Unia Europejska: Równi i Równiejsi

Rząd PO-PSL coraz głośniej napomyka ostatnio o konieczności uniezależnienia się od dostaw rosyjskiego gazu, a przecież bagatelizował przez długie lata taką konieczność zgłaszaną przez PiS. To rodzaj kiełbasy wyborczej?

Z pewnością. Donald Tusk rozpoczyna każdy dzień od analizowania wyników badań opinii publicznej. Wobec bliskich wyborów do Parlamentu Europejskiego stwierdził zatem, że warto w toczącej się kampanii zaakcentować polskie interesy narodowe. To ewidentna nieszczerość. Postulat uniezależnienia się od rosyjskich dostaw nie tylko głosili od wielu lat politycy PiS, ale realizował je również rząd Jarosława Kaczyńskiego. Wtedy przecież rozpoczęła się w Świnoujściu budowa terminalu gazowego, który do dzisiaj nie funkcjonuje, bowiem tych działań rząd Donalda Tuska nie kontynuował. Mało tego, zaakceptował przebieg Nord Streamu, gazociągu, transportującego gaz z Rosji do Niemiec, który wobec płytkiego w tym miejscu Bałtyku, ogranicza tonaż statków, mogących wpływać do portu w Świnoujściu.

Czy zgodzi się Pan ze stwierdzeniem, że Unia Europejska nie ma wspólnej polityki energetycznej, a każde z państw kieruje się w tym względzie przede wszystkim własnym interesem?

Najlepszym przykładem jest w tym zakresie polityka Niemiec i gazociąg ułożony na dnie Bałtyku, z pominięciem Polski. Znana jest przyjaźń niemiecko – rosyjska. Gerhard Schröder, były kanclerz Niemiec, jest przecież przewodniczącym rady nadzorczej spółki Nord Stream, konsorcjum firm niemieckich i rosyjskiego Gazpromu, a swoje 70 urodziny obchodzi w Moskwie, z udziałem Władimira Putina…

Premier polskiego rządu cieszył się z dobrych stosunków, łączących go z prezydentem Rosji, a w tym samym czasie Polska płaciła za rosyjski gaz drożej niż Wielka Brytania.

I dalej tak jest. Osobliwym jest fakt, że to Komisja Europejska upomniała się o to, czego rząd polski nie zamierzał realizować, kiedy nakazała rozdzielić właściciela rurociągu, który transportuje gaz, od właściciela gazu. Dzięki temu istnieje możliwość kierowania do Polski gazu z kierunku zachodniego.

Jest Pan doświadczonym parlamentarzystą, członkiem Komisji Gospodarki. Na terenie Polski znajdują się duże złoża gazu łupkowego, którego pozyskiwanie zmniejszyłoby uzależnienie naszego kraju od dostaw rosyjskich. Jednak już w 2011 r. Dziennik Gazeta Prawna alarmował, że 20% koncesji znajduje się w posiadaniu firm powiązanych z kapitałem rosyjskim.

Należy pamiętać, że duże złoża znajdują się na terenie województwa lubelskiego. Część koncesji istotnie posiadają firm kontrolowane przez Rosjan. Dlatego Rosja robi kampanię na rzecz udowadniania szkodliwości pozyskiwania gazu z łupków. I trafi a ona na podatny grunt. Francja – na przykład – posiadająca elektrownie jądrowe, nie jest zainteresowana polskim gazem łupkowym. Dodatkowo inwestorzy zainteresowani wydobyciem tego gazu nie znają podstaw prawnych, bo rząd ich nie przygotował. A dla naszego regionu ten gaz jest ogromną szansą!

Korzyści są ewidentne, również dla budżetu państwa. Dlaczego ta sprawa tak się ślimaczy?

Po początkowej euforii zapadła długa i dziwna cisza. Wydobywanie gazu wiąże się przecież – nie tylko – ze stworzeniem wielu tysięcy miejsc pracy, o którą przecież w Polsce niełatwo. Rząd instrumentalnie traktuje i politykę, i gospodarkę. Nie znajduję innej odpowiedzi na to pytanie jak nieudolność i niekompetencja urzędników tego rządu. Pewnym jest również, że Rosja nie jest zainteresowana wydobywaniem gazu łupkowego w Polsce, i jest skuteczna w swoich działaniach na tym polu.