Co należy uczynić, by rolnictwo polskie mogło się rozwijać?
Warunkiem niezbędnym jest wyrównanie dopłat bezpośrednich do rolnictwa, to po pierwsze, a po drugie – takie uporządkowanie produkcji rolnej w Polsce, żeby mogły rozwijać się segmentowe rynki. Do tego potrzebne są organizacje producentów, taki sposób organizacji przemysłu, żeby można było surowiec przerabiać, zwłaszcza w tych regionach, które rolnictwem stoją: na Lubelszczyźnie, Podlasiu, Podkarpaciu, Wielkopolsce. A tego nie ma. Potrzebna jest polityka nowego uprzemysłowienia: odtwarzanie bądź budowa zakładów przetwórstwa rolno – spożywczego. A także dbałość o to, żeby w Unii Europejskiej uzyskiwać dopłaty do poszczególnych gałęzi produkcji rolnej. Mam tu na myśli owoce miękkie, do których dopłaty wygasają. Znikają dotychczasowe sposoby wspomagania tych produkcji. Jest problem kwoty cukrowej czy kwoty mlecznej… Jak będzie wyglądała produkcja cukru czy mleka, skoro Polska staje się ich importerem, a były one specjalnością niektórych naszych regionów? Brakuje państwowego wsparcia do produkcji rolnej. Brakuje wspomagania przez państwo organizacji rynku rolnego, bo w żadnym z państw europejskich ten rynek nie jest wolny. Popełniono w tym zakresie dużo błędów. Kwota, którą uzyskało polskie rolnictwo – 28 mld – jest kwotą minimalną, można było uzyskać więcej. Przypomnę, że w Parlamencie Europejskim dyskusje toczyły się wokół kwoty 42 mld, a więc o prawie połowę wyższej od uzyskanej. Brak jest również zdecydowanej reakcji organów państwa na sytuacje nadzwyczajne, na przykład w odniesieniu do afrykańskiego pomoru świń, którego nie było. Straty były niewspółmierne, a reakcja ministerstwa rolnictwa zdecydowanie spóźniona.
Zakończyło się zmianą kosmetyczną: powołaniem nowego – starego ministra…
Tak, zwłaszcza, że warunki, w których wcześniej odchodził minister Sawicki, były co najmniej dwuznaczne, z uwagi na „prorodzinną politykę”, która prowadził w podległych sobie agencjach.
Po 2007 roku nakłady na rolnictwo spadły o połowę: z 3 % PKB do 1,5% PKB. W czym upatruje pan przyczynę, skoro PSL po 2007 r. współrządzi krajem?
Najlepiej byłoby to pytanie zadać politykom PSL. Prawdopodobnie główna partia rządząca – PO – potrzebowała tych pieniędzy na inne przedsięwzięcia, przede wszystkim na tę słynną „zieloną wyspę”, którą finansowano w większość z kredytów. Zadłużenie jest gigantyczne, brak za to efektu w postaci uporządkowania gospodarki czy zakończenia głównych inwestycji. Przykładem nietrafionej inwestycji jest lubelskie lotnisko, które obsługuje jedynie loty pasażerskie. A przecież to tylko 50% środków pozyskiwanych przez każde lotnisko, pozostała połowa pochodzi z innych dziedzin działalności. Można więc już obecnie powiedzieć, że – jeśli nic się nie zmieni – będzie to lotnisko deficytowe, do którego trzeba będzie dokładać.
Polska stała się rynkiem zbytu, dostarczycielem taniej siły roboczej, z zadłużeniem, które spłacać będą pokolenia…
Prawdopodobnie te szacunki są poprawne, tym bardziej, że nie widać mechanizmu, który mógłby poradzić sobie z tym zadłużeniem. Nie tylko jego poziom jest niepokojący, ale brak tego właśnie mechanizmu.
W Danii i Szwecji obywatele w referendach odrzucili przyjęcie wspólnej waluty. Jak – pańskim zdaniem – powinna postąpić Polska?
Na spotkaniach często pojawia się takie pytanie. Wielu ekonomistów twierdzi, że w obecnej sytuacji przyjęcie euro wcale nie byłoby dobrym rozwiązaniem, więcej – nie można określić nawet perspektywy czasowej, kiedy to będzie możliwe. Uważam, że Polacy muszą uczestniczyć w podejmowaniu decyzji kluczowych dla nich i dla całego państwa. Sejm nie powinien tego robić. Rząd nie ma prawa mówić, że wie lepiej, gdy Polacy zgłaszają poparty milionem czy więcej podpisów postulat referendum w sprawie wieku emerytalnego czy sześciolatków.
Unię Europejską powinna cechować mozaika narodów i kultur czy anonimowa jednorodność?
W Europie zawsze występowały z jednej strony tendencje integracyjne, a z drugiej – procesy odwrotne. Tak było w średniowieczu, czasach nowożytnych, tak jest i obecnie. Nie mam złudzeń, ze istnieje „lud europejski”, to doskonale widać w poszczególnych krajach, gdzie dyskusja toczy się nie wokół problemów ogólnokontynentalnych, ale wokół spraw danego państwa. Czy Polacy wiedzą na przykład o czym dyskutują Portugalczycy? Nic nie wskazuje na to, by narody zniknęły. Z góry skazane na niepowodzenie są wszelkie próby budowania „wspólnego narodu”. Przypomnę, że w latach międzywojennych Bułgaria rozesłała wśród państw europejskich ankietę, dotyczącą powstania Stanów Zjednoczonych Europy. Wszystkie odpowiedzi – z wyjątkiem Wielkiej Brytanii – okazały się negatywne. Siłą Europy jest jej wielokulturowość, pod jednym warunkiem, że zachowany zostanie jej kod kulturowy, wartości chrześcijańskie: katolickie, prawosławne, protestanckie… Jeżeli Europa będzie się od nich oddalała, to straci swoją tożsamość.
Zasady polityki rolnej wg prof. Waldemara Parucha
1. Powrót do nakładów na rolnictwo do poziomu z 2007 roku (3 proc. PKB zamiast 1,5 proc. PKB) – im więcej pieniędzy na rolnictwo, tym bogatsze będą miasta Lubelszczyzny.
2. Zniesienie dyskryminacji polskich rolników we Wspólnej Polityce Rolnej – wyrównanie dopłat.
3. Instytucje państwa pozostają na wsi, bo tu mieszka 40 proc. społeczeństwa.
4. Ochrona ziemi po 2016 roku przed spekulacją i depolonizacją.
5. Polityka wschodnia nastawiona na interesy polskich rolników – zaangażowanie Komisji Europejskiej w negocjacje z Federacją Rosyjską.
6. 10 mld euro na wiejską infrastrukturę przy podziale funduszy unijnych.
7. Zero tolerancji dla GMO, dopłaty tylko do produkcji żywności zdrowej.
8. KRUS pozostaje jako system ubezpieczenia rolników.
9. Wsparcie przez biuro europosła gmin wiejskich w staraniach o pieniądze unijne.
10. Uczestnictwo Polski w najważniejszych decyzjach UE w zakresie polityki rolnej.
Waldemar Paruch – historyk i politolog, dr hab., profesor nadzwyczajny, absolwent i pracownik naukowy Uniwersytetu Marii Curie – Skłodowskiej w Lublinie, specjalista w zakresie nauk o polityce, autor 130 publikacji naukowych, ekspert PiS.