W środę, 14 maja br. odbyła się w warszawskiej Katedrze Polowej Wojska Polskiego msza pogrzebowa, po której nastąpiło na Cmentarzu Powązkowskim złożenie do grobu urny z prochami pułkownika dyplomowanego lotnika Zdzisława Krasnodębskiego, twórcy i pierwszego dowódcy 303 Myśliwskiego Dywizjonu im. Tadeusza Kościuszki. Po powietrznej Bitwie o Anglię w 1940 roku premier Churchill powiedział o lotnikach: Nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym. Wielką rolę w tej kampanii, pierwszej w dziejach świata toczonej wyłącznie za pomocą lotnictwa, odegrali polscy piloci, nie tylko doskonale wyszkoleni, ale i doświadczeni po walkach w Polsce i Francji. Pułkownik Krasnodębski należał wśród nich do najznamienitszych.
Lotnicze Podlasie
Jednym z pierwszych prekursorów lotnictwa w nie tylko w Polsce, ale i na świecie, był artysta. Malarz Czesław Tański – podlaski Leonardo da Vinci. Wzorując się na budowie skrzydeł owadów, zaczął opracowywać w 1893 r i skonstruował pierwszy szybowiec, który nazwał „Lotnią”. Gdy mieszkał w Janowie Podlaskim dokonywał na nim prób wzlotów w pobliskiej Wygodzie. Próbował jeszcze – do 1909 roku – skonstruować śmigłowiec, napędzany początkowo siłą mięśni pilota, a później silnikiem spalinowym. Na pewno słyszał o nim Stanisław Rosenwerth-Różyczka, twórca Podlaskiej Wytwórni Samolotów – w latach 20-tych ubiegłego wieku trzeciej w Polsce, obok fabryk w Warszawie i Lublinie, która zatrudniała prawie 700 osób, a drugie tyle – w zakładach kooperujących. W latach 30-tych powstało w Małaszewiczach lotnisko wojskowe i baza paliwowa. Nic więc dziwnego, że wielu podlaskich chłopców marzyło o tym, by zostać lotnikami. Zdzisławowi Krasnodębskiemu udało się dopiąć tego celu.
16-letni ochotnik
Zdzisław Krasnodębski urodził się w Woli Osowińskiej. Jego ojciec zarządzał tutejszym majątkiem Makowskich, bo dziad walczył w Powstaniu Styczniowym, za udział w którym został pozbawiony majątku i zesłany na Sybir. Nic zatem dziwnego, że wychowany w domu o takich tradycjach 16-letni chłopak ochotniczo zgłosił się w 1920 roku do wojska. Trafił do 201 pułku piechoty, w którym odbył wojnę polsko – bolszewicką, zaliczaną później przez gremium historyków do jednej z najważniejszych bitew w dziejach świata. Niestety, nie dla Polski, która za zezwoleniem „światowych mocarstw” ledwie 25 lat później znalazła się na prawie pół wieku pod sowiecką okupacją. Tego Zdzisław nie mógł – rzecz jasna – wiedzieć . Ten późniejszy fakt spowodował jednak, że nie wrócił do kraju.
Nie dla niego piechota, kawaleria czy czołgi
Urodził się 8 lat po pierwszych próbach Tańskiego, raptem 80 km od Janowa. Nie było wówczas nawet radia. Nikomu nie marzyła się wtedy telewizja czy internet. Wieść o człowieku „który lata” rozeszła się jednak równie szybko. I trwała dłużej. Nic zatem dziwnego, że Zdzisław Krasnodębski decydując się na pozostanie w wojsku, wybrał lotnictwo. Ukończył Oficerską Szkołę Lotnictwa w Grudziądzu. Swoje umiejętności lotnicze doskonalił kończąc w Dęblinie zaawansowane kursy pilotażu.
Virtuti dla dywizjonu
Po awansie na stopień kapitana Zdzisław Krasnodębski został wyznaczony na dowódcę III dywizjonu myśliwskiego 1 pułku lotniczego, który wszedł w skład słynnej Brygady Pościgowej. Nie był tylko dowódcą. W trakcie kampanii wrześniowej nie oszczędzał się jako żołnierz, pilot. Niemcy dysponowali wówczas najlepszymi samolotami świata, Nie tylko nasze były znacznie wolniejsze . Jego samolot PZLP. 11 został zestrzelony. Ranny pilot uratował się za pomocą spadochronu. Nie leczył się w szpitalu, wrócił do jednostki. Jak pełnił obowiązki jako dowódca? Dywizjon za kampanię 1939 został odznaczony orderem Virtuti Militari.
Francuski epizod
17 września 1939 roku padły marzenia Polaków o utworzeniu „przyczółku rumuńskiego” – najbardziej na południe wysuniętego skrawka ojczyzny, którego bronić miały ocalałe oddziały w oczekiwaniu na pomoc Francji i Wielkiej Brytanii. Ówczesny Związek Radziecki, łamiąc obowiązujące porozumienia, zrobił to, co obecnie zagraża Ukrainie – zajął terytoria Polski, suwerennego państwa, usprawiedliwiając się przed światem „ochroną ludności ruskojęzycznej”. Kapitanowi Krasnodębskiemu udało się przekroczyć granicę rumuńską. W przeciwnym wypadku najpewniej – aresztowany przez Sowietów – zginąłby w Katyniu. We Francji walczył na myśliwcach francuskich na czele polskiej grupy pilotów, ale już w czerwcu 1940 roku znalazł się w Anglii.
Legendarny dywizjon
Po przeszkoleniu został organizatorem i pierwszym dowódcą najsłynniejszego dywizjonu polskiego 303. To z jego inicjatywy dywizjon otrzymał imię Tadeusza Kościuszki. Niedługo cieszył się „swoim dzieckiem”. 6 września 1940 roku w trakcie walki powietrznej jego samolot zostaje trafiony. Płonąca benzyna z przedziurawionych zbiorników paliwa leje się na zniszczoną kabinę. Krasnodębski wyskakuje na spadochronie. Już po wylądowaniu okazuje się, że jest poparzony w 70%. Przebywa w szpitalu, gdzie poddawany był operacjom plastycznym. Na swojego następcę wyznaczył jednego z najbardziej znanych pilotów Witolda Urbanowicza.
Powojenna tułaczka
Po odzyskaniu zdrowia piastuje różne funkcje w lotnictwie, ale już nie za sterami samolotu. Jest członkiem misji wojskowej w Kanadzie i przy lotnictwie USA. Po wojnie nie może pogodzić się z zaistniałą z sytuacją polityczną. Dołącza do niego żona, której nie widział od 1939 roku. Emigrują do Afryki Południowej, a następnie do Kanady. Pułkownik pracuje początkowo jako kierowca, a później jako inspektor w firmie lotniczej. Umiera w Kanadzie w 1980 roku. Z zapomnienia ocalił go nauczyciel Andrzej Kosek. – Gdyby nie ks. Tkaczuk z Sobieszyna – nie zainteresowałbym się pułkownikiem Krasnodębskim – wspominał obecny dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Borkach z siedzibą w Woli Osowińskiej, gdzie znajduje się szkoła podstawowa, nosząca od 2010 roku imię płka pilota Zdzisława Krasnodębskiego, niespełna rok wcześniej odznaczonego pośmiertnie przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim Odrodzenia Polski. 13 maja 2014 roku Podlaski Orzeł powrócił do kraju. Urny z prochami Zdzisława i Wandy Krasnodębskich spoczęły na Powązkowskim Cmentarzu.