Problem wirusa afrykańskiego pomoru świń u naszych wschodnich sąsiadów wystąpił już w ubiegłym roku. – W czerwcu 2013, w naszym powiecie i w województwie została przyjęta cała gama wytycznych, zasad, procedur zapobiegania,
aby wirus nie dostał się na obszar naszego kraju. A teraz stało się, wirus przekroczył granicę – informuje lek. weterynarii Jacek Martyniuk, zastępca Powiatowego Lekarza Weterynarii w Białej Podlaskiej. Padłego zarażonego wirusem afrykańskiego pomoru świń dzika znaleziono 900 metrów od granicy z Białorusią. Oficjalnie w Polsce potwierdzono pierwszy przypadek afrykańskiego pomoru świń. Zgodnie z zaleceniami Głównego Lekarza Weterynarii, kilkaset metrów od miejsca wystąpienia wirusa wyznaczona strefę buforową. Działania te mają na celu podjęcie takich kroków, aby od izolować obszar, na którym zaistniał przy pa dek oraz powstrzymać rozpowszechnianie się choroby.
Wskazana ostrożność
Wojewoda Lubelski w związku z pojawieniem się w pobliżu granicy wschodniej naszego kraju wirusa afrykańskiego pomoru świń wprowadził 18 lutego obostrzenia, które dotyczą siedmiu powiatów, w tym bialskiego, radzyńskiego i parczewskiego. Zgodnie z zaleceniem na obszarze tych powiatów zabrania się prowadzenia targów i jakichkolwiek pokazów z udziałem świń. Producenci trzody chlewnej muszą zastosować się do szczególnych wymogów bezpieczeństwa i wykazać się ostrożnością. Należy wyłożyć maty dezynfekujące przed oborami, oczyszczać sprzęt rolniczy oraz karmić świnie sprawdzoną paszą.
Afrykański pomór świń (ASF) – wirusowa choroba świń, przenoszona
przez dziki, niegroźna dla ludzi. Charakteryzuje się 100-procentową
śmiertelnością chorych zwierząt oraz wysoką zaraźliwością. Pojawiła się
w Kenii na początku ubiegłego wieku. Wirus dotarł do Europy w 1957 r.
W 2013 r. pojawił się na Białorusi. W lutym 2014 r. dotarł do Polski.
– Apelujemy do rolników i myśliwych, aby nie dokonywali ubojów świń i dzików we własnym zakresie. Zastosowali się do wytycznych wojewody oraz procedur opracowanych przez służby weterynaryjne. Rozłożyli maty przed chlewniami i nie wpuszczali obcych osób do chlewni. Natomiast rolnicy dostarczający tuczniki do rzeźni muszą posiadać świadectwa zdrowia dla tych zwierząt – prosi o ostrożność lek. wet. Jacek Martyniuk.
Nie ma niebezpieczeństwa dla ludzi
– Afrykański wirus pomoru świń jest agresywną chorobą, niosącą zagrożenie dla hodowców. Dlatego prowadzone są intensywne działania, aby wirus nie rozprzestrzeniał się. Warto jednak podkreślić, że ta choroba dotyczy tylko jednego gatunku – świń. W żaden sposób nie zagraża ona ludzkiemu zdrowiu – zapewnia lek. wet. Jacek Martyniuk. Wirus nadal zagraża polskim producentom wieprzowiny. Dlatego też samorządy i służby weterynaryjne nakazują zachowanie wymogów bezpieczeństwa, które mają na celu powstrzymanie tej niebezpiecznej choroby. Od czerwca 2013, czyli od momentu wykrycia tego wirusa na Białorusi, wprowadzono odpowiednie procedury na wschodnich przejściach granicznych. Służby celne czuwają aby podróżni nie wwozili do naszego kraju żywności pochodzenia zwierzęcego, sprawdzane są również ciężarówki przewożące pasze i karmę dla zwierząt. Na przejściach granicznych rozłożone zostały maty dezynfekcyjne.
Straty mogą być niebotyczne 13 listopada 2013 r. skierowałem do ministra rolnictwa i rozwoju wsi oświadczenie senatorskie, w którym pytałem m.in. czy planowany jest prewencyjny odstrzał dzików w związku z prawdopodobieństwem wystąpienia afrykańskiego pomoru świń (ASF) w Polsce. Odpowiedź przyszła 18 grudnia 2013. Nie nakazano takiego odstrzału, ponieważ „redukcja pogłowia dzików mogłaby doprowadzić do nasilonej migracji tych zwierząt z terytorium państw trzecich, w tym Białorusi”. 17 lutego br. w woj. podlaskim znaleziono martwego, zarażonego dzika. Straty spowodowane rozprzestrzenieniem się ASF w naszym kraju mogą być niebotyczne. Dotkną one przede wszystkim hodowców trzody. Już teraz ceny żywca ostro spadają, choć mamy do czynienia tylko z zagrożeniem. Nie można zapominać, że w chlewniach, w których przebywały zakażone wirusem świnie, już nigdy nie będzie można hodować tych zwierząt! Stracą producenci. Straci również budżet państwa. Żywiec i wyroby z wieprzowiny eksportowane są przecież do ponad 40 krajów świata. Nie należy wykluczyć, że drożej niż dotychczas zapłacimy za wędliny. Grzegorz Bierecki, Senator RP |
Grozi nam upadek – mówią producenci
Podjęte procedury i rozporządzenia zapewne zapobiegną przedostaniu się pomoru do naszych chlewni. Do tej pory nie było przypadku zachorowania świni hodowlanej na terenie naszego kraju. Incydent wywołał chory dzik, który najprawdopodobniej przekroczył zieloną granicę. Nie oznacza to, że producenci żywności nie ponoszą strat. Gdy kilka tygodni wcześniej wykryto przypadki wirusa na Litwie, Rosja wprowadziła embargo na import wieprzowiny z całej Unii. Ta restrykcja niezwykle boleśnie dotknęła naszych rodzimych producentów żywności. Ryszard Olesiejuk, rolnik ze wsi Pojelce hoduje rocznie ok. 5 tys. świń. Gospodarstwo jego rodziny znalazło się w tragicznej sytuacji. – Od dłuższego czasu słyszymy o pomorze świń. Nasze zwierzęta są zdrowe. Ale co z tego? – żali się hodowca. Obecnie za kilogram tucznika rolnik otrzymuje śmieszną kwotę 4 zł. Koszty produkcji są znacznie wyższe. Do każdego „ryja” przy sprzedaży rolnik musi dołożyć średnio 50 – 60 zł. Nie ma możliwości uboju i sprzedaży mięsa lub jego wyrobów, bo jest zakaz. Produkcja trzody chlewnej przynosi straty. – To nie jest sprzedaż, tylko pozbywanie się zwierząt. Jak tak dalej pójdzie, to któregoś dnia odwiedzi nas komornik i stracimy dorobek życia – stwierdza hodowca. Winą za zaistniałą sytuację obwinia polityków, złą politykę rządu, która nie chroni interesów polskich rolników. – To nie pomór nas wykańcza, tylko zawirowania na Ukrainie. To nie zaraza prowadzi nas do upadku, tylko niewłaściwa polityka – bulwersuje się Ryszard Olesiejuk. Czy Ko misja Europejska przyzna i wypłaci odszkodowania dla naszych producentów, którzy w związku z blokadą stoją przed widmem bankructwa?