Pieniądze utopione w ściekach

W 1996 roku ówczesne władze miasta z burmistrzem Andrzejem Tetlakiem i wiceburmistrzem Kazimierzem Brożkiem podpisały z firmą Proinwest– Kępno umowę na modernizację i przebudowę oczyszczalni. Miały za to zapłacić 2 996 000 zł, w rzeczywistości po późniejszych aneksach wykonawca zarobił 3 967 929 zł. Firma pieniądze wzięła, mimo że – jak okazało się podczas kontroli NIK – nie dotrzymała terminu oraz nie dokonała właściwego rozruchu oczyszczalni i nie osiągnęła zakładanych parametrów ścieków.

W 1998 ster władzy w Radzyniu przejął Józef Korulczyk. Natychmiast rozpoczął wyjaśnianie sprawy oczyszczalni. Na wniosek Korulczyka działania rozpoczęła Najwyższa Izba Kontroli. Wyniki kontroli były porażające. Kontrolerzy stwierdzili „nieprawidłowości zarówno na etapie przygotowania inwestycji, jak również wyłonienia wykonawcy oraz sprawowania nadzoru”. Pracę komisji przetargowej, której przewodził wiceburmistrz Kazimierz Brożek określono jako „nierzetelną i nielegalną”. Oferta wykonawcy nie spełniała istotnych warunków zamówienia określonych w specyfikacji, zaś Tetlak i Brożek mieli podpisać „umowę na warunkach niekorzystnych dla Urzędu, co w konsekwencji spowodowało straty w kwocie 1 239 422 zł ne  o”.

Kontroler stwierdził, że powinien zlecić rozebranie oczyszczalni, bo została zbudowana nielegalnie, bez projektu, który został dorysowany po wykonaniu. Nie zrobił tego, aby nie narażać miasta na ogromne straty. Dzięki temu, to co przedstawiało jakąś wartość zostało ujęte w nowym projekcie – wspomina Józef Korulczyk. Kierowany przez niego zarząd miasta, wraz z NIK, złożył w sprawie oczyszczalni zawiadomienie do prokuratury, a także pozew przeciwko wykonawcy. Wcześniej ówczesny radny Witold Kowalczyk zgłosił wniosek, aby rozwiązać umowę z Proinwest- Kępno, bo wykonawca oświadczył, że nie dokończy inwestycji. Tak się też stało, do realizacji wniosku zobowiązano burmistrza Korulczyka.

Sprawy w sądzie i prokuraturze toczyły się ślamazarnie. W tym czasie po raz kolejny zmieniły się władze samorządowe, a burmistrzem został Witold Kowalczyk. W końcu, w grudniu 2013 roku sąd wydał wyrok, w którym stwierdził, że.. to miasto ma zapłacić wykonawcy 1,7 mln zł! Pomimo porażającego raportu NIK oraz jednoznacznych ekspertyz sędziowie uznali, że miasto odstąpiło od umowy z Proinwest-Kępno w chwili, gdy była ona w całości wykonana, zaś „roboty obarczone były wadami, lecz nie były to wady istotne”. Burmistrz Kowalczyk za niekorzystny dla miasta obrót sprawy obarcza Józefa Korulczyka. Wydaje się, że już zapomniał, iż to on sam wnioskował o zerwanie umowy z wykonawcą. – Do 2002 roku, gdy sprawowałem urząd, szef Proinwestu nie zgłaszał żadnych roszczeń wobec miasta – ujawnia Korulczyk i zastanawia się, dlaczego do 2002 roku Proinwest się bronił, a od roku 2003 przeszedł do ataku. – Jak można przegrać proces, gdy trzy niezależne ekspertyzy potwierdzały, że inwestycja nie została dokończona i nie osiągnięto efektu ekologicznego, co było warunkiem odbioru inwestycji – pyta dawny burmistrz Korulczyk. – Dlaczego miasto zamiast wyegzekwować od wykonawcy ponad 1,3 mln zł, jak zalecił NIK, dopłaca mu jeszcze 1,7 mln zł? Co stało się z taśmami, na których nagrano oświadczenie szefa Proinwestu, że nie dokończy inwestycji, bo nie ma pieniędzy? Dlaczego burmistrz Kowalczyk nie odwołał się od wyroku o zwrot nadpłaty z tytułu waloryzacji cen?

Te pytania pozostają na razie bez odpowiedzi. Do sprawy wrócimy w kolejnych wydaniach „Tygodnika Podlaskiego”.