UNIJNY ZAKAZ WĘDZENIA

a nie z mleka i wędliny zawierające mniej mięsa niż wypełniaczy i dodatków, prawie równocześnie też „dmuchane” pieczywo, wytwarzane nie na bazie zakwasu, ale środków chemicznych. Produkty te, oferowane głównie przez sklepy wielkopowierzchniowe kusiły cenami, dwukrotnie niższymi, niż wyroby wytwarzane według tradycyjnych receptur. Uchylenie normy branżowej, precyzującej jakościowe wymagania wobec konkretnych gatunków wędlin zaowocowało pojawieniem się na rynku kiełbasy śląskiej, wytwarzanej z mięsa drobiowego czy krakowskiej suchej, produkowanej z mięsa indyczego. Powrót do tradycji Początkowe zachłyśnięcie się konsumentów tanią żywnością zaczęło ustępować tak szybko, jak się pojawiło. – Dość już mam tych krojonych, mokrych i łatwo psujących się wędlin, pozbawionych smaku i zapachu – mówi Sylwia. – Przejadły się całej rodzinie.. Zwykle jemy mięso, które sama piekę. – Wędzonkę przywożę ze wsi, od znajomych, którzy robią ją od lat: palce lizać – dodaje Mirek. Odwrót od taniej żywności nie umknął uwadze producentów, jak i przemysłowców. Pierwsi zaczęli wytwarzać dobre jakościowo, choć znacznie droższe wędliny i sery. Drudzy – maszyny do wypieku chleba.

Podlaskim producentom niestraszna unijna dyrektywa

Od września br. kilogram wędliny zawierać będzie mógł 2 mikrogramy substancji smolistych (benzopirenu) zamiast 5 mikrogramów, jak regulują to obecne przepisy. Wskutek powszechnej opinii to efekt działań wielkoprzemysłowego lobby. Czy podlascy producenci spełniają normy unijnej dyrektywy? – Nie normy są problemem. Mój zakład je spełnia. Specjalnością są opatrzone wspólną marką „Produkty z babcinej wędzarni”: wyroby z czystego mięsa, z dodatkiem jedynie przypraw – podkreśla Feliks Ossowski, właściciel Zakładów Mięsnych w Rossoszu. – Dziwi mnie jednak, że Unia nie ma nic przeciwko „dostrzykiwaniu” wędlin chemikaliami, w celu podniesienia ich wagi. – Badania zostaną przeprowadzone w tym miesiącu – komunikuje Zdzisław Trościańczyk, właściciel wohyńskiej Masarni-Ubojni „Zemat”. – Wyroby wędzone tradycyjnie to obecnie 20% naszej produkcji. Jeśli wyniki okażą się niepomyślne? Trzeba będzie zmienić asortyment. Straty też mogą być, trudno jednak już teraz je oszacować.

Alternatywa dla najmniejszych

Wkrótce ma wejść w życie ustawa o podatku dochodowym, mająca poprawić warunki życia obszarów rolniczych podwyższająca wartość nieopodatkowanej produkcji do kwoty 10 tys. zł. Jednym z celów tej ustawy była legalizacja działalności, która i tak istniała – koncentrującej się głównie na wytwarzaniu przez gospodarstwa rolne wędlin i mięs według receptur i metod tradycyjnych: przede wszystkim – wędzonych. Trudno jednak przypuszczać, by drobni wytwórcy, produkujący na potrzeby rodziny i wąskiej grupy znajomych, gremialnie przeprowadzali badania zawartości substancji smolistych w swoich produktach. Jedno jest pewne – wytwórców i amatorów tradycyjnie wędzonych wędlin, produkowanych z wieprzowiny domowego chowu, na pewno nie zabraknie, skoro już obecnie popyt przewyższa podaż. A sejmowa ustawa przyniesie skutek odwrotny od zakładanego.