Biogazowni będzie więcej

Do 2020 roku Polska musi zwiększyć do 15% udział energii elektrycznej, wytwarzanej ze źródeł odnawialnych, wynoszący obecnie niespełna 4%. Receptą na to ma być budowa biogazowni, które są dużo bardziej efektywne od elektrowni wiatrowych, słonecznych i wodnych.

Ogrzewają szklarnię

Najbardziej rozpowszechniany jest pogląd, że biogazownie potwornie śmierdzą. Jednak w Polsce było zaledwie kilka takich przypadków. A powodem były błędy projektowe i niewłaściwa eksploatacja. Tak było m.in. w Uhninie w powiecie parczewskim. Takie złe doświadczenia, do tego mocno nagłośnione w mediach, często sprawiają, że inwestor, który decyduje się na budowę biogazowni, musi przejść swoistą drogę przez mękę. – Proces odbierania inwestycji przez nadzór budowlany trwał aż dziewięć miesięcy – narzeka Mariusz Goławski, właściciel biogazowni w Koczergach koło Parczewa. – Trzeba docenić, że dzięki tej biogazowni mamy lokalną energię. Sześć osób znalazło tu pracę, rolnicy mają możliwość sprzedaży kukurydzy – dodaje. Biogazownia w Koczergach – jako pierwsza w Polsce – dostarcza ciepło do 4-hektarowych szklarni, wybudowanym w tym celu ciepłociągiem.

Ważne, skąd wieje wiatr

Specjaliści zapewniają, że dobrze zaprojektowane i eksploatowane instalacje biogazowe nie są uciążliwe dla otoczenia. Przykry zapach obornika wywożonego przez rolników na pola utrzymuje się przez kilka dni. W prawidłowo funkcjonującej biogazowni powinien on być skutecznie neutralizowany. A uciążliwość sąsiedztwa takiego zakładu nie powinna być większa niż gospodarstwa, w którym hoduje się zwierzęta. Biogazownie powinny być budowane w odległości nie bliżej niż 500 m od domów. Do tego położone na wschód lub północny wschód od nich, ponieważ większość wiatrów wiejących w Polsce to wiatry zachodnie i południowe. Surowiec do biogazowni nie powinien być transportowany przez tereny z zabudową mieszkalną. Właściciel biogazowni w Koczergach specjalnie wybudował taką drogę.

Jest kasa, będą inwestycje

Bez protestów obyło się w przypadku budowy biogazowni rolniczej w Zaściankach koło Międzyrzeca Podlaskiego, która sprzedaje energię w promieniu 1.5 kilometra od zakładu. – Nie używaliśmy przestarzałych technologii, tylko zastosowaliśmy własną, która skutecznie neutralizuje smród i likwiduje odór – podkreśla Henryk Ignaciuk, prezes spółki BIO POWER. Budowa nowych biogazowni w Polsce jest nieunikniona. Na zainteresowane tym gminy i przedsiębiorców czekają pokaźne unijne dotacje.

Ciepło, prąd i gaz

Według Agencji Rynku Rolnego w Polsce ponad 20 tys. gospodarstw rolnych ma odpowiednie zaplecze surowcowe, aby budować przy nich biogazownie. Mogą one powstawać także przy mleczarniach, ubojniach i przetwórniach mięsa, gorzelniach, zakładach przetwórstwa owocowo-warzywnego, destylarniach i tłoczniach oleju, oczyszczalniach ścieków i przy składowiskach odpadów. Wszędzie tam jest surowiec niezbędny do produkcji biogazu (rośliny energetyczne, kiszonki kukurydzy pastewnej i traw, zepsuta i przeterminowana żywność, resztki jedzenia, osady ściekowe, odpady zielone). Utylizacja jest kosztowna, idealnym więc rozwiązaniem byłoby wykorzystanie ich jako surowca dla biogazowni. W instalacjach biogazowych produkuje się gaz wykorzystywany do różnych celów. W Szwecji jest on częściowo przerabiany na biometan (używany jako paliwo samochodowe). W Niemczech biogaz miesza się z gazem ziemnym. Zazwyczaj jednak z biogazu produkuje się energię elektryczną i cieplną.

Mniej gazu z Rosji

Entuzjaści budowy biogazowni podkreślają, że dzięki nim powstaną nowe miejsca pracy, a samorządy lokalne zyskają dodatkowe dochody, oraz – co istotne – idealnym miejscem dla takich inwestycji są uboższe rolnicze regiony, słabo rozwinięte gospodarczo. Już teraz są w Polsce biogazownie rolnicze, które ogrzewają szkoły i domy mieszkalne. Koszty są o 30% tańsze niż w przypadku kotłowni węglowych. Co więcej, optymiści twierdzą, że Polska dzięki biogazowniom może znacznie zmniejszyć import gazu z Rosji. Do tego jednak droga daleka. Obecnie jest w Polsce około 200 biogazowni, w Niemczech zaś – ponad 7 tys.