Dramatyczne wieści przekazała, jak zwykle w takich przypadkach, rosyjska agencja ITAR-TASS. Powołując się na Rosyjską Federalną Służbę Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego dziennikarze informują, że produkty, które trafiają do Rosji z Polski „nie są wystarczająco bezpieczne”. Rosjanie podobno chcą rozmawiać w tej sprawie z naszymi urzędnikami. Spotkania mają się odbyć po 10 maja. Zbiory jabłek w naszym kraju sięgają 3 milionów ton, najwięcej w Unii Europejskiej. Polska jest też liderem w produkcji i eksporcie soku jabłkowego. Rosyjskie embargo będzie oznaczało potężne straty dla sadowników i przetwórców owoców. Najistotniejszym odbiorcą tego towaru są bowiem rynki wschodnie.
Najwięcej eksportujemy do Rosji, Białorusi, Ukrainy i Kazachstanu. Niewiele naszych jabłek pojawia się na stolach w krajach unijnych. I ten fakt budzi poważne obawy naszych rodzimych sadowników, którzy od pewnego czasu obawiają się politycznych ruchów ze strony Rosji. – Rosjanie wezmą za nas odwet za zaangażowanie na Ukrainie – przewiduje Antoni Sacharuk z miejscowości Mokrany Stare w gminie Stare Zalesie. Pan Antoni, wspólnie z synem, produkuje rocznie 1500 ton jabłek i 270 ton wiśni. Znaczna część wiśni wędruje do przetwórni na mrożonki i soki, które są eksportowane do Niemiec, Szwecji i Francji. Ponad 60 proc. jabłek przeznaczanych jest na eksport do Rosji. – Obecnie sprzedałem wszystkie jabłka, ale co będzie w nadchodzącym sezonie? – pyta sadownik.
Takie pytanie stawia sobie większość naszych rolników. Wszyscy doskonale pamiętają skutki nałożonego przez Rosję embarga na polska wieprzowinę. Nasze świnie były zdrowe, nie stwierdzono ani jednego przypadku pomoru afrykańskiego w polskich gospodarstwach. Mimo tego wschodni rynek został zamknięty, a nasi producenci wieprzowiny ponieśli ogromne straty materialne. Sadownicy i ogrodnicy obawiają się powtórki z rozrywki. Tak jak zjawił się na naszej wschodniej granicy dzik zainfekowany pomorem, tak istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że na naszych owocach i warzywach służby sanitarne wykryją jakąś bakterie lub pestycydy. – Pretekst zawsze można znaleźć, i zawsze można nałożyć embargo na żywność – stwierdza pan Antoni. Bardziej optymistycznie do nowego sezonu zbiorów podchodzi Stanisław Daniłoś prezes Zrzeszenia Producentów Owoców i Warzyw Sad-Pol w Polubiczach. – Zdecydowana większość naszych produktów trafia na wschód. Brakuje, niestety, alternatywnych rynków zbytu – stwierdza.
W ocenie prezesa eksport na wschód będzie kontynuowany. Atutem naszych warzyw i owoców są konkurencyjne ceny. Włoskie lub francuskie jabłka są 200 proc. droższe. Sad – Pol, który skupuje rocznie od producentów owoce i warzywa, w tym ponad 10 tys. ton jabłek, bierze również pod uwagę zachwianie dotychczasowych rynków zbytu. Wprowadza nowy sposób sortowania i pakowania jabłek, aby moc je dostarczać do supermarketów. Takie działania umożliwią skierowanie większej ilości owoców na krajowy rynek. Producenci owoców i warzyw apelują, aby nasz rząd rozpoczął działania, które otworzą inne rynki zbytu, gdyż obecna sytuacja nie gwarantuje stabilności i zagraża ich interesom. Obawiają się wprowadzenia kolejnych restrykcji ze strony Rosji. – Problemy polskich producentów żywności powinna pomóc rozwiązać Unia Europejska. Jeżeli jesteśmy krajem unijnym, to mamy również prawa, nie tylko obowiązki. A dyplomatyczne kroki naszych władz już powinny być podjęte – mówi Antoni Sacharuk. Polskie owoce i warzywa są dobrej jakości i tanie, w porównaniu do innych krajów Wspólnoty. Sęk w tym, aby rząd potrafił zapewnić naszym rolnikom bezpieczeństwo i odpowiednie rynki zbytu.