Doceniłam życie

Cztery lata temu, po zdaniu matury, Ewa Woźniak wracała z grupą przyjaciół z imprezy młodzieżowej. Do samochodu wsiadła jedna osoba więcej, dlatego też ktoś musiał usiąść na kolanach, wypadło na nią. Podczas podróży samochód zjechał z trasy i dachował.

Ewa odniosła najbardziej poważne obrażenia, uszkodzenia rdzenia kręgowego odcinka szyjnego. Została przetransportowana do szpitala w Lublinie. Tam przeszła skomplikowaną operację, kilkakrotnie była w stanie krytycznym. – Po prostu leżałam jak warzywko. To był kompletny bezwład. Nie mogłam ruszyć nawet ręką, ani jej podnieść. Taki stan trał dwa miesiące – wspomina Ewa. Nikt dziewczynie nie wyjaśnił następstw zdrowotnych wypadku. Ona sama powoli uświadamiała sobie, w jakiej znalazła się sytuacji. Wówczas postanowiła ćwiczyć, poddać się rehabilitacji, podnieść z pozycji leżącej. – Pamiętam chwilę jak mnie posadzono. Kręciło mi się w głowie, przed oczami miałam mroczki i płakałam ze szczęścia – mówi z uśmiechem Ewa.

To był rodzinny dramat

Po opuszczeniu szpitala Ewa rozpoczęła intensywną, bolesną i żmudną rehabilitację. Wykonanie każdego ruchu było okupione wysiłkiem i bólem. – Wielkim wsparciem w tych trudnych miesiącach była miłość rodziny, przyjaźń najbliższych, wsparcie znajomych. Z ich uczuć czerpałam siłę do pracy nad sobą – mówi z przekonaniem. Z determinacją walczyła o sprawność i samodzielność. W tym czasie, gdy rehabilitanci przygotowywali Ewę do nowego sposobu funkcjonowania w życiu, rodzinę spotkał kolejny cios. U ojca dziewczyny zdiagnozowano nowotwór. Po kilku miesiącach spędzonych na onkologii tata Ewy przegrał walkę z chorobą. Odszedł mąż i ojciec pięciorga dzieci. Pogrążona w smutku rodzina musiała żyć dalej.

– W pierwszych dniach po tym wypadku kilkakrotnie otarłam się o śmierć. Teraz patrzę na życie inaczej. Wiem, jak bardzo ono jest ulotne. Zaczęłam je cenić – stwierdza z powagą.

Traumatyczne doświadczenia wzmocniły jeszcze bardziej więzy rodzinne. To dzięki miłości i wzajemnym wspieraniu się przetrwali trudne chwile. Należało – przede wszystkim – przystosować dom do wymogów osoby poruszającej się na wózku inwalidzkim.

Upór i konsekwencja

Dzień po dniu, miesiąc po miesiącu Ewa walczyła o to, aby usiąść na wózku inwalidzkim, opanować czynności związane z samoobsługą i przystosować się do innego – jak sama to określa – trybu życia. Pracowała zawzięcie, nie zadając sobie pytań w rodzaju: dlaczego mnie to spotkało? Nigdy nie miała pretensji do losu. – W pierwszych dniach po tym wypadku kilkakrotnie otarłam się o śmierć. Teraz patrzę na życie inaczej. Wiem, jak bardzo ono jest ulotne. Zaczęłam je cenić – stwierdza z powagą. Przyznaje, że miewa chwile słabości – jak każdy. Zdarza się jej wpisać na portalu społecznościowym zdanie – „zmęczona, poirytowana, wściekła, rozdrażniona, a do tego nie mogę chodzić i tupnąć nogą, koszmar!”. Jednakże ponury nastrój szybko mija. Dziewczyna nie zamierza zamykać się w czterech ścianach. – Wiem, że niektórzy nie wychodzą na ulice, bo wstydzą się wózka inwalidzkiego. Do tych osób nie należę. Nie będę stała w miejscu. Już taka jestem – zapewnia Ewa.

Życie zmieniło się, ale Ewa przyznaje, że jej życie po wypadku zmieniło się diametralnie. Samodzielnie nie może wykonać wielu czynności, chociażby uczesać włosów w kucyk. W zimie, ze względu na śnieg i oblodzenie chodników, nie zawsze jest w stanie samodzielnie poruszać się po mieście. W domu musi powstrzymywać nadopiekuńczą mamę, która najchętniej wyręczyłaby ją w każdej czynności. Prosi o pomoc tylko wówczas, gdy jest to konieczne. Zaczęła czynnie uprawiać sport. Trenuje rugby na wózku inwalidzkim. Uczestniczy w życiu kulturalnym i społecznym. Tak jak każda młoda dziewczyna dba o swój wygląd i urodę. W ubiegłym roku uczestniczyła w Ciechocinku w „Pierwszych wyborach Miss Polski na wózkach inwalidzkich”. – To fajna inicjatywa, która pokazała, że dziewczyny takie jak ja mogą się zaprezentować. Śmiać się i bawić – podsumowuje to wydarzenie. Przyjęła zaproszenie i wzięła udział w pokazie mody w Lublinie. Tam zorganizowano imprezę „Chwilo trwaj”, gdzie poruszające się na szpilkach i na wózkach modelki prezentowały nowości ubiorów dla pań. W październiku ubiegłego roku Ewa, po prawie czteroletniej przerwie, ponownie rozpoczęła edukację. Obecnie jest studentką pedagogiki w bialskiej PSW, a obiekty tej uczelni spełniają wymogi osób niepełnosprawnych. Ważne jest również to, że nie napotyka barier społecznych – na uczelni, na ulicy, w budynkach użyteczności publicznej. Bo te architektoniczne przeszkody zawsze może pokonać: samodzielnie lub przy czyjejś pomocy. Najbliższe plany Ewy to ukończenie studiów i zrobienie prawa jazdy. Po ich zrealizowaniu na pewno wytyczy sobie kolejne cele.