak przemijał rok i jak obchodzono te święta. Czas od Bożego Narodzenia do Trzech  Króli to okres – jakby – przedłużonych świat. Ludność powstrzymywała się wtedy od cięższych prac jak młócenie zboża cepem, czy mielenie mąki na żarnach (wówczas były to czynności codzienne). Wykonywane były tylko prace naprawdę niezbędne: nie można było przecież – na przykład – nie karmić i nie poić bydła oraz trzody. Kobiety nie przędły, nie naprawiały bielizny, nie darły pierza… Młodzi chłopcy chodzili z torbami wymieszanego ziarna i – obiegając dom, dwór czy probostwo – po otwarciu drzwi rzucali do wnętrza zboże: symbol dostatku, za co otrzymywali podarki. Chłopcy i dziewczęta w przebraniach obchodzili domostwa. Chłopcy składali życzenia, prosząc o kolędę. Dziewczęta rzucały siemię lniane na palący się piec, gdy nasiona pękały trzaskając głośno – oznacza to dobrą wróżbę. Po takim spotkaniu gospodarz powinien poczęstować kolędników i dać im podarki. Gdyby tego nie zrobił to – według tradycji – młodzież mogła zabrać sobie to, co pochwyci. Po obejściu całej wsi chłopcy i dziewczęta zbierali się w jednym z domów i bawili do rana. Te opisane przez Kolberga obyczaje – to element naszego dziedzictwa. Stopniowo zanikają więzi międzyludzkie, wolimy odgradzać się od sąsiadów płotami, wybieramy anonimowość. Czy przyjęlibyśmy dzisiaj nieproszonych kolędników, czy udawali, że nas nie ma w domu?