Drobni rolnicy mogliby zająć się produkcją energii na własne potrzeby, a także oddawać energię do sieci, a tym samym gospodarstwa rolne mogłyby uzyskiwać stabilne dochody. Na ile, według pana, zaproponowane przepisy ustawy o OZE ułatwią tworzenie takich gospodarstw? – pytał senator Grzegorz Bierecki przedstawiciela Ministerstwa Gospodarki podczas senackiej debaty poświęconej odnawialnym źródłom energii. Urzędnicy opóźniają się z przygotowaniem przepisów dotyczących całego sektora Odnawialnych Źródeł Energii (OZE), w tym zasad które regulowałby fi nansowanie przydomowych instalacji, zasady odbioru energii przez fi rmy i standardy jakie musiałby one spełniać. Miały wejść one w życie do grudnia 2010 r.
To możliwe: rachunek za prąd – do kosza
Przydomowa instalacja produkująca energię elektryczną na potrzeby gospodarstwa domowego, a nadwyżki sprzedawane fi rmie energetycznej to marzenie wielu właścicieli domu. Zamiast otrzymywać rachunki z informacją ile trzeba zapłacić za prąd, samemu wystawiałoby się rachunki za wyprodukowaną energię czyli – zarabiało. Na dodatek idea ta jest zgodna z proekologicznymi rozwiązaniami wdrażanymi przez Unię Europejską. Niestety, w Polsce ciągle brakuje ustawy, która regulowałaby tzw. energetykę prosumencką, czyli taką, gdy korzystający z energii elektrycznej jest jednocześnie jej producentem. Dlatego na niewielu polskich domach mieszkalnych ujrzeć możemy baterie słoneczne, częściej w niektórych miastach i gminach, gdzie zamontowane są one na ulicznych lampach, zwłaszcza przy przejściach dla pieszych.
Zalety energetyki prosumenckiej
Zwą ją również energetyką rozproszoną. Jest rzadkim przykładem gdy pomysły europejskich urzędników nie oznaczają dla naszych kieszeni wzrostu wydatków, a umożliwiają ich obniżenie. To również ciekawa alternatywa dla profesjonalnej energetyki, która w każdym ze swoich przejawów budzi jakieś kontrowersje: węglowa zatruwa środowisko, jądrowa wiąże się z bardzo wysokimi kosztami w razie ewentualnej awarii, wiatrowa i słoneczna na dużą skalę okazują się zagrożeniem dla zwierząt, a wodna niszczy naturalny ekosystem rzek. Dlatego małe przydomowe instalacje produkujące energię, mające znikomy wpływ na środowisko, stają się coraz popularniejsze . Teoretycznie mogłyby się rozwijać także w Polsce, bo zainteresowanie jest duże – zarówno wśród konsumentów jak i producentów oraz instytucji finansowych, ale urzędnicy opóźniają się z przygotowaniem przepisów dotyczących całego sektora Odnawialnych Źródeł Energii (OZE), w tym zasad, które regulowałby finansowanie przydomowych instalacji i odbioru energii przez firmy.
Groźba kar
Z powodu tych opóźnień Komisja Europejska może nałożyć na Polskę karę w wysokości 133 tys. euro za każdy dzień spóźnienia. Na aspekt ten zwrócił uwagę w trakcie debaty senackiej w swoich pytaniach do Jerzego Pietrewicza senator Grzegorz Bierecki. – Komisja Europejska zaproponowała, aby Polska płaciła kary w wysokości 133 tysięcy euro dziennie. Mieliśmy wdrożyć tę dyrektywę do grudnia 2010 r. Jak pan minister szacuje ryzyko tych kar? – pytał senator. – Kto ponosi odpowiedzialność za opóźnienia i za potencjalne kary? To jest pierwsza kwestia, związana z pozwem do Trybunału Sprawiedliwości, który od niemal roku wisi nad naszymi głowami. Druga kwestia dotyczy pomocy publicznej dla polskiej energetyki. Komisja Europejska sprawdza, czy polskie koncerny energetyczne, w tym giełdowe, PGE, Tauron, Enea, Energa i PAK, nie otrzymują niedozwolonej pomocy publicznej. W grę wchodzi kilkanaście miliardów złotych, a sprawa dotyczy tak zwanego współspalania biomasy z węglem. Na ile pan szacuje ryzyko porażki w tej sprawie i jakie działania podjął rząd, aby w przyszłości uniknąć tego typu problemów? Trzecie pytanie dotyczy prosumentów. Jest to bardzo ważny problem, szczególnie dla gospodarstw rolnych. Drobni rolnicy mogliby zająć się produkcją energii na własne potrzeby, a także oddawać energię do sieci, a tym samym gospodarstwa rolne mogłyby uzyskiwać stabilne dochody. Na ile, według pana, zaproponowane przepisy ustawy o OZE ułatwią tworzenie takich gospodarstw? Przedstawiciel ministerstwa nie poruszył kwestii odpowiedzialnych za opóźnienie, a jedynie wyraził nadzieję, że kara stanie się nieaktualna, gdy tylko uda się wspomnianą ustawę wdrożyć. Takiej pewności nie miał odnośnie pomocy publicznej dla zakładów energetycznych.
Ułatwienia i zapory
Odpowiadając na ostatnie pytanie dotyczące ułatwień dla gospodarstw zainteresowanych tworzeniem własnych instalacji wytwarzających energię Jerzy Pietrewicz poruszył kwestię ceny. Prosumenci mają otrzymywać od zakładów energetycznych niższą cenę za dostarczaną do ogólnej sieci energię niż producenci profesjonalni, a to sprawia, że zwrot z takiej inwestycji jest szacowany na około 27 lat. Może się więc okazać, że instalacje takie będą budować jedynie pasjonaci energetyki lub ortodoksyjni ekolodzy. Przedstawiciel ministerstwa przekonywał jednak, że osoby chcące budować instalacje energetyczne będą objęte programem wsparcia fi nansowego przez narodowy fundusz i wojewódzkie fundusze ochrony środowiska, a także przez środki unijne.
na podstawie: www.wgospodarce.pl