Warto walczyć o swoje

– Syn z synową przez wiele lat prowadzili sklep spożywczy, jednak po namnożeniu się marketów musieli zamknąć działalność – opowiada Grażyna Tomczuk. – Kilka miesięcy temu syn, korzystając ze środków Urzędu Pracy, otworzył sklep motoryzacyjny. Znajduje się on z dala od centrum miasta, chciałam więc pomóc go rozreklamować. Wtedy zaczęły się moje kłopoty ze Strażą Miejską – stwierdza. Międzyrzeczanka porozwieszała ulotki na słupach i drzewach. Już następnego dnia odwiedził ją pracownik zakładu energetycznego informując, że to niezgodne z przepisami. – Natychmiast je zdjęłam, ale o kilku zapomniałam – przyznaje pani Grażyna. W efekcie, w grudniu minionego roku odwiedzili ją strażnicy miejscy, grożąc mandatem. Kobieta udała się na spotkanie z komendantem SM. Ten prosił, aby ulotki zdjęła. Jak zapewnia – zrobiła to.

Prywatna wojna pani Grażyny

– Po miesiącu otrzymałam wezwanie do Straży Miejskiej, gdzie zażądano abym przyjęła mandat w wysokości 500 zł, grożąc przy tym, że w razie odmowy sprawa zostanie skierowana do sądu. Moje tłumaczenia, że nie rozwiesiłam żadnej nowej ulotki w niedozwolonym miejscu, nie odniosły skutku – mówi Grażyna Tomczuk. Międzyrzeczanka nie poczuwała się do winy i przedstawiła swoje racje na sesji rady miasta, prosząc radnych o interwencję. Swoją wersję wydarzeń przedstawił również Andrzej Korolczuk, komendant SM. – Początkowo zwróciliśmy tej pani uwagę, że ulotki wiszą w niedozwolonych miejscach i należy je sprzątnąć – wyjaśniał komendant. – Niestety, po kilku tygodniach nadal wisiały, co więcej – pojawiły się nowe. Zaproponowaliśmy 100 zł. mandatu, jednak pani Tomczuk nie zgodziła się go przyjąć. Ostatecznie zwróciliśmy się do sądu o ukaranie jej mandatem w wysokości 500 zł. – relacjonował. Grażyna Tomczuk twierdzi, że komendant podczas sesji rady miasta mijał się z prawdą. – Podawał daty i terminy, o których słyszałam po raz pierwszy – mówi. W obronie międzyrzeczanki stanęło kilku radnych. Przyjęli oni stanowisko, w którym „nie godzą się na restrykcyjne działania Straży Miejskiej w stosunku do mieszkańców Międzyrzeca”. Grażyna Tomczuk stanowisko radnych wraz z obszernym wyjaśnieniem sprawy przedstawiła w sądzie. Pomogło.

Epilog

Sąd uznał wprawdzie, że złamała art. 63 a kodeksu wykroczeń rozwieszając prywatne ogłoszenia w miejscach do tego nieprzeznaczonych. Zamiast jednak proponowanych przez Straż Miejską 500 zł. – nakazał zapłatę 50 zł. grzywny. Komendant Korolczuk niechętnie komentował wyrok. – Sąd przyznał nam rację, prawo zostało naruszone – stwierdził. – My nigdy od razu nie karzemy, najpierw zwracamy uwagę. Mandat jest wtedy, gdy nasze pouczenia są lekceważone – dodał. Grażyna Tomczuk jest usatysfakcjonowana sądowym wyrokiem i wdzięczna radnym, którzy ją wsparli. – To dowód na to, że warto walczyć o swoje racje – stwierdza. Radny Bogdan Ślósarski podkreśla, że nie było powodu, aby tak wysoko karać międzyrzeczankę. – Być może nieświadomie złamała przepisy, jednak trzeba mieć ludzkie podejście do interpretacji prawa – zaznacza.