Fabryka Łożysk Tocznych w Kraśniku działa w tej branży od 1948 roku, ma ogromne moce przerobowe, zatrudnia ponad 2 tysiące pracowników. Przez długi czas o jej prywatyzacji opinia publiczna dowiadywała się jedynie z przecieków prasowych. Prestiżowa i uznawana za bardzo wiarygodną agencja Reutera podała w zeszłym roku, że zakład przejmuje od Agencji Rozwoju Przemysłu kontrolowana przez państwo chińska firma Tri-Ring Corporation. Chińczycy mieli zapłacić za fabrykę 300 milionów złotych. To szokująco niska cena, ponieważ tylko w 2012 roku przychód FTŁ przekroczył 262 mln zł. ARP zdementowała te informacje, ale nie podała kwoty, za którą sprzedano zakład.
Cena: ściśle tajna
Prywatyzacja fabryki – a raczej zastąpienie polskiego kapitału państwowego takim samym kapitałem państwowym , tyle że chińskim – od początku budziła wiele kontrowersji. Związkowcom wprawdzie udało się wynegocjować pakiet socjalny dający gwarancje zatrudnienia na ponad 4 lata, ale nie wiadomo, co stanie się z pracownikami po upływie tego czasu. Senator Grzegorz Bierecki, który już dawno zaangażował się w wyjaśnianie kulis sprzedaży zakładu Chińczykom, zwracał uwagę, że tego typu inwestorzy często przejmują zakłady po to, by zyskać dostęp do wiedzy i technologii, a po upływie okresu ochrony rozwiązują przedsiębiorstwa. Najdziwniejszy jest jednak zapis w umowie, na mocy którego nie można rzekomo podać do publicznej wiadomości ceny, za którą fabryka została sprzedana. – Z ceną za zakup fabryki jest jak z duchami. Wszyscy mówią, nikt nie widział – komentował niedawno burmistrz Kraśnika Mirosław Włodarczyk.
Rozwiać wątpliwości
Mgłę tajemnicy spowijającą transakcję z Chińczykami próbują rozwiać parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości. W październiku zeszłego roku senatorowie Grzegorz Bierecki i Henryk Cioch w specjalnym oświadczeniu zadali szereg pytań ministrowi skarbu Włodzimierzowi Karpińskiemu a także prezesowi ARP Wojciechowi Dąbrowskiemu. Chcieli dowiedzieć się, jaka była faktyczna cena za sprzedane udziału oraz czy rząd i Agencja zagwarantowały fabryce dalsze istnienie. Odpowiedzi były lakoniczne: kwoty transakcji podać nie można, zaś przyszłość rysuje się w różowych barwach, bo Chińczycy zobowiązali się nie likwidować zakładu w przeciągu trzech lat od jego przejęcia. – Brak informacji o tak podstawowej rzeczy, jak kwota uzyskana ze sprzedaży publicznego majątku jest w moim przekonaniu skandalem – mówi senator Grzegorz Bierecki. – Fabryka Łożysk Tocznych jest jednym z największych pracodawców w regionie. Musimy mieć pełną wiedzę na temat tego, co dzieje się z zakładem. Tej wiedzy nam się odmawia. Pytanie tylko, dlaczego? Niestety, obawiam się, że nic dobrego za tym się nie kryje.
Będzie kontrola
Senatorowie Grzegorz Bierecki, Henryk Cioch i Grzegorz Czelej złożyli więc kolejne oświadczenie, tym razem do prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Ten najwyraźniej podzielił obawy związane ze sprzedażą FTŁ, bo zapowiedział przeprowadzenie tam kontroli. NIK zbada przebieg transakcji oraz jej zgodność z prawem unijnym. Kontrolerzy sprawdzą też, jak FTŁ – jeszcze przed sprzedażą zakładu – wykorzystała pomoc publiczną na ratowanie i restrukturyzację. Wyniosła ona 32, 5 mln zł. Prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski zastrzega jednak, że umowa nabycia akcji przez Chińczyków objęta została tajemnicą przedsiębiorcy, a więc Izba również nie będzie mogła jej upublicznić…