Wątpliwa kampania ludowców

Reklamy Sławomira Sosnowskiego wiszą m.in. na ogrodzeniach boiska Orlik w Milanowie, boiska miejskiego w Radzyniu Podlaskim czy ogrodzeniu Ochotniczego Hufca Pracy w Maryninie. Z kolei płachta reklamująca Ewę Seredyn znalazła się m.in. na płocie przedszkola w Tucznej. Oboje są kandydatami Polskiego Stronnictwa Ludowego do Parlamentu Europejskiego. Zdjęcia, przedstawiające ich materiały wyborcze na obiektach będących własnością publiczną przysłali nam zaniepokojeni Czytelnicy Tygodnika Podlaskiego.

Niepokojące bannery

Co mogło ich zaniepokoić? Otóż, według ordynacji wyborczej, agitacja wyborcza na terenie urzędów administracji rządowej i samorządu terytorialnego (a także m.in. sądów i jednostek wojskowych) jest zabroniona. Nielegalna jest także agitacja na terenie szkół wobec uczniów. Tutaj mamy do czynienia z obiektami należącymi do gmin a także miejscami, gdzie stale przebywają dzieci. W przypadku OHP w Maryninie mamy wręcz w sytuację, w której budynek ten pełni przy okazji rolę gmachu szkolnego – mają tam lekcje dzieci z gimnazjum w Czemiernikach. Poprosiliśmy o interpretację przepisów przedstawiciela Krajowego Biura Wyborczego. – Regulacje zawarte są w artykule 108 par. 1 i 2 Kodeksu Wyborczego – mówi Tomasz Gąsior z Krajowego Biura Wyborczego, podkreślając, że interpretacja tych przepisów bywała już przedmiotem debat. – Pamiętam, że kiedyś były takie sytuacje i próba rozstrzygnięcia, czy jeżeli banner wisi na zewnętrznej stronie ogrodzenia i jest „skierowany” w stronę ulicy, to czy jest to jeszcze teren szkoły? Czy jest to kampania wobec uczniów czy nie? Plakaty wiszą tam nieustannie, czy może są zawieszane po zakończeniu zajęć i zdejmowane, gdy są tam dzieci? Jest wiele kwestii do oceny, jeżeli chodzi o naruszenie przepisów prawa. Tomasz Gąsior dodaje także, że PKW nie jest właściwym organem do dokładnej oceny sytuacji.

Ocenić może policja

– Udzielamy informacji, jaka jest regulacja Kodeksu Wyborczego. Właściwe do oceny konkretnych przypadków są organy ścigania. Jeśli osoby, które identyfikowały taką sytuację czują się w jakiś sposób poruszone – powinny powiadomić organy ścigania i policja tą sprawą powinna się zająć – mówi Gąsior. Zapytaliśmy więc zarządzające obiektami gminy, jak one interpretują przepisy i oceniają sytuację. Odpowiedź otrzymaliśmy niestety tylko z Milanowa. Sekretarz gminy, Daniel Grochowski, powołuje się na artykuł 110 Kodeksu Wyborczego, który pozwala na wywieszanie plakatów i haseł wyborczych na „ścianach budynków, przystankach komunikacji publicznej, tablicach i słupach ogłoszeniowych, ogrodzeniach, latarniach, urządzeniach energetycznych, telekomunikacyjnych i innych” za zgodą właściciela lub zarządcy nieruchomości bądź urządzenia. Odpowiedź to bardzo lakoniczna i w zasadzie nie odnosząca się do najważniejszych wątpliwości i kwestii etycznych.

Ludowa reklama za darmo

Kolejną sprawą, jaką chcieliśmy wyjaśnić, to kwestia odpłatności za reklamy na gminnych obiektach. Reklama na bilboardach czy bannerach nie należy do tanich. Za miejsce na tablicach czy budynkach trzeba czasem bardzo słono płacić. Czy prominentni działacze PSL (Sosnowski jest wicemarszałkiem województwa, Seredyn wiceminister pracy i polityki społecznej), posiadający spore wpływy w regionie zdominowanym przez ludowców, musieli płacić gminom za reklamę? Tu również o odpowiedź przyszła jedynie z Milanowa: – Za wywieszenie banneru właściciel nieruchomości, tj. gmina Milanów, nie pobierała opłat – poinformował nas sekretarz Daniel Grochowski. Ze Sławomirem Sosnowskim oraz Elżbietą Seredyn nie udało nam się, niestety, skontaktować.

Promocja Sosnowskiego za kasę z Unii

Jak doniósł portal gazeta.pl Sławomir Sosnowski, kandydat PSL do Parlamentu Europejskiego, promuje się na radiowej antenie za unijne pieniądze. Jako wicemarszałek województwa zachęca on w specjalnych wystąpieniach doktorantów, by wzięli udział w programie wsparcia. Dziwnym trafem akcja promocyjna odbywa się tuż przed wyborami, a zachęcający doktorantów wicemarszałek dokładnie się przedstawia. Według gazeta.pl reklamy w radiu opłacono z pieniędzy unijnych, kosztowały one prawie 3 tys. złotych. Sosnowski twierdzi, że nie ma to nic wspólnego z kampanią wyborczą.